sobota, 14 października 2017

Rozdział 130 — Amulet na szczęście

FINNICK


Czas leciał niezwykle szybko. Nim się spostrzegłem, a wszystkie moje smutki minęły bezpowrotnie i byłem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Nim się obejrzałem, stałem na ślubnym kobiercu razem z kobietą mojego życia. 
Jednak jedna rzecz nie dawała mi spokoju. Wojna. Nie mogłem pozwolić na to, aby moja rodzina żyła w kraju ogarniętym niepokojem. Nie mogłem pozwolić na to, abyśmy ukrywali się przed niebezpieczeństwami całe życie. 
Walczyłem. Pojechałem do Kapitolu, gdzie dołączyłem do tak zwanej Drużyny Gwiazd. Dopiero w stolicy Panem dowiedziałem się, że nie będziemy brać czynnego udziału w walce, a jedynie nagrywać kolejne propagity, zagrzewające ludzi do boju. Tworzyli z nas kogoś, kim wcale nie byliśmy. Ukazywali nas jako bohaterów, a wcale nie zasłużyliśmy na to miano. 
Pewnego dnia straciliśmy jednego członka drużyny — Leeg 2. Wkrótce przysłano do nas kogoś, kto miał ją zastąpić. Był to Peeta.
Dla mnie była to powtórka z Ćwierćwiecza Poskromienia. Trafiliśmy do miejsca pełnego pułapek. Musieliśmy chronić Kosogłosa i chłopaka, którego kochała.

Pewnego dnia zginęliśmy. Przynajmniej tak myśleli wszyscy dookoła. W Kapitolińskiej telewizji co chwilę pokazywały się nasze twarze, podpisane imionami, dystryktami, z których pochodziliśmy i ostatecznie też słowem "martwy" lub "martwa".
Uważali to za największy sukces. Śmieszyło mnie to. Choć jednocześnie martwiłem się o to, jak Annie to odbierze.

Pewnego razu, gdy Peeta po raz kolejny poprosił mnie o to, abym skrócił jego cierpienia, przypomniałem sobie o wisiorku, który miał przynieść mi szczęście. Zdjąłem go  z szyi i podałem mu. Chłopak spojrzał na mnie zdziwiony.
   — To mój amulet. Ma przynosić mi szczęście. Daję ci go z prośbą, żebyś po tym wszystkim oddał go Annie... wiesz... gdyby mi się coś stało. Ty musisz żyć, a ja zrobię wszystko, żebyś przeżył, rozumiesz?
Chłopak początkowo nie chciał się zgodzić, ale ostatecznie nie miał wyboru. Ja dokonałem swojego.

Zostaliśmy zaatakowani przez zmiechy. Walczyłem z trzema na raz. To wtedy do mnie dotarło, że to koniec. Tym razem nie miałem być zwycięzcą.
Widzę maszt łodzi, srebrny spadochron, roześmianą Mags, różowe niebo, trójząb Beetee'ego, Annie  w sukni ślubnej, fale uderzające o skały. 
Wybacz mi, Annie. Wybacz mi. Wybacz...


ANNIE


Nie było mnie przy nim. Umierał w samotności. Umierał w męczarniach.
Teraz ja będę tak żyć.
On zmarł żywy. Ja żyję martwa.

Nie zasługiwałam na niego. Johanna cały czas boleśnie mi o tym przypominała.
   — Zginął, żebyś mogła żyć w bezpiecznym miejscu! A ty teraz tylko ryczysz i, ryczysz i jeszcze chcesz się zagłodzić! Myślisz, że po to walczył?! Weź się w garść! Zawsze wiedziałam, że on był dla ciebie za dobry... teraz swoim zachowaniem jedynie to potwierdzasz — oznajmiła mi po jakimś czasie spędzonym w Kapitolu.
Właśnie wtedy zrozumiałam. Wtedy zrozumiałam, że muszę żyć. Wtedy zrozumiałam, jak głupia byłam. Wtedy po raz pierwszy od chwili, gdy dowiedziałam się o losie Finnicka, postanowiłam zjeść śniadanie, choć później i tak je zwróciłam.

Poszłam na spacer. Spotkałam tam Peetę.
   — Hej, jak się czujesz? — spytał. Nie odpowiedziałam. — No tak... głupie pytanie. Jak masz się czuć... Przepraszam...
   — Nie masz za co przepraszać — powiedziałam cicho.
   — W ogóle... to właśnie cię szukałem... — oznajmił i wyciągnął coś z kieszeni. — Widzisz... Finnick dał mi to i prosił, abym ci przekazał, jeśli coś mu się stanie. On od początku wiedział, że przeżyję... chronił mnie... pomagał. Nigdy już nie będę w stanie mu podziękować, ale... chciałbym, żebyś wiedziała, że... jeśli będziesz potrzebowała jakiejkolwiek pomocy... to proszę, żebyś zwróciła się z tym do mnie... tylko tak będę w stanie mu się odwdzięczyć — dodał i przekazał mi amulet, który miał chronić mojego męża. W moich oczach pojawiają się łzy.
   — Dziękuję — wyszeptałam i przytuliłam się do chłopaka.
   — Finnick był wspaniałym człowiekiem — powiedział Peeta.
Miał rację. Finnick był najlepszym człowiekiem, który zginął, abym mogła żyć w wolnym miejscu. Dlatego nie mogę się poddać. Muszę walczyć. Będę walczyła dla niego, tak samo, jak on zginął dla mnie.


_________________________________________________________________________________


Moi najukochańsi czytelnicy... to już ostatni rozdział (tej historii). Następny będzie epilog. Szczerze? Naprawdę ciężko mi się to pisało, ale mam nadzieję, że dałam radę i że rozdział się Wam podoba :)
No cóż... epilog pojawi się w listopadzie (dokładniej w drugim tygodniu listopada) i tak samo będzie z prologiem nowego opowiadania... z tym że prolog nowego opowiadania pojawi się 20 listopada... czyli dokładnie w drugą rocznicę premiery Kosogłosa cz.2 :) 
Powered By Blogger