sobota, 31 sierpnia 2019

Zakończenie działalności bloga

Cześć, 
prawdopodobnie po raz ostatni piszę jako love dream. Chciałabym się pożegnać. 
Pożegnania są niezwykle trudne i w sumie chyba dlatego tak bardzo je odwlekałam. Szczerze chciałabym się cofnąć do tego 2015 roku i pisać tu na nowo, czuć tę samą ekscytację i radość z blogowania, znów czytać wszystkie te cudowne komentarze i wchodzić w interakcje z czytelnikami. Czas, gdy prowadziłam tego bloga, tak naprawdę, był dla mnie wspaniałym czasem, pełnym pozytywnych zmian w moim życiu, ale muszę ruszyć naprzód i przestać żyć tym, co już było. To wszystko już się wydarzyło i cóż... powrót jest niemożliwy. Choć przyznam, że pisząc to, powróciłam do starej playlisty, która pomagała mi pisać przez długi czas, myślami wracam do tej lutowej nocy, gdy postanowiłam opisać historię mojej ulubionej postaci z serii, która tak wiele dla mnie znaczyła. Czytam również stare komentarze i płaczę. Płaczę, bo pamiętam każdy komentarz i każde czytanie ich po raz pierwszy, pamiętam z jaką niecierpliwością na nie czekałam. Płaczę, bo wiem, że wraz z tym postem kończy się niezwykle ważny etap mojego życia. Nie jestem już nastolatką. Nie jestem już gimnazjalistką. Nie jestem już licealistką. Nie jestem już niepoprawną marzycielką. Nie jestem już "zakochaną w Finnicku, miłośniczką niemiłosiernie długich komentarzy", jak to określałam siebie w komentarzach na innych blogach. Nie jestem już love dream. Po prostu te czasy się skończyły, ale cieszy mnie to, że zawsze będę mogła do nich wrócić. 
Przepraszam, że nie dokończyłam nowej historii. Nie byłam w stanie tego zrobić. Całe zaczęcie tej historii to był błąd, to było przedłużanie tego, co miało nastąpić i powinno nastąpić już dawno. Przepraszam. 
Chcę też podziękować wszystkim, którzy jakoś zawędrowali na tego bloga. To nadal wiele dla mnie znaczy. 
Dobrze, czas zakończyć ten etap na dobre. Pamiętajcie, że kocham Was wszystkich. 

Po raz ostatni, 
love dream. 

PS Będę tu czasem wracać, więc jeśli chcecie napisać jeszcze jakieś komentarze to najprawdopodobniej je przeczytam i odpowiem :) 

wtorek, 18 czerwca 2019

Decyzja zapadła

Dziś oficjalnie informuję, że blog wraz z nadejściem nowego roku szkolnego zakończy swoją działalność. 
Decyzja, która zapadła była dla mnie niezwykle trudna, lecz postanowiłam być szczera z Wami i ze sobą... blog i tak jest martwy od dłuższego czasu. Nie ma sensu dłużej tego ciągnąć.
Przyznaję się, że... ja po prostu już tego nie czuję, ale nie chciałam zawieść czytelników tego bloga, czyli Was. Pisanie od pewnego czasu sprawia mi znaczne problemy, a pisanie fanfiction o książkach, które przeczytałam lata temu nie jest proste, bo zapominam wielu szczegółów, a serii nie zamierzam czytać ponownie, z racji tego, że jestem kompletnie innym człowiekiem niż wtedy i nie chcę, żeby moje postrzeganie tej trylogii w jakiś sposób się zmieniło. Igrzyska wiele zmieniły w moim życiu i wolałabym, aby waga tej serii pozostała niezmieniona. Ten blog także miał na mnie ogromny wpływ, dlatego też podjęcie tej decyzji, było dla mnie niezwykle trudne, ale jednocześnie konieczne. 
Mam nadzieję, że nie macie mi za złe tego, że tak długo Was zwodziłam, mówiąc, że będę kontynuować, a ostatecznie postanowiłam zakończyć swoją blogową przygodę. 

