ANNIE
Na prośbę Evelyn wyszłam z pokoju. Nie mam pojęcia dlaczego robi taką tajemnicę z tego kim jest ta trybutka, ale nie zamierzam się z nią kłócić, więc potulnie jak baranek zamykam za sobą drzwi swojego pokoju i ruszam do salonu, w którym siedzą moi rodzice. Dziwnie się czuję w tym domu. Dziwnie się czuję przy rodzicach. Przez wiele lat myślałam, że więcej ich nie zobaczę. Jednak... mimo krzywdy jaką mi wyrządzili swoim zniknięciem... cieszę się, że znów ich mam.
Pierwszy zauważa mnie ojciec.
— Annie? Co tu robisz? Myślałem, że rozmawiasz z Finnickiem. — Na dźwięk imienia Finnicka, wypowiedzianego przez mojego ojca, matka wzdrygnęła się i zrobiła zdenerwowaną minę. Jej reakcja zawsze po części mnie śmieszy a po części boli.
— Evelyn chciała z nim porozmawiać — odpowiadam i zajmuję miejsce w fotelu, stojącym naprzeciwko kanapy, okupowanej przez moich rodziców.
— I ty tak po prostu wyszłaś z pokoju? A jeśli oni knują jakiś spisek? — pyta moja matka. Zaczynam się śmiać, myśląc, że ta kobieta po prostu żartuje. Jednak po zażenowanej minie ojca i wściekłej minie matki orientuję się, że wcale nie żartowała.
— Ty chyba nie mówisz tego na poważnie? Finnick mnie kocha i na pewno nie będzie knuł jakiegoś spisku z moją najlepszą przyjaciółką — mówię.
— Jesteś pewna? — pyta moja matka.
— Ożeniłem się z paranoiczką — oznajmia mój ojciec, chowając twarz w dłoniach. Swoją uwagą udaje mu się mnie rozśmieszyć.
— Dlaczego ty tak bardzo nie lubisz Finnicka? — pytam matki po chwili.
— Bo mam przeczucie, że cię skrzywdzi — oznajmia stanowczo.
— Kobieto! Miałaś przeczucie, że dobrze zrobimy jeśli na jakiś czas znikniemy z życia naszej córki! — prawie krzyczy mój ojciec.
— Jak możesz? — zaczyna moja matka, nie dane jest jej jednak dokończyć, ponieważ postanawiam jej przerwać.
— Czy moglibyście się nie kłócić? — pytam. Rodzicom nie udaje się odpowiedzieć, bo z mojego pokoju słyszymy wiązankę przekleństw. Wywracam oczami i idę do Evelyn.
Otwieram drzwi i widzę moją przyjaciółkę, która właśnie kopie łóżko i znów przeklina, łapiąc się za nogę. Czasem zastanawiam się która z nas jest tą nienormalną.
— Evelyn! Na Strażnika Dystryktu! Co ty wyrabiasz? — krzyczę. Dziewczyna patrzy na mnie jak na wariatkę.
— "Na Strażnika Dystryktu"? — pyta, wciąż trzymając się za nogę.
— Oj... bo pomyślałam, że fajnie byłoby gdyby było jakieś powiedzonko dotyczące tylko i wyłącznie naszego dystryktu, a na szybko nic innego nie wpadło mi do głowy... — zaczynam się głupio tłumaczyć. Evelyn wybucha śmiechem.
— Zachowujesz się jak dziecko — mówi przez śmiech. Robię obrażoną minę.
— Och... czyżby? Kto to mówi... przed chwilą kopnęłaś moje łóżko... mogę wiedzieć co ono ci zrobiło? — pytam. Mina od razu jej rzednie.
— Nieważne — urywa ostro.
— Zgaduję, że ma to coś wspólnego z rozmową z Finnickiem... o co chodzi? — pytam.
— Nieważne. Może... pogadamy o czymś innym? — Evelyn próbuje wymigać się od odpowiedzi. Dziś dam jej spokój, ale jutro mam zamiar dowiedzieć się wszystkiego od Finnicka.
