czwartek, 20 sierpnia 2015

Rozdział 59 - Czwarty wywiad z Caesarem

ANNIE


   Jesteśmy w Kapitolu. Zaraz mam wywiad z Caesraem. Boję się. Nie wiem czego, ale boję się. Zwyczajnie się boję. Siedzę na fotelu. Caesar siada naprzeciwko mnie. Zaczyna się wywiad.
-Witaj Annie, miło mi cię znowu widzieć. Który to już nasz wspólny wywiad? - Zagaduje.
-Też się cieszę, że cię widzę Caesar. To już chyba nasz czwarty wywiad. - Odpowiadam. Prowadzący uśmiecha się.
-Chyba tak, przestałem liczyć po dwóch. - Żartuje. Chciałam zapytać czy dalej nie umie liczyć, ale się powstrzymałam. Po prostu... uśmiechnęłam się... no dobra moja twarz wykrzywiła się w grymasie mającym udawać uśmiech, ale w Kapitolu i tak nikt tego nie zauważy. - Zaczniemy od przyjemniejszych pytań. Niestety to nie ja je układałem, także musisz mi wybaczyć. - Oznajmia, a ja kiwam głową. Caesar zaczyna mówić. - W Dwunastce na placu głównym... miała miejsce pewna sytuacja. - Nie. Proszę, nie. - Kamery były cały czas włączone i nagrało się coś związanego z tobą i Finnickiem... - Blednę. Na ekranie wyświetla się filmik, na którym Finnick mnie całuje. - Jak to skomentujesz?
-To ma być przyjemne pytanie? -Parskam. Nie wiem co mam powiedzieć. To co jest pomiędzy mną i Finnickem to wyłącznie nasza sprawa i nie mam zamiaru się tłumaczyć. Jednak muszę coś powiedzieć. Tylko co? Chyba zastanawiam się za długo, bo Caesar zaczyna mówić.
-Czyli jesteście parą? - Pyta. Świetnie. Po prostu świetnie. Co ja mam odpowiedzieć? Szukam Finnicka. To jednak na nic. Nigdzie go nie widzę. Myślę, że lepiej będzie jeśli powiem, że nie jesteśmy parą. Dziwnie bym się czuła, gdyby całe Panem wiedziało, że ja i Finnick jesteśmy razem.
-Nie. Nie jesteśmy parą. Ten pocałunek, to... Finnicka poniosło. Bał się, że coś mi się stało, więc kiedy mnie zobaczył... ucieszył się i... tak to wyszło. - Odpowiadam. - Później wszystko sobie wyjaśniliśmy i dalej jesteśmy przyjaciółmi. - Dodaję.
-No tak... to było w Dwunastce... zaraz po ataku. Finnick miał prawo się wystraszyć. - Nie bez powodu napomknął o moim ataku. Z tym na pewno wiążą się te mniej przyjemne pytania.  -  Co do ataku... wiemy, że na wskutek jednego trafiłaś tu do szpitala. Co się wtedy wydarzyło? - Wiedziałam.
-Nie chcę odpowiadać na to pytanie. To moja prywatna sprawa, a ja nie mam zamiaru się nią dzielić. Od razu uprzedzę twoje następne pytanie. Tak, jestem niestabilna psychicznie.  - Caesar patrzy na mnie zdziwiony.
-Kiedy zaczęły się te ataki? Co je mogło spowodować? - Pyta prowadzący. Czuję, że dłużej nie wytrzymam. Chcę krzyknąć "Jak to co?! Wy! Te wasze Igrzyska! To się dzieje od pobytu na arenie! Od kiedy zginął Ben! Od kiedy wy go zabiliście!" jednak nie robię tego. Po prostu spokojnie mówię.
-Nie wiem. - I wtedy się zaczyna. Patrzę na Caesara. Widzę go bez głowy. Patrzę na ludzi. Z ich ciał wystają noże, z ust wypływa krew. Chcę uciekać. Trzymają mnie jakieś sznury i zanim się spostrzegę jestem zamknięta w jakimś małym szklanym pomieszczeniu. Widzę wszystko co jest na zewnątrz. Widzę Caesara bez głowy i krwawiących ludzi. Jakaś szkarłatna, lepka maź wlewa się do środka. To krew. Oblepia mnie całą. Zaczynam krzyczeć, choć to i tak bez sensu, nikt mnie nie usłyszy i zginę tonąc w krwi bezbronnych ludzi. Krzyczę najgłośniej jak mogę. Chcę ratunku. Chcę pomocy. Płaczę. Płaczę, bo jej nie otrzymuję. Wtedy coś uderza mnie w głowę. Słyszę krzyki Finnicka. Jednak tu jest. Krzyczy na kogoś.
-Ty idioto! Jeśli jej coś zrobiłeś to cię zabiję! - Więcej nie słyszę nic. Co więcej nic nie widzę. Otacza mnie ciemność.