Dziękuję, że byliście ze mną tyle lat.
love dream 

niedziela, 24 marca 2019

4 blogowe urodziny

Halko, halko? Jest tu ktoś jeszcze? Mam taką nadzieję, bo dziś wielki, wielki, wielki dzień.
Jak widzicie ostatnio blog świętował swoje 4 urodziny (było to 28.02)! Zazwyczaj urodzinowe wpisy były przepełnione optymizmem i wdzięcznością, jednak ten będzie się nieco różnił, ponieważ... no statystyki najlepsze nie są, a i w moim życiu jest nieco trudniejszy okres.
Dobrze... ale może zacznę od wytłumaczenia się. Ogólnie blog ten zakładałam, gdy byłam jeszcze w gimnazjum, była to ostatnia klasa i od tamtego momentu minęło już 4 lata, a co za tym idzie... obecnie jestem już studentką i w świecie fanfiction zaczynam się czuć jak dinozaur, ale to nie o to chodzi. Ostatnio w moim życiu wiele się zmieniło i wciąż się zmienia i po prostu nie zawsze mam siłę na pisanie, ale naprawdę staram się wykrzesać z siebie odrobinę więcej energii i napisać kolejne rozdziały, w najbliższym czasie pojawi się tu rozdział 7, bo jest już prawie ukończony. Wiem, że ostatnio bardzo zawaliłam, ale naprawdę liczę na to, że mnie zrozumiecie. Po prostu ostatnio mam gorszy okres w życiu i nawet, kiedy znajduję trochę czasu i siadam przed komputerem, żadne słowa nie chcą przelewać się na ekran monitora, żadne obrazy nie pojawiają się w mojej głowie i wtedy po prostu rezygnuję. Poza tym muszę się przyznać, że ostatnio skupiam się raczej na innej, nieco mi bliższej niż pisanie, formie sztuki. Jednak obiecuję, że na blogu będą pojawiać się nowe rozdziały, jeśli nadal tego chcecie, oczywiście.

Dobrze, a jak wyglądają roczne statystki?
Szczerze? Chyba wolałabym darować sobie pisanie ich, bo są naprawdę bardzo złe. Wiem, że głównie jest to wina tego, że praktycznie opuściłam bloga, ale... liczę na to, że mi wybaczycie.

A tak już bardziej optymistycznie... jejku! To naprawdę 4 lata! Od czterech lat rozwijam swoją pasję, jaką jest pisarstwo i po prostu nie mogę w to uwierzyć! Pamiętam to wszystko, jakby to było wczoraj, a nie cztery lata temu! Pamiętam to podekscytowanie, gdy pisałam pierwszy rozdział, pamiętam moment, gdy klikałam "opublikuj", pamiętam to szczęście, gdy zobaczyłam zwiększającą się liczbę wyświetleń. Pamiętam, każdy opublikowany przez Was komentarz i to jaką radość sprawiało i nadal sprawia mi, czytanie tych wszystkich cudownych słów. Dziękuję Wam za to! Wciąż nie mogę uwierzyć, że minęły już cztery lata... ten blog to niezwykle istotny etap mojego życia i wiele mu zawdzięczam, dlatego raz jeszcze pragnę Wam podziękować, bo gdyby nie wy, najprawdopodobniej prędzej, czy później bym się poddała, myśląc, że nie wyszło mi, bo jestem beznadziejna... nie wiem, gdzie bym była teraz, gdyby nie ten blog i Wy. 
Muszę Wam się również przyznać do tego, że poważnie myślę o zakończeniu tego bloga i skróceniu historii Finnicka i Annie do minimum... w pewnym sensie nie chcę ciągnąć tego bardzo na siłę. Dlatego chcę poznać Waszą opinię... uważacie, że powinnam zamknąć bloga teraz, nie kończąc nowego opowiadania? A może chcecie abym dokończyła tę historię pisząc jeszcze wiele rozdziałów? Czy dokończyć, ale skrócić do minimum? Decyzję zostawiam Wam, ale jeśli nie pojawią się żadne głosy w tej sprawie to decyzję podejmę sama i ogłoszę ją do końca kwietnia tego roku. 

poniedziałek, 24 grudnia 2018

Wesołych świąt!

Moi kochani czytelnicy!
Życzę Wam niezwykle wesołych świąt, spędzonych w gronie najbliższych, w magicznej atmosferze ♥♥♥
A jeśli jesteście ciekawi, jak z nowym rozdziałem, to powiem, że istnieje duże prawdopodobieństwo, że pojawi się jeszcze w tym roku :D

