wtorek, 28 lipca 2015

Rozdział 55 - Mała dziewczynka o blond włosach i niebieskich oczach

ANNIE


   Kolacja w Dystrykcie Dwunastym trawa w najlepsze, ja jednak nie chcę siedzieć w środku. Wszyscy tam patrzą na mnie jak na wariatkę. No prawie wszyscy, wyjątkiem są Finnick, Mags i Mer. Chociaż jakby się tak zastanowić to ja jestem wariatką. Nie chcę jednak, żeby ludzie tak na mnie patrzyli. Dlatego, że oni patrzą na mnie z wyższością, bo im nic nie jest, patrzą na mnie z wrogością, bo taka wariatka jak ja powinna być zamknięta, patrzą na mnie z zazdrością, bo jak ktoś taki jak ja może być tak blisko z Finnickiem, ale są ludzie, którzy patrzą na mnie ze współczuciem, bo jestem chora psychicznie. Żeby uniknąć tych spojrzeń wyszłam na zewnątrz. Teraz siedzę na jakimś kamieniu leżącym na placu głównym i rozmyślam. W ręku trzymam kanapkę, którą wzięłam na wypadek jakbym zgłodniała. Dziwnie, że nikt tego nie zauważył. Ciekawe, kiedy Mags i Finnick zorientują się, że nie poszłam do łazienki. Może już się zorientowali. Może mnie szukają. Powinnam była im powiedzieć.
-Kim jesteś? - Odwracam się i dostrzegam autorkę tego pytania. To stojąca za mną. mała dziewczynka o blond włosach i niebieskich oczach. - Nigdy cię tu nie widziałam.
-Annie Cresta. - Odpowiadam. - Jestem z Dystryktu Czwartego. Wygrałam Igrzyska w tym roku. - Odpowiadam, szczerze się do niej uśmiechając. - A ty jak się nazywasz?
-Primrose Everdeen. Możesz mówić na mnie Prim. Wszyscy na mnie tak mówią.  - Odpowiada. - Czemu jesteś smutna? Nie cieszysz się, że wygrałaś Igrzyska? Teraz jesteś bogata i nie brakuje ci jedzenia tak jak mi. Wiesz, że jesteś bardzo ładna? - Prim zasypuje mnie pytaniami. Ja jednak nie zwracam uwagi na dalsze pytania, bo poczułam uścisk w sercu, kiedy tylko usłyszałam, że brak jej jedzenia. Postanawiam podarować jej kanapkę. Wyciągam do niej rękę, w której trzymam jedzenie.
-Weź. Ja nie jestem głodna. - Dziewczynce zaświeciły się oczy.
-Jesteś pewna? - Upewnia się.
-Jeszcze nigdy nie byłam niczego bardziej pewna. - Mówię i uśmiecham się. Dziewczynka bierze w ręce kanapkę.
-Dziękuję. Mogę ją teraz zjeść? - Pyta.
-Jasne. Po to ci ją dałam. - Odpowiadam. Dziewczynka od razu gryzie kanapkę.
-Odpowiesz mi na moje pytania? - Pyta, kiedy tylko przełknie gryz kanapki. - Dlaczego jesteś smutna? Nie cieszysz się, że wygrałaś? - Prim przypomina mi pytania, które zadała wcześniej.
-Jestem smutna, bo po moim dzisiejszym przedstawieniu wszyscy patrzą na mnie jak na wariatkę i cgyba mają rację.  - Odpowiadam tylko na jedno pytanie zadane przez Prim, jednak jej to wystarczy, bo w przerwach między jedzeniem zadaje kolejne.
-To dlaczego się tak zachowałaś? - Pyta i wpatruje się we mnie swoimi wielkimi niebieskimi oczami.
-Sama nie wiem. Ja... ja tego nie pamiętam. Nie pamiętam tego, że chciałam skoczyć. Finnick mówił, że miałam atak. - Odpowiadam. - A ja nad nimi nie panuję.
-A co to jest ten atak? Od kiedy je masz? Dlaczego? - Pyta Prim.