FINNICK
Jaki wspaniały dzień. Po prostu świetny. Najpierw trybuci, teraz Evelyn... a jeszcze czeka mnie dziś spotkanie z pozostałymi zwycięzcami. Świetnie. W zeszłym roku sobie odpuściłem, ale w tym już muszę iść. Spotkanie ze zwycięzcami jednak nie jest takie złe. Lubię czasem porozmawiać z innymi zwycięzcami. Zdecydowanie gorsze jest to, że potem pewnie spotkam się ze Snowem i dowiem się jaka kobieta postanowiła kupić mnie na kilka najbliższych dni. Po prostu cudownie. Chyba nie mogło być lepiej.
Po całym męczącym dniu wreszcie mogę wziąć prysznic, który zmyje ze mnie wszystkie zmartwienia tego dnia. To niesamowite w jaki sposób działa na mnie woda. Z każdym jej dotknięciem czuję jak wszystkie smutki odchodzą, czuję jak wszystkie problemy znikają. Wiem, że kiedy wyjdę spod prysznica wszystko do mnie powróci, ale teraz chcę jak najdłużej rozkoszować się tym wspaniałym uczuciem błogości, które mnie ogarnęło. Teraz mogę pogrążyć się w marzeniach, odłączając się od tego realnego świata, który czyha na mnie poza kabiną prysznica. Jednak nie chcę teraz o tym myśleć. Chcę myśleć o tym jak spełniam moje marzenia. Chcę myśleć o tym jak Panem staje się wolne. Chcę myśleć o tym jak z Annie biorę ślub. Chcę myśleć o tym jak razem z Annie wychowujemy nasze małe pociechy. Chcę myśleć o tym, że moje życie nawet w jednym stopniu nie przypomina tego obecnego. Chcę myśleć o tym, że jestem szczęśliwy jak każdy inny człowiek w moim wieku. Chcę myśleć o tym, że żyję jak chcę. Chcę myśleć, że dożyję czasów wolnego Panem, w którym moje dzieci mogłyby czuć się bezpiecznie. Chcę myśleć o odrobinie szczęścia.
Odrobina szczęścia. To mi coś przypomniało. W trakcie mojej krótkiej rozmowy z Evelyn... zanim ta rozmowa przekształciła się w kłótnię, dziewczyna powiedziała mi, że będę wujkiem. Na samą myśl się uśmiecham. Lubię dzieci. Będę musiał spytać Annie czy już rozmawiała o tym z moją kuzynką. Jeśli tak i jeśli naprawdę Marlene oczekuje potomka to chyba odwiedzę jakiś sklep z zabawkami.
Po jakiejś godzinie wychodzę spod prysznica, ubieram się i ubrany, odświeżony i choć trochę zrelaksowany idę do salonu, gdzie na kanapie siedzi Mags. Siadam obok niej.
_________________________________________________________________________________
Dawno mnie nie było... przepraszam Was za to, ale zrozumiecie... najpierw zakończenie, a potem miałam małe problemy z komputerem (na szczęście nic poważnego i obeszło się bez naprawy). Zresztą nie będę się tłumaczyć. Zawiodłam Was i tyle. Bardzo Was za to przepraszam i mam nadzieję, że pomimo tak długiej przerwy zostaliście tu ze mną :)
Ten rozdział... przepraszam. Naprawdę ciężko znów wbić się w pisanie po tak długiej przerwie. Poza tym ten rozdział to tylko taka "przejściówka" i "zapychacz" (nie mam pojęcia czy ktoś oprócz mnie tak mówi na niektóre rozdziały, więc wyjaśnię o co chodzi), czyli... rozdział jest tylko po to, żeby nie przenosić się za bardzo w czasie do przodu i żebym znów mogła wbić się w rytm pisania. Poza tym... ten rozdział to tylko cisza przed burzą. Dlatego proszę... wybaczcie, że jest słaby i krótki. Potem będzie już lepiej :)
A poza tym... co myślicie o Finnicku jako wujku? Sprawdzi się w nowej roli? XD
Następny rozdział będzie... jak najszybciej. Jednak wcześniej pojawi się ostatnia miniaturka z serii o Fredzie i George'u na blogu z miniaturkami. Miniaturka jest ukończona w 50%. Dlatego długo na nią nie będziecie musieli czekać :)
Życzę Wam udanych wakacji!! :) ♥
PS Jeśli znaleźliście jakiś błąd to mi napiszcie w komentarzu, a ja poprawię :)
Och... no i nie wiem czy wiecie, ale dziś są trzydzieste urodziny Sama Claflina :) Z tej okazji życzę mu (choć wiem, że tego nie przeczyta) wszystkiego najlepszego, więcej wspaniałych ról we wspaniałych filmach, nagród i spełnienia marzeń :)
Po jakiejś godzinie wychodzę spod prysznica, ubieram się i ubrany, odświeżony i choć trochę zrelaksowany idę do salonu, gdzie na kanapie siedzi Mags. Siadam obok niej.