piątek, 9 listopada 2018

Rozdział 6

Kuchnia w domu rodziny Cresta była niewielka, trzy ściany były zajęte wiszącymi i stojącymi szafkami, które mimo upływu wielu lat wciąż były nieskazitelnie białe, dokładnie w miejscu, dzielącym je na pół, mieściła się kuchenka. Naprzeciwko drzwi znajdowała się stara lodówka, a w samym środku pomalowanego na turkus pokoju, stał niewielki, drewniany, okrągły stół, przy którym domownicy ledwo co się mieścili. Początkowo do stołu dostawione były dwa krzesła, jednak z czasem rodzina rozrosła się, więc trzeba było dostawić również nowe. Każde z siedzisk było inne, tak samo, jak nowi członkowie rodziny. No może poza Willem i Billem, bo oni nie różnili się od siebie wyglądem, ani charakterem, ale oni mieli jedno wspólne siedzisko, które było na tyle duże, że mogło pomieścić obydwóch na raz. 
Na swoim, brązowym, oplecionym siatkami krześle, właśnie siedziała Annie, na jej piegowatych policzkach pojawiły się wypieki, dlatego też dziewczynka mocniej pochyliła się nad herbatą, udając, że napawa się zapachem, przygotowanego przez jej matkę naparu z zawartością co najmniej czterech kostek cukru. Trzynastolatka po raz pierwszy w życiu była niezwykle szczęśliwa, że jest posiadaczką nieokiełznanych włosów, których rude kosmyki, w tej chwili, osłaniały jej twarz, przed zaciekawionym wzrokiem zielonych oczu matki. 
   — Kochanie... porozmawiajmy o tym chłopcu, co? — zaczęła jej matka. Annie jedynie zrobiła przerażoną minę i jeszcze bardziej pochyliła się nad parującym napojem, niemalże wkładając nos do kubka. Po chwili dziewczynka podniosła wzrok na kobietę i westchnęła cicho. Wiedziała, że było już za późno, aby się wycofać. Jej matka potrafiła być niezwykle uparta. 
   — No dobrze... — odparła cicho. Jej starsza o dwadzieścia trzy lata matka uśmiechnęła się promiennie, właściwie to można byłoby przysiąc, że przez chwilę na twarzy tej dorosłej kobiety, pojawiło się typowe nastoletnie podekscytowanie, towarzyszące rozmowom o chłopakach.  Kobieta usiadła na krześle obok córki, a przed sobą postawiła kubek z parującą herbatą.
   — Czyli ten chłopiec to kolega Dennisa, tak? — spytała, robiąc, co w jej mocy, aby głos nie zdradził towarzyszącego jej podekscytowania, co szczerze powiedziawszy, średnio jej wyszło. Młodsza z kobiet jedynie westchnęła.
   — Tak, chodzą razem do klasy — odparła cicho i znów spuściła wzrok.
   — A wy jak się poznaliście? — Annie spojrzała na chwilę w oczy matki.
   — Bo... my praktycznie się nie znamy... raz rozmawialiśmy, kiedy zgubił Brytana, a ja go znalazłam, a potem raz... znaczy nic — odparła szybko, opuszczając wzrok na swoje kolana, aby uniknąć ciekawskiego spojrzenia matki. 
   — Co "raz"? Annie... możesz mi powiedzieć! — powiedziała kobieta, nieco zbyt entuzjastycznie. Annie poddała się. Chciała zachować ten taniec w tajemnicy, ale nie pomyślała wcześniej, więc teraz nie było sensu tego ukrywać.
   — Zatańczyłam z nim... na tygodniówce.


W domu państwa Odair trwała właśnie awantura. Pośrodku ogromnego salonu, pomalowanego na bordowo, stała dwójka dorosłych ludzi, którzy zachowywali się jak zwierzęta, krzycząc na siebie, nie zważając na małą dziewczynkę, zamkniętą w swoim pokoju, zwiniętą w kłębek i płaczącą w poduszkę. Kolejny raz Finnick Odair stał się przyczyną kłótni w swoim domu, a jego młodsza siostra miała tego serdecznie dość, zwłaszcza że tym razem brat nie mógł przyjść do jej pokoju i po prostu z nią porozmawiać, zajmując jej czas i myśli, a tym samym pocieszyć jej, jak był w zwyczaju robić. Może dlatego ta kłótnia rodziców była dla Ami jeszcze bardziej bolesna niż zwykle? 
Do uszu dziewczynki docierały jedynie strzępki z ich niezwykle burzliwej rozmowy. 
   — Oczywiście! To ZAWSZE jest moja wina! Pragnę ci przypomnieć, że to TWÓJ syn! — krzyknął pan Odair. Jego głos był przepełniony emocjami.
   — Gdyby nie ty w ogólnie nie nosiłby tego przeklętego nazwiska! — wykrzyczała jego żona. 
   — Gdyby nie ty, miałby ojca! Mogłaś mu powiedzieć o ciąży przed dożynkami! — warknął mężczyzna.
   — To cios poniżej pasa! Wiesz, jak go kochałam! — Lyssa Odair, najbardziej zamknięta w sobie, bezuczuciowa istota, po raz drugi podczas tego feralnego tygodnia płakała.
   — Wiem. Kochałaś go i nadal kochasz, bardziej niż kiedykolwiek będziesz w stanie pokochać mnie.
Ami przykryła głowę poduszką. Nie chciała tego dłużej słuchać. Czuła, że było to nie w porządku. W końcu zmęczona zasnęła i obudził ją dopiero jej ojciec, który usiadł na łóżku i delikatnie pogłaskał córkę po ramieniu. Dziewczynka podniosła na niego wzrok. Przekrwione białka jego oczu wyraźnie kontrastowały z zimnym błękitem jego tęczówek. Płakał. W końcu ten dzień dostarczył mu wiele powodów do łez. Chłopiec, który był dla niego jak syn, został wylosowany do Głodowych Igrzysk, biorąc pod uwagę wszystkie okoliczności, równie dobrze można byłoby nazwać to skazaniem na śmierć, ponadto podczas kolejnej kłótni z żoną, zdał sobie sprawę z tego, że jego uczucia nigdy nie zostaną odwzajemnione. Stracił na to nadzieję. Zawsze wiedział, że nie będzie w stanie rywalizować ze zmarłym ukochanym kobiety swojego życia, jednak miał głupią nadzieję na to, że Lysa będzie w stanie go pokochać.
   — Kochanie, chodź na kolację. Zaraz też zacznie się parada trybutów... zawsze lubiłaś je oglądać — powiedział, siląc się na radosny głos.
    — Nie jestem głodna, a parady nie chcę oglądać bez Finnicka. Jak jego nie ma, to nic nie ma sensu.


