FINNICK
-Daj już spokój. To tylko złamana ręka. - Mówi Annie. - Za trzy miesiące zdejmują mi gips. Pamiętasz? - Dodaje i znów próbuje sprzątać w salonie.
-Tak, Annie. Pamiętam. Nie mógłbym zapomnieć. Skończ już z tym sprzątaniem. Jeszcze coś ci się stanie. - Mówię.
-Jesteś nadopiekuńczy. - Oznajmia.
-Ja posprzątam. - Mówię i biorę się do roboty. Annie siada na kanapie. - W ogóle to dobrze, że tylko tak to się skończyło. Wiesz jak się wystraszyłem, kiedy zobaczyłem cię nieprzytomną? Potwornie się bałem, że już nigdy nie spojrzę w twoje cudowne oczy. - Dodaję.
-To ty masz wspaniałe oczy. Nie ja. - Odpowiada. - Poza tym nie mówmy już o tym co się stało miesiąc temu.
-Jak sobie życzysz. - Mówię, podchodzę do niej i delikatnie całuję ją w policzek. - O której Evelyn przyjdzie? - Pytam po chwili, bo wiem, że przyjdzie na pewno. Przychodzi codziennie od kiedy Annie wróciła. Na początku kiedy jeszcze nie wiedziała dlaczego Annie skoczyła z okna, myślała, że to przeze mnie i zaczęła krzyczeć na mnie i myślałem, że zaraz się na mnie rzuci. Nie zrobiła tego, bo Annie w porę wyszła z salonu i wyjaśniła jej wszystko. Evelyn zrobiło się głupio i mnie przeprosiła.
-Nie wiem, pewnie nie długo. - Odpowiada Annie. - Bardzo się cieszę, że jest moją dobrą koleżanką, a może nawet przyjaciółką i tak bardzo przejęła się tym co mi się stało, ale jej codzienne wizyty przez ten tydzień zaczęły mnie już trochę denerwować. - Dodaje. - Ale nie mów jej tego.
-Masz moje słowo, że jej tego nie powiem. Poza tym z Evelyn nie rozmawiamy od kiedy tak się na mnie wydarła i prawie mnie pobiła. - Oznajmiam.
-No tak. Zapomniałam. - Mówi i teatralnie wywraca oczami. Nie rozumiem dlaczego lekarz powiedział, że jest niestabilna psychicznie. Przy mnie zachowuje się normalnie.
-Cześć! Annie? Jesteś? - Krzyczy Evelyn. Kiedy wchodzi do domu. - Cześć... teraz tu sprzątasz? - Pyta mnie, gdy tylko wyjdę na korytarz, trzymając w ręku ścierkę do ścierania kurzy.
-Chyba muszę, jeśli nie chcę, żeby robiła to Annie... - Warczę. Co ja poradzę na to, że ta dziewczyna działa mi na nerwy. Dobrze, że pomaga Annie, ale mogłaby nauczyć się pukać do drzwi, kiedy przychodzi. Raz zdarzyło się tak, że pocałowałem Annie, a Evelyn tu wtargnęła bez uprzedzenia. Niby nic się nie stało, ale dziwnie się czuję wiedząc, że ona widziała jak się całujemy. Po prostu dziwnie. Zaraz pewnie Mags wróci ze sklepu. Będę musiał znaleźć sposób na odesłanie Evelyn do domu i wyciągnięcie Annie w nasze miejsce. Trochę odpocznie. A musi trochę odpocząć. Musi chociaż na chwilę zapomnieć o problemach. Tak mówił jej lekarz, kiedy rozmawiała z nim Mags. Mnie nie chcieli wpuścić do sali. Nie rozumiem czemu... no może rozumiem. Uderzyłem go tylko raz, może próbowałem zrobić to raz jeszcze, ale koniec końców nie zrobiłem, zostałem powstrzymany. Ale ja nie robiłem tego dla rozrywki, albo coś. Nie, ja robiłem to bo ją kocham, bo nie chcę, żeby ludzie mówili, że jest niestabilna psychicznie, albo jeszcze gorzej. Chcę ją chronić. Czy czasem nie przesadzam? Robię to dla jej dobra. Naprawdę. A może nie chcę dopuścić do siebie informacji o tym, że coś może jej dolegać?
_________________________________________________________________________________
Oto kolejny rozdział!! Jak obiecałam. Pojawił się zwiastun, więc dziś będą trzy rozdziały, (kolejny będzie pewnie około 21) ale jutro też coś wstawię :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Bardzo dziękuję za każdy komentarz :) Mam nadzieję, że skomentujecie również inne rozdziały :)