FINNICK


   Annie ma atak. Widzę to po niej. Zbladła, szybciej oddycha, a jej wzrok jest nieobecny i wystraszony. Zaczyna krzyczeć, więc biegnę tam tak szybko jak tylko mogę. Tylko ja umiem ją uspokoić.
   Kiedy do niej dobiegam jeden ze Strażników Pokoju uderza ją w głowę jakimś przedmiotem, być może to broń.
-Ty idioto! Jeśli jej coś zrobiłeś to cię zabiję! - Krzyczę i odpycham go. Annie traci przytomność. - Annie, proszę obudź się, proszę. - Szepczę do niej. - Trzeba zabrać ją do szpitala! - Krzyczę w przestrzeń. Płaczę. Caesar jest blady jak ściana i tym razem nie jest to makijaż. Mimo wszystko chce jakoś pomóc. Ja biorę Annie na ręce i mówię, żeby Caesar zajął się czymś innym, bo ja sobie poradzę. Szybko na miejscu zjawia się poduszkowiec, ludzie, którzy tam pracują przejmują ode mnie Annie. Ja wchodzę za nimi do środka. Każą mi wyjść. Powiedziałem, że nie mam zamiaru. Jakoś tolerują moją obecność. Może nie są zadowoleni, ale ja mam to w dup... głębokim poważaniu.
-Na szczęście nic jej nie będzie. Kiedy tylko się obudzi, będzie mogła wyjść i uczestniczyć w przyjęciu u Prezydenta. - Mówi człowiek, który przed chwilą ją badał.
-A kiedy się obudzi? - Pytam.
-Niedługo, za półgodziny, może godzinę. Nie jestem w stanie dokładnie stwierdzić. Proszę się jednak nie martwić. - Odpowiada. Po tych słowach zapada milczenie.
   Patrzę na nieprzytomną Annie, jest taka bezbronna, taka delikatna. Jej brązowo-rude włosy lekko zasłaniają jej twarz, więc odgarniam je. Moja ukochana wygląda jakby spała, przypomina mi księżniczkę z bajki o dzielnym rycerzu, którą opowiadała mi mama, kiedy miałem parę lat i nie mogłem zasnąć, to dziwne,że nadal pamiętam tę bajkę. Różnica jest tylko taka, że ja nie jestem dzielnym rycerzem, a Annie straciła przytomność, a nie zapadła w sen, z którego wybudzić ją może jedynie pocałunek ukochanego, ale zgadza się, że jest księżniczką. Jest moją księżniczką.
   Wreszcie jesteśmy w szpitalu, a ja jak zwykle nie odrywam wzroku od mojej ukochanej, trzymam ją za rękę, bo chcę, aby wiedziała, że cały czas przy niej jestem. Może i niedługo się obudzi i nic jej nie będzie, ale ja się o nią boję. Oprócz przyjęcia u prezydenta Snowa, zostaje jeszcze bankiet w Czwórce. Co jeśli tam też będzie mieć atak? Czy znowu będzie nieprzytomna? Nie wiem jak ja mam ją chronić, skoro każdy odbiera jej przytomność, kiedy ona ma atak.
   Raz oderwałem wzrok od ukochanej i spojrzałem w okno wychodzące na korytarz, dostrzegłem wtedy lekarza, który miał bliskie spotkanie z moją pięścią, kiedy Annie poprzednio tu była. Wiem, że mnie zauważył, bo momentalnie zbladł i jeszcze szybciej poszedł w inną stronę. Ja udałem, że go nie widziałem i znowu patrzyłem na Annie.


___________________________________________________________________________________


   I pojawił się kolejny rozdział :) Mam nadzieję, że się Wam podoba, bo ja... nie, nie jestem z niego jakoś bardzo zadowolona, ale nie jest najgorszy (bywały gorsze i to dużoo gorsze jak chociażby rozdział 19) no nic, obiecuję poprawę, jak tylko ten głupi remont dobiegnie końca i będę mogła pisać w spokoju. Wtedy rozdziały będą pojawiać się trochę częściej i będą lepsze (mam nadzieję). Dobra... bo zapomnę napisać... następny rozdział pojawi się... w sobotę rano, albo w niedzielę... w niedzielę to możecie się go spodziewać o każdej porze dnia :) No i to jakby tyle.
   Zapomniałabym... mam nadzieję, że postanowicie podzielić się ze mną opinią o tym rozdziale w komentarzu, byłoby mi bardzo miło i na pewno by mnie to ucieszyło :) (oczywiście nie wspominam o motywacji, bo to, to już chyba wiecie, że każdy taki komentarz potrafi baaaardzo zmotywować do pracy :) )

4 komentarze:

  1. Super! Dawno mnie nie było, ale już wróciłam:) rozdziały extra, bardzo mi się podobają. Dużo weny życzę I czekam na next ☺

    OdpowiedzUsuń
  2. Super! Dawno mnie nie było, ale już wróciłam:) rozdziały extra, bardzo mi się podobają. Dużo weny życzę I czekam na next ☺

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za każdy komentarz :) Mam nadzieję, że skomentujecie również inne rozdziały :)

Powered By Blogger