Cała rodzina Cresta zasiadła właśnie przed telewizor. Annie z policzkami czerwonymi jak pomidory, usiadła z samego brzegu kanapy, a na jej kolanach usadowił się Brytan, obok niej rozłożył się Dennis,  ostatnie wolne na kanapie miejsce zajęła matka rodzeństwa ze wtulonym w nią Willem, za to jej mąż, trzymający na kolanach Billa, wybrał fotel, dzięki czemu, według Annie, wyglądał niczym król, obejmujący małpkę, a pilot, w jego rękach przypominał berło, którym właśnie wycelował w telewizor.
Rozpoczynała się Parada Trybutów. Wyjechał pierwszy rydwan, na którym stała dwójka młodych ludzi z Dystryktu Pierwszego. Obydwoje musieli mieć osiemnaście lat, wyglądali jak typowi zawodowcy. Obdarzeni urodą i ewidentnie siłą. Obydwoje muskularni, a w ich oczach jaśniała żądza mordu. Blond włosy lśniły niczym złoto tak jak ich złote zbroje, zdobione diamentami. Obydwoje przykuwali wzrok widza, a to oznaczało jedno. Mieli duże szanse na wygraną.
Kolejny rydwan zajmowali trybuci z Dwójki, ich wygląd również zapadał w pamięci. Dziewczyna miała piękne, sięgające pasa włosy w kolorze truskawkowego blondu, przyozdobione malutkimi rubinami i czerwoną, ciągnącą się za rydwanem suknię, która odcieniem przypominała nieco cegły. Jej dystryktowy partner ubrany był w garnitur, w kolorze czerwonego marmuru. Jako partnerzy wyglądali kiczowato, jednak gdy spojrzało się na nich, jak na przeciwników, to byli po prostu piękni.
Dystrykt Trzeci natomiast wyróżnił się na tle swoich poprzedników. Trybutami nie byli wcale silni osiemnastolatkowie, a dwójka chuderlawych dzieci. Chłopak miał zapewne nie więcej niż trzynaście lat, a dziewczynka wyglądała na rok od niego młodszą. Obydwoje ubrani byli w niebieskie kombinezony z przyczepionymi doń lampkami.
Jednak nikt już nie zwracał uwagi na poprzednie dystrykty, ponieważ właśnie wyłonił się rydwan Dystryktu Czwartego. Annie wydała z siebie ciche (i zupełnie nieświadome!) westchnienie, przez co Dennis spojrzał na nią karcąco, a ona zarumieniła się jeszcze bardziej. Samanta ubrana była w białą, zwiewną suknię, która powiewała delikatnie, przywodząc na myśl morską pianę. W jej jasnobrązowe loki wplecione były muszelki. Dziewczyna uśmiechała się pewnie i machała do ludzi, jednak to nie ona przykuwała ich wzrok. Wszyscy patrzyli na jej dystryktowego partnera — Finnicka Odaira. Chłopak miał na sobie jedynie ogrodniczki, jedna z szelek spadła mu z ramienia, odkrywając delikatnie jego tors, ale on zdawał się nie zwracać na to uwagi, był zbyt zajęty machaniem i uśmiechaniem się do kamer i publiczności. Nie był ubrany zbyt intrygująco, dlatego też wyróżnił się z tłumu, ponadto biła od niego ogromna charyzma. Po tym, jakimi brawami został obdarzony, było wiadomo, kto stał się faworytem widzów. Annie z jednej strony bardzo cieszyła się z tego powodu, bo dzięki temu chłopak miał większe szanse na przeżycie, jednak przez myśl przemknęło jej także to, że nawet jeśli Finnick wróciłby do Czwórki, to jej nigdy nie uda się zdobyć jego serca, w końcu teraz miał miliony wielbicielek, a ona nie była lepsza od żadnej z nich. Oczywiście dziewczyna od razu skarciła się za to, że o tym pomyślała, w końcu najważniejsze było to, żeby Finnick wrócił do Czwórki, do tego malutkiego szczeniaka, którego trzynastolatka właśnie trzymała na kolanach, żeby wrócił również do niej, nawet jeśli miałaby być tylko młodszą siostrą jego najlepszego przyjaciela.