— Nad czym tak myślisz? — pytam.
— Zastanawiam się nad taktyką naszych trybutów. Są denerwujący, ale trzeba im pomóc... — oznajmia moja mentorka.
— Na arenie dołączą do Jedynki i Dwójki. No wiesz... zawodowcy powinni dołączyć do zawodowców, prawda? Dziewczyna na wywiadzie oczaruje sponsorów swoją pewnością siebie i zaradnością. Chłopak też będzie pewny siebie i zwróci ich uwagę swoją waleczną naturą. Co ty na to? — proponuję.
— Finnick... jak ty to robisz? Jesteś mentorem znacznie krócej niż ja, a wymyślanie strategii nowych trybutów idzie ci znacznie łatwiej niż mi kiedykolwiek... chyba muszę zacząć się tego od ciebie uczyć — oznajmia kobieta z uśmiechem.
— Nie mam pojęcia dlaczego... może mam wrodzony talent? Ludzie mają różne talenty... niektórzy do rysowania, inni do śpiewania, jeszcze inni do pisania... a ja do wymyślania taktyki... ktoś chce się wymienić na rysowanie, albo pisanie? Śpiewanie też może być — żartuję. Mags zaczyna się śmiać. Śmiech ważnych dla mnie osób zawsze sprawia mi ogromną radość.
— Oj Finnick, Finnick... nie wiem co ja bym bez ciebie zrobiła — mówi, rozciągając usta w uśmiechu.
— Na pewno byś się nudziła — oznajmiam.
— Na pewno — odpowiada.
— Wiesz... rozmawiałem dziś z Annie... i Evelyn i... z tego co wiem to... zostanę wujkiem. Podobno Marlene spodziewa się dziecka — oznajmiam.
— To wspaniale! — Mags cieszy się razem ze mną.
— Wiem, ale jeszcze nie jestem tego pewien... — oznajmiam.
— Ja jestem pewna. Będziesz wujkiem Finnick. Brat mi powiedział jak żegnał się ze mną przed Igrzyskami — oznajmia nasza tegoroczna trybutka, która właśnie wchodzi do salonu.
_________________________________________________________________________________
Dawno mnie nie było... przepraszam Was za to, ale zrozumiecie... najpierw zakończenie, a potem miałam małe problemy z komputerem (na szczęście nic poważnego i obeszło się bez naprawy). Zresztą nie będę się tłumaczyć. Zawiodłam Was i tyle. Bardzo Was za to przepraszam i mam nadzieję, że pomimo tak długiej przerwy zostaliście tu ze mną :)
Ten rozdział... przepraszam. Naprawdę ciężko znów wbić się w pisanie po tak długiej przerwie. Poza tym ten rozdział to tylko taka "przejściówka" i "zapychacz" (nie mam pojęcia czy ktoś oprócz mnie tak mówi na niektóre rozdziały, więc wyjaśnię o co chodzi), czyli... rozdział jest tylko po to, żeby nie przenosić się za bardzo w czasie do przodu i żebym znów mogła wbić się w rytm pisania. Poza tym... ten rozdział to tylko cisza przed burzą. Dlatego proszę... wybaczcie, że jest słaby i krótki. Potem będzie już lepiej :)
A poza tym... co myślicie o Finnicku jako wujku? Sprawdzi się w nowej roli? XD
Następny rozdział będzie... jak najszybciej. Jednak wcześniej pojawi się ostatnia miniaturka z serii o Fredzie i George'u na blogu z miniaturkami. Miniaturka jest ukończona w 50%. Dlatego długo na nią nie będziecie musieli czekać :)
Życzę Wam udanych wakacji!! :) ♥
PS Jeśli znaleźliście jakiś błąd to mi napiszcie w komentarzu, a ja poprawię :)
Och... no i nie wiem czy wiecie, ale dziś są trzydzieste urodziny Sama Claflina :) Z tej okazji życzę mu (choć wiem, że tego nie przeczyta) wszystkiego najlepszego, więcej wspaniałych ról we wspaniałych filmach, nagród i spełnienia marzeń :)