FINNICK
Leżę pogrążony w półśnie. Promienie słońca przedzierają się leniwie przez zasłony i padają prosto na moją twarz. Jednak nie przeszkadza mi to w odpoczynku. Dlatego leżę jeszcze przez chwilę, aż w końcu czuję jak ktoś trąca moje ramię.
-Wstawaj, śpiochu - rozlega się melodyjny głos mojej ukochanej, a potem czuję jak delikatnie muska wargami mój policzek.
Uśmiecham się, nie otwierając oczu i rozciągam się. Jedną ręką łapię ukochaną i przewracam na łóżko - na moje nieszczęście upada też na mnie, uderzając łokciem prosto w mój brzuch - co powoduje jej pisk.
-Finnick! Głupku ty! Przez ciebie Mags znów będzie mnie czesać! - krzyczy poddenerwowana.
-Ej! Wypraszam sobie! Nie jestem głupkiem tylko krabem, rybko! I mam prośbę... proszę... zabierz ten łokieć z mojego brzucha - mówię, nie ukrywając bólu.
-Wybacz... kotleciku - mówi i szybko się podnosi.
-Ej... po pierwsze nie mówiłem, że musisz się podnieść tylko, żebyś przestała wbijać łokieć w mój brzuch. Po drugie... nie jestem kotletem! Umyłem się zaraz po powrocie z plaży! - oznajmiam obrażonym tonem i siadam.
-No tak... wybacz... ale ja nigdy nie zapomnę widoku Finnicka w panierce!
-A ja nigdy nie zapomnę widoku mojej rybki w cieście! - oznajmiam z wyraźnie wyczuwalną ironią w głosie.
-Za to ja chyba zacznę nazywać cię paluszkami krabowymi w panierce, może być? - pyta się, zanosząc się śmiechem. Udaję, że się zastanawiam,
-Hmm... myślę, że jeśli dasz mi pięć opakowań cukru w kostkach to mógłbym rozważyć twoją propozycję - oznajmiam, siląc się na powagę.
-Mam rozumieć, że powinnam cię przekupić, żeby móc cię tak nazywać? - pyta.
-Dobrze wiesz, że kocham kostki cukru - usprawiedliwiam się i wstaję z łóżka. Ruszam w stronę szafy.
-Czasem się zastanawiam czy nie bardziej ode mnie - mówi żartobliwie, ale ja i tak podchodzę do niej i obejmuję ją w pasie.
-Dobrze wiesz, że ciebie kocham najbardziej na świecie - szepczę jej w ucho, całuję w policzek i ponownie kieruję się do szafy.
-Wiem i ja też cię kocham - mówi.
-Więc czemu byłaś zazdrosna o kostki cukru? - pytam. Ona wybucha śmiechem.
-Wiesz... lubię patrzeć na takiego ciebie - oznajmia z ogromnym uśmiechem, malującym się na jej cudownej twarzy, który dostrzegam w odbiciu lustra, umieszczonego w środku szafy.
-Półnagiego? - pytam, udając zdziwienie. - Bo wiesz...
-Nie! - zaprzecza szybko i próbuje ukryć rumieńce, które wypłynęły na jej twarz, kiedy zdała sobie sprawę z tego, że stoję przed nią jedynie w krótkich spodenkach, które są moją piżamą. - Na szczęśliwego ciebie. Wiesz... uśmiechniętego i ciągle żartującego... od kiedy zostałam wylosowana... nie często cię takiego widywałam - wyznaje.
-Obiecuję, że teraz zawsze będziesz mnie takiego widywała - oznajmiam i uśmiecham się. Po czym zakładam byle jaką koszulkę.
-Teraz będzie to trudne - zauważa. - Dziś dożynki.
-Wiem... idę coś zjeść, a potem zajmuję łazienkę na dobrą godzinę... będę musiał się przygotować do publicznego występu... no wiesz... muszę przecież jakoś porządnie wyglądać - mówię, a Annie uśmiecha się.
-Ty dobrze wyglądasz nawet w panierce. No ale dobra... idę do Mags... żeby poprawiła mi fryzurę - oznajmia i wybiega z pokoju.