_________________________________________________________________________________


Moi kochani czytelnicy! Przepraszam, że musieliście tak długo czekać na nowy rozdział, wiem, że zawaliłam... na swoje usprawiedliwienie powiem, że elektronika ewidentnie mnie nie lubi! Niestety to moje kolejne podejście do tego rozdziału, ponieważ poprzednie mi się usunęło... dlatego też jest nieco krótszy. Liczę na to, że jednak się Wam spodobał, a swoją opinią podzielicie się ze mną w komentarzu (jeśli powiem, że mam dziś urodziny to przekonam Was do skomentowania? Bo tak właśnie jest... kończę dziś dziewiętnaście lat i jakoś tak dziwnie się z tym czuję... znaczy no... są ostatnie minuty moich urodzin, ale nadal trwają!). No cóż... nowy rozdział pojawi się wkrótce (czy z tym wkrótce nie przypominam kogoś? Takiego pewnego ukraińskiego wokalisty, który reprezentował swój kraj na tegorocznej Eurowizji? XD No cóż... moje "soon" też trwa wieczność XD). Naprawdę postaram się napisać nowy rozdział znacznie szybciej, żebyście nie musieli już tak długo czekać :)
PS Jeśli zauważyliście jakieś błędy to koniecznie mi o tym napiszcie! :D

wtorek, 28 sierpnia 2018

3,5 roku bloga + przeprosiny (czy zawieszam bloga?)

Myślę, że po raz pierwszy udało mi się wymyślić w miarę pasujący tytuł... no dobra... nie przedłużajmy tego niepotrzebnie. (Odpowiedź na pytanie w tytule, pojawi się w trakcie postu, więc zapraszam do czytania wszystkiego!)
Jejku... kiedy sobie pomyślę, że za kolejne pół roku, minie dokładnie 4 lata, od kiedy piszę, to czuję się tak hmmm... dziwnie? Tak, "dziwnie" to najlepsze określenie. Z jednej strony czuję się nieco staro, bo w końcu cztery lata to wydaje się szmat czasu! Z drugiej strony mam wrażenie, że jestem dopiero nieopierzonym kurczakiem w pisaniu, bo tak naprawdę... czym są te cztery lata w porównaniu do chociażby dziesięciu? Ale nieważne, bo jak zwykle rozpisuję się na kompletnie inny temat. 
Na początku dziękuję Wam wszystkim, tym, którzy czytają, zostawiają komentarze i po prostu bardzo mnie wspierają. Jesteście dla mnie, jak taka blogowa rodzina i... chyba nie da się wyrazić słowami tego, jak bardzo się cieszę, że Was mam. 
Ostatnie pół roku (a właściwie to i ostatni rok) był naprawdę trudnym okresem w moim blogowym (i nie tylko) życiu. Sami rozumiecie... zmiana goni zmianę, a ja po prostu w pewnym momencie przestałam wyrabiać. Dlatego ostatnio postanowiłam, że trochę odpocznę od komputera, od pisania, od ciągłego planowania rozdziałów, po prostu potrzebowałam odpoczynku, bo w pewnym momencie... nie byłam w stanie napisać nawet jednego słowa. Nie chciałam zmuszać się do pisania, wiedziałam, że to nie miałoby najmniejszego sensu, pisanie to moja pasja, coś, co mimo wszystko kocham, a takie zmuszanie się do tego... jedynie by mnie od tego odsunęło... poza tym... każdy "wymuszony" rozdział jest znacznie gorszy jakościowo. Dlatego uznałam, że przyda mi się odpoczynek. Nie myślcie jednak, że przez cały ten czas nie robiłam nic i jedynie się leniłam! Zamiast pisania... realizowałam inne swoje pasje, takie jak chociażby rysowanie i cóż... jeśli chcecie dowiedzieć czegoś więcej o moich rysunkach, życiu i pisaniu (nie tylko bloga) to zapraszam na mojego twittera. Prawdą jest, że ostatnio nic ciekawego tam nie publikowałam, ale planuję zacząć wstawiać tam swoje rysunki, fragmenty z książki, którą piszę i cytaty z nadchodzących rozdziałów, a także jakieś moje bardziej ogólne przemyślenia. Planowałam również podać tu swojego instagrama, jednak uznałam, że to jeszcze nie jest odpowiedni moment.
Jeśli chodzi o odpowiedź na pytanie z tytułu... planuję tu wrócić, więc nie, nie zawieszam bloga, był to w pewnym sensie clickbait, chociaż przyznam, że naprawdę o tym myślałam... jednak uważam, że ten odpoczynek, który był ostatnio to było takie nieoficjalne zawieszenie bloga. Teraz jednak zostanie on odwieszony i postaram się być tu nieco bardziej aktywna. Chociaż pisanie nowych rozdziałów wciąż jest dla mnie dość kłopotliwe... najchętniej przeskoczyłabym kilka lat w fabule i pisała o trochę późniejszej relacji Finnicka i Annie, jednak do tego potrzebuję jeszcze kilka rozdziałów. 
No dobrze... dziękuję Wam bardzo za to, że pomagacie mi prowadzić tego bloga już od 3,5 roku! Jesteście najwspanialszymi czytelnikami na świecie! ♥♥♥
Przy okazji... jestem ciekawa, czy zauważyliście, że zmieniłam zdjęcie profilowe? Co myślicie o tym nowym? Bo ja przyznam, że jak tylko zobaczyłam te zdjęcie to się zakochałam i musiałam je ustawić na profilowe. Wydaje mi się, że to zdjęcie całkiem do mnie pasuje.
Nowy rozdział pojawi się we wrześniu (prawdopodobnie na początku) :)
Och! Jeszcze jedno! Ostatnio przeglądałam stare posty na tym blogu i tak pomyślałam, że może zrobilibyśmy małe Q&A? Co myślicie? Jeśli jesteście za, to zostawiajcie mi pytania w komentarzach :D 