-Zostało mi to po... po Igrzyskach. Nie wiem dlaczego je mam. W każdym razie są kiedy coś mi się przypomni, kiedy się boję, ale są też niespodziewane. Wtedy zawsze zachowuję się tak jak dziś.
-A ile masz lat? - Dziewczynka zmieniła temat.
-Siedemnaście, a ty? - Mówię.
-Osiem. - Finnick wyszedł z Pałacu Sprawiedliwości, widzę go i słyszę jak mnie woła. Muszę wracać.
-Ja muszę już iść. Obiecasz mi, że nigdy nie powiesz nikomu o tej rozmowie i o kanapce? - Mówię.
-Nawet Katniss? - Pyta dziewczynka.
-Nawet Katniss. - Odpowiadam, chociaż nie wiem kto to jest ta Katniss. - Pa Prim. Powodzenia. - Mówię i wracam do Pałacu. Idę do Finnicka. Odwracam się jeszcze na chwilę i spoglądam na dziewczynkę,trzymającą w ręku kanapkę, uśmiecha się i macha do mnie. Ja robię to samo. Po chwili jednak ruszam do pałacu. Finnick mnie zauważa i biegnie do mnie. Kiedy znajduje się blisko mnie zaczyna krzyczeć.
-Nigdy więcej mnie tak nie strasz. Wiesz jak się bałem? - Podbiega do mnie i mnie przytula.
-Przepraszam, ale ja po prostu nie chcę tu siedzieć. Wszyscy ludzie patrzą na mnie jak na wariatkę... - Zaczynam,
-Nie wszyscy. Ja, Mags i Mer patrzymy na ciebie normalnie, a tamtymi ludźmi się nie przejmuj. Jeśli jeszcze ktoś tak na ciebie spojrzy to... no cóż... zobaczy jak moja pięść wygląda z bliska. - Mówi i uśmiecha się do mnie.
-Ale... ja nie chcę tam wracać. Ja chcę do domu. Ja nie dam sobie rady. - Wyznaję. - Co jeśli będę mieć ataki w każdym Dystrykcie? W Kapitolu też na pewno mnie to nie ominie. Ja wiem, że jestem niestabilna psychicznie, wy to wiecie, ale nie chcę, żeby wiedziało o tym całe Panem, chociaż i tak już pewnie wszyscy wiedzą... - Mówię, a on mnie całuje. Na środku placu głównego Dystryktu Dwunastego. - Co ty robisz? Ktoś mógł nas zobaczyć... - Odzywam się kiedy tylko nasze usta się rozłączą.
-Ja cię kocham i dla mnie jesteś zupełnie normalna. A jeśli inni myślą inaczej, to ich problem. A co do pocałunku...Nikogo tu nie ma, a poza tym, kto się domyśli, że to akurat my?  - Mówi i obejmuje mnie. Tkwię w jego ramionach. Tkwię w jego uścisku. I nie mogę się ruszyć. I nie chcę się ruszyć.


_________________________________________________________________________________


   Jak podoba Wam się ten rozdział? A jak podoba Wam się nowy szablon? Czekam na odpowiedzi w komentarzach :)
   Następny rozdział pojawi się albo w czwartek (30.07.2015), albo w piątek (31.07.2015)  :)


4 komentarze:

  1. ROzdział świetny tak jak wystrój bloga

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Bardzo się cieszę, że się podoba :)

      Usuń
  2. Miałam parę zaległości, ale w końcu udało się nadrobić. ;) Świetny rozdział :) Nie mogę się doczekać kolejnego! Pozdrawiam i zapraszam:

    http://justcloseyoureyes55.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za każdy komentarz :) Mam nadzieję, że skomentujecie również inne rozdziały :)

Powered By Blogger