Dożynki czas zacząć. Jak co rok stoję na scenie razem z pozostałymi zwycięzcami Głodowych Igrzysk.W tym roku dołączyła do nas Annie i długa lista zwycięzców, odczytywana w każde dożynki przez burmistrza Dystryktu Czwartego, kończy się właśnie jej nazwiskiem. Jej obecność powinna być dla mnie czymś w rodzaju pokrzepienia, bo wiem, że w tym roku jest bezpieczna... a przynajmniej bezpieczna na tyle na ile jest to możliwe, ale jednak nie pomaga mi to. Przecież i tak muszę odgrywać swoją rolę. Rolę kochanka kobiet zamieszkujących Kapitol. Chociaż jakby się tak zastanowić to jednak czuję się trochę lepiej w związku z tym, że Annie nie zostanie wylosowana, ale nie zmienia to faktu, że czuję się jakbym zaraz miał zwymiotować.
Z moich rozmyślań wyrywa mnie głos Lolity, oznajmiającej, że to panie mają pierwszeństwo. Kobieta rusza w stronę kuli wypełnionej po brzegi karteczkami z nazwiskami dziewczyn w wieku od dwunastu do osiemnastu lat, zamieszkujących Dystrykt Czwarty. Mimowolnie zerkam w tłum, zastanawiając się, która z stojących tu młodych kobiet zostanie wybrana, aby reprezentować nasz dystrykt w krwiożerczym turnieju, zwanym Głodowymi Igrzyskami. Kiedy mój wzrok pada na Evelyn momentalnie go odwracam, zerkając w stronę Annie. Moja ukochana z przejęciem patrzy na przyjaciółkę. Boi się, że do Evelyn nie do końca dotarły moje słowa o zwycięstwie w Głodowych Igrzyskach i mimo wszystko może się zgłosić.
Lolita zanurza dłoń w kuli dożynkowej, przez krótką chwilę zastanawia się, którą karteczkę z tysiąca ma wyłowić. W końcu wybiera jedną i rusza w stronę mównicy, aby po chwili ją rozwinąć i krzyknąć
-Evelyn Molin!
_________________________________________________________________________________
Tak wiem... należy mi się wielka awantura, ale zanim ruszycie na mnie z produktami do przygotowywania ciasta muszę się usprawiedliwić... a przynajmniej spróbować...
W poprzednim tygodniu uczepiło się mnie jakieś wyjątkowo irytujące i namolne choróbsko, a mój laptop powinien zagrać główną rolę w filmie Zbuntowana (tak, wiem, że Zbuntowana to druga część Niezgodnej, ale nie mogłam się powstrzymać, żeby nie użyć jakiegoś książkowo-filmowego porównania :D), bo to robi najlepiej - buntuje się i albo nie wyświetla mi niektórych stron, albo wyłącza się (stosując "cudowną" wymówkę tzw. aktualizację, która trwa zawsze dobre trzy godziny), albo nie zapisuje moich prac... ach!! O ciągle wyłączającym się internecie nawet nie wspomnę... co dokładnie było powodem tego, że niestety się nie wyrobiłam? Już Wam mówię (dobra... piszę :D)... powodem było to, że w niedzielę, kiedy miałam wstawiać rozdział wyłączył mi się internet, a później, kiedy już był... okazało się, że rozdział się nie zapisał... a przynajmniej nie w całości i musiałam go pisać od połowy po raz drugi... dlatego jest teraz taki krótki i tak późno... zwłaszcza, że w tym tygodniu wróciłam do szkoły i musiałam nadrobić wszystko z poprzedniego tygodnia plus zająć się robieniem plakatów i w ogóle...
Dobra... liczę na to, że nie gniewacie się na mnie za tak długie spóźnienie i mam nadzieję, że chociaż trochę spodobał Wam się ten rozdział :)
PS Przepraszam również za to, że ostatnio jestem mało aktywna na innych blogach... po prostu mam mało czasu i nie wyrabiam ze wszystkim... teraz postaram się wszystko nadrobić!! :D