niedziela, 8 lipca 2018

Rozdział 5

Annie nie sądziła, że zna tak wiele przekleństw, dopóki nie zaczęła w myślach wyklinać swoich młodszych braci. Will i Bill zrobili poważny błąd, wołając mamę, bo Annie i Dennis nie zamierzali puścić im tego płazem. Rodzeństwo siedziało właśnie w salonie ze spuszczonymi głowami, a ich mama urządzała im wykład o zaufaniu i braku zgody na trzymanie zwierząt w ich domu, który zwieńczyła słowami "Jak ojciec wróci, to razem podejmiemy decyzję w sprawie waszej kary". Ku uciesze córki, kobieta nie wspomniała nic o psie i o tym, że nie może zostać, racja – mówiła o tym, że nie zgadzała się na zwierzęta w domu, ale ostatecznie nie powiedziała, że Brytan musi odejść. Annie napawało to optymizmem, jednak jej starszy brat nie był dobrej myśli. 
   — No po prostu świetnie... już pomogłem kumplowi... kiedyś zabiję tych gówniarzy... — mruczał pod nosem, kiedy tylko ich matka wyszła do kuchni. 
   — Nie bądź aż takim pesymistą... może zgodzą się, żebyśmy zatrzymali Brutusa do powrotu Finnicka? — wyszeptała dziewczyna, poklepując brata po ramieniu. 
   — A jeśli nie? A nawet, jak się zgodzą zatrzymać go do jego powrotu... to, co się stanie, jeśli Finnick nie wróci żywy? — odwarknął w odpowiedzi, Annie natychmiast odsunęła dłoń i spojrzała na niego z wyrzutem w zachodzących łzami oczach. 
   — Jak możesz tak myśleć? To twój przyjaciel! Chyba nigdy nie wierzyłeś w to, że może to wygrać! — wykrzyczała, zapominając o tym, że w pokoju obok ich matka przygotowywała obiad. 
   — Oczywiście, że w niego wierzę! I naprawdę chcę, żeby to wygrał! W końcu w odróżnieniu od ciebie ja go znam i się z nim przyjaźnię! Ale spójrz na jego sytuację z logicznego punktu widzenia! On ma czternaście lat, na trójząb Posejdona! Widziałaś jego przeciwników? Widziałaś! Więc przestań być taką niepoprawną optymistką i zejdź na ziemię! Finnick nie ma wielkich szans! — wykrzyknął, jego słowa były pełne goryczy. 
   — Jesteś idiotą — wykrzyczała w złości, po czym pobiegła w stronę swojego pokoju, gdzie przeniósł się Brytan.


Czternastolatek nie do końca dobrze się czuł, gdy zupełnie nagi leżał w wannie, a grupka nieznanych mu, bardzo dziwnie wyglądających Kapitolińczyków czyściła go i poddawała wielu zabiegom pielęgnacyjnym, o których chłopak nigdy wcześniej nawet nie słyszał.
   — Nie bądź taki nieśmiały, chłopcze. Możesz się do nas odzywać, nie gryziemy, chociaż może niektórzy z nas wyglądają, jakby mieli na to ochotę — powiedziała kobieta, którą nazywano Sylvie, po czym odsłoniła w uśmiechu rządek zębów o kolorze niebieskim, zupełnie jak jej oczy i włosy. Finnick zaśmiał się, choć jej żart wcale nie był taki śmieszny, jednak zrobienie tego wydawało mu się być w dobrym tonie.
   — Nie chciałem wam przeszkadzać swoim gadulstwem — oznajmił.
   — Nonsens, chłopcze! — krzyknął łysy mężczyzna z wytatuowanym smokiem na środku głowy, zwany Filtem, choć możliwe, że po prostu to powiedział, przez ich akcent bardzo trudno rozróżnić ton głosu — Gadulstwo nam nie przeszkadza! Wręcz przeciwnie! Nam pomaga! Może ty po prostu nie chcesz z nami rozmawiać! Hę?
   — Jak może mi to pan sugerować? — spytał Finnick z wyraźnym wyrzutem w głosie, jednocześnie zachowując raczej żartobliwy ton całej konwersacji, choć ewidentnie nie wszyscy to wyczuli.
   — Dokładnie, Filt! Wstydź się! To było bardzo nieuprzejme z twojej strony! Ten młodzieniec jest tu po raz pierwszy, pewnie jest odrobinę speszony! — nakrzyczała na niego kobieta o dziwnych, napompowanych niczym pontony ustach, pomalowanych na czarno tak jak białka i tęczówki jej oczu. Miała oczywiście rację, Finnick czuł się speszony, chociaż powiedzenie, że był odrobinę speszony to tak, jak powiedzieć, że Mroczne Dni były jedynie drobnym nieporozumieniem.
   — Ja? Nieuprzejmy? Nawet nie wiesz, jak mnie tym zraniłaś, Lysso! — odparł obrażony Filt, po czym założył ręce na piersi i spojrzał na kobietę z ukosa. Finnick za to zwrócił uwagę na imię kobiety. Takie samo nosiła jego matka.
   — Lyssa? Moja matka ma tak na imię — oznajmił, przerywając tym samym kłótnię, zanim ta zdążyła się na dobre rozpocząć, co na pewno miałoby miejsce, ponieważ kobiecie ewidentnie nie spodobało się nieprzyjazne spojrzenie kolegi z pracy.
   — Ooo... w takim razie ma ona niezwykle piękne imię — powiedziała dumna kobieta, ignorując pogardliwe prychnięcie Filta. — Pewnie bardzo za nią tęsknisz, co?
   — Nie koniecznie... — odpowiedział.


Annie nie zauważyła powrotu swojego ojca do domu, była zbyt zajęta płaczem i przytulaniem się do Brytana, który wykończony po trudnych i nieudanych próbach uspokojenia i pocieszenia dziewczynki, poddał się i zasnął. Dlatego, kiedy jej matka poprosiła ją o przyjście do salonu, trzynastolatka nie wiedziała, o co może chodzić. Właściwie, nawet nie chciała wiedzieć.
Gdy tylko weszła do salonu, zobaczyła siedzącego na fotelu starszego brata, dwa siedzące na kanapie pięcioletnie i zadziwiająco spokojne w tej chwili potwory, a także stojących przed telewizorem rodziców. Pierwsza myśl, jaka przyszła Annie na myśl, to to, że coś złego się stało. Dopiero potem uświadomiła sobie, że w tym dziwnym spotkaniu rodzinnym musi chodzić o małego szczeniaczka, należącego do chłopaka, który wkradał się w jej serce.
   — Annie... usiądź, chcemy z wami poważnie porozmawiać... — powiedziała młoda kobieta, po czym spojrzała na wyższego od niej o głowę męża. Ich córka potulnie pokiwała głową i zajęła miejsce obok młodszych braci.
   — Wasza mama powiedziała mi o tym, że potajemnie przygarnęliście psa — wyznał ojciec, po czym spojrzał na dwoje najstarszych dzieci z wyrzutem w swoich zielonych oczach, które odziedziczyła po nim jego jedyna córka.
   — To nie tak... Annie nic o tym nie wiedziała... to wszystko moja wina, ona chciała wam o tym powiedzieć — wyszeptał drżącym głosem Dennis, co mocno zdziwiło jego siostrę.
   — Teraz nie ma to żadnego znaczenia... chcemy wiedzieć, dlaczego to zrobiliście... — oznajmiła pani Cresta, siląc się na swój naturalny i miły ton.
   — To pies najlepszego przyjaciela Dennisa... — zaczęła Annie.
   — Finnicka Odaira — dokończył jej brat. Ich rodzice wymienili porozumiewawcze spojrzenia. Pamiętali nazwisko chłopca, który w tym roku został wylosowany do Głodowych Igrzysk. Nazwisko każdego trybuta jest pamiętane do momentu, gdy powróci z Igrzysk. Jeśli wróci w chwale, zapamiętany zostanie na zawsze. Jednak, jeśli da się zabić, pamięta o nim jedynie rodzina i bliscy.
   — To on w tym roku reprezentuje Czwórkę na Głodowych Igrzyskach, prawda? — spytała kobieta, siadając na podłokietniku fotela, zajmowanego przez jej pierworodnego, po czym objęła chłopca. W odpowiedzi na zadane pytanie czternastolatek jedynie pokiwał głową.
   — Skoro się przyjaźniliście, to czemu nigdy nie zaprosiłeś go do domu? — spytał ojciec. Na twarz najstarszego z rodzeństwa Cresta, wpłynął rumieniec wstydu. Annie rozumiała, że Dennis wstydził się zapraszać Finicka, ale nie chciał ranić rodziców, dlatego też, zanim on zdążył się odezwać, jego siostra zabrała głos.
   — To przeze mnie. — Gdy tylko to powiedziała, twarze wszystkich zgromadzonych w pokoju, zwróciły się w jej stronę. — Dennis wie, że... że Finnick mi się podoba i nie chciał, żebym się stresowała, prawda? — Czternastolatek patrzył na siostrę, nie rozumiejąc, o co jej chodzi, dopiero kiedy dziewczynka posłała mu spojrzenie mówiące "Nie wnikaj, po prostu potwierdź moje słowa", zrozumiał jej intencje i przytaknął.
  — Dobrze, Annie... porozmawiamy o tym później? — spytała jej mama, trochę urażona, że jedyna córka nie mówiła jej nic o swojej pierwszej miłości. — Teraz ustalmy co z psem...
   — Tak... ja i wasza mama trochę o tym rozmawialiśmy i doszliśmy do wniosku, że skoro jest to dla was tak ważne to, jeśli obiecacie, że zajmiecie się tym psem najlepiej, jak umiecie, to może z nami zostać. — Dennis spojrzał na ojca, jakby ten właśnie wyznał, że tak naprawdę jest rybą, za to Annie od razu wstała z kanapy i pobiegła uściskać mężczyznę.
   — Musicie też nam obiecać, że będziecie z nami o wszystkim rozmawiać... jesteśmy waszymi rodzicami, my też kiedyś byliśmy młodzi i naprawdę was zrozumiemy, a przynajmniej spróbujemy — dodała ich rodzicielka.


Finnick stał przy rydwanie i próbował nie myśleć o tym, w co ubrała go jego stylistka. Zgodnie z tradycją, ubrany był w strój rybaka, na który składały się krótkie spodenki o kroju ogrodniczek i właściwie tylko tyle. Amilia Field, stylistka trybuta stwierdziła, że chłopak, jak na czternastolatka ma dość męską figurę i bardzo ładnie wyrzeźbione mięśnie, toteż koszulka, która jedynie by je zakryła, jest zbędna. Chłopak był nieco odmiennego zdania i twierdził, że wygląda nie do końca korzystnie, jednak postanowił się nie kłócić. W końcu ludzie w Kapitolu nieco inaczej postrzegają "piękno".
   — Jak się czujesz? — Usłyszał za sobą głos mentorki.
   — Dobrze... żyję... jeszcze — odparł. Cóż... w jego głowie zabrzmiało to, jak żart, dopiero gdy wypowiedział te słowa, zrozumiał, że nie były one na miejscu. Choć ku jego zdziwieniu Mags zaśmiała się.
   — Dobrze, że masz poczucie humoru. Specyficzne, ale masz... bez tego na arenie bywa ciężko, jednak staraj się nie rzucać zbyt kąśliwych uwag, które mogą kogoś zranić. To taka rada na przyszłość, bo w twojej sytuacji lepiej nie robić sobie więcej wrogów — oznajmiła kobieta.
   — Dobrze, przepraszam, wiem, że to było nie na miejscu... — zaczął się tłumaczyć. Kobieta o dziwo znów się zaśmiała.
   — Nie musisz mnie przepraszać, nie uraziłeś mnie tym. Po prostu jest to rada od mentorki, a tych lepiej słuchać.


_________________________________________________________________________________


Hej, hej, hej, na samym początku... przepraszam! Ten rozdział pisało mi się koszmarnie trudno! Dlatego tak długo zwlekałam ze wstawianiem go... poza tym... myślałam, że po maturze będę miała więcej czasu i chęci do pisania, jednak byłam w błędzie... ostatnio nie mam czasu w ogóle i jak się okazuje... jak na razie trudno mi się pisze. Postaram się jednak to zmienić i Was tak nie zaniedbywać.
Liczę na to, że rozdział, choć najlepszy i najdłuższy nie jest, mimo wszystko choć trochę Wam się spodobał :) Oczywiście zachęcam również do wyrażania swojej opinii w komentarzu, bo wiecie... nie ma nic bardziej motywującego niż taki szczery komentarz :) 
Powered By Blogger