sobota, 15 sierpnia 2015

Rozdział 58 - "Co się stało w Siódemce?"

ANNIE


   Mags i ja pomogłyśmy Finnickowi doprowadzić się do porządku. Poprosiłyśmy o pomoc stewardów z Kapitolu, którzy podróżują z nami i robią co im każemy. Jeden z nich przyniósł jakieś leki, a kiedy Finnick je zażył opuchlizna z oka trochę zeszła, rozcięta warga też wygląda już trochę lepiej. Kiedy doszliśmy do pociągu i z Mags zajęłyśmy się opatrywaniem ran mojego ukochanego, o nic go nie pytałyśmy. Teraz gdy jest już po wszystkim tak łatwo mu nie odpuszczę. Mam zamiar dowiedzieć się od niego wszystkiego.
   Docieram do jego przedziału i bez pukania wchodzę do jego pokoju. Natychmiast się rumienię, ponieważ Finnick właśnie wyszedł spod prysznica i jest jedynie owinięty ręcznikiem. Zauważa mnie i na jego policzki również od razu wpływa kolor. Powinnam się wycofać, ja jednak tylko stoję, uwięziona we własnym ciele, nad którym nie panuję i nie mogę się ruszyć. 
-Przepraszam. - Udaje mi się wykrztusić. 
-Nic się nie stało. Wezmę ubrania i pójdę się ubrać. Ty w tym czasie... rozgość się. - Odpowiada spokojnie, rumieniec jednak nadal maluje się na jego twarzy. 
   Obserwuję jak pośpiesznie wybiera ubrania i chwyta je w jedną rękę, a drugą cały czas przytrzymuje ręcznik owinięty w pasie. Patrzę na jego silne ręce, które dla wielu mogą okazać się mordercze, a dla mnie są bezpiecznym schronieniem. Patrzę na jego umięśniony brzuch, każdy zauważa tylko mięśnie, ja jednak widzę na nim jedną małą szramę, małą skazę, to blizna. To blizna po ranie, której dorobił się kiedy zdobywał zdjęcia, aby móc zrobić mi prezent urodzinowy. Wtedy jak zaczarowana podchodzę do niego i dotykam blizny, na jego idealnym brzuchu. Finnick wstrzymuje oddech. 
-Dalej ją masz... - Szepczę. Uśmiecha się do mnie słabo. - Mogłeś ją usnąć. W Kapitolu mają takie możliwości... - Kontynuuję. Finnick kręci przecząco głową. 
-Nie. Nie chciałem. Ta blizna to jedyny dowód na to, że nie jestem kolejnym idealnym kapitolińskim zmiechem. To dowód na to, że jestem człowiekiem. - Szepcze. Na jego twarzy maluje się smutek. - Albo przynajmniej kiedyś mogłem nim być. - Dodaje i patrzy mi prosto w oczy. Po chwili jednak odwraca wzrok i idzie do łazienki. Zostawia mnie samą, więc siadam na łóżku i przytulam jego poduszkę. Pachnie tak przyjemnie. Pachnie Finnickiem. 
   Nim się spostrzegam mój ukochany wychodzi z łazienki. Tym razem już ubrany i uśmiechnięty. 
-Musimy porozmawiać. - oznajmiam stanowczo, tonem nieznoszącym sprzeciwu. Finnick pochmurnieje, a na jego twarzy wykwita grymas. 
-Chyba wiem o czym... - oświadcza. 


FINNICK


   Wiem o czym chce rozmawiać. Wiem to. Chce się dowiedzieć co się stało w Siódemce, kiedy jej szukałem. Ja też nie odpuszczę i dowiem się czemu ona płakała. 
-Więc pytaj. - mówię pewnie. Pokażę jej, że wcale się nie boję jej pytań i na wszystkie odpowiem szczerze, bo taki mam zamiar. 
-Nie będę pytać o to jak mnie znalazłeś, ani o to jak poznałeś Johannę, ale chcę wiedzieć co ci się stało. Dlaczego byłeś pobity? - Pyta łagodnie. Siadam na łóżku obok niej i patrzę jej prosto w oczy. 
-Wyszedłem, aby cię poszukać. Usłyszałem krzyk jakiejś dziewczyny. Pobiegłem w tamtą stronę i zobaczyłem grupkę chłopaków znęcających się nad nią.  - Zaczynam opowiadać. - Podbiegłem do nich i odebrałem przytomność jednemu z nich, a wtedy zaczęła się bójka. Parę razy dostałem w twarz, raz w brzuch. Udało mi się też powalić kilku przeciwników, ale troje z nich wyciągnęło noże. Myśleli zbyt wolno, więc z łatwością odebrałem nóż jednemu z nich i przystawiłem mu do szyi, grożąc, że go zabiję, wtedy zorientowali się kim jestem i uciekli. Później Johanna, pomogła mi cię znaleźć,  w zamian za uratowanie jej. - Opowiadam. Annie nie odrywa ode mnie wzroku. - Kiedy cię znaleźliśmy ty płakałaś. Dlaczego? - Pytam. Wtedy na twarzy mojej ukochanej maluje się zakłopotanie. Odpowiada jednak patrząc mi prosto w oczy. Co znaczy, że nie kłamie. 
-Bo ja już nie daję rady, Finnick... Z dnia na dzień co raz bardziej próbuję zapomnieć o Igrzyskach, a one co raz bardziej dają o sobie znać. Igrzyska zostawiły głęboki ślad w mojej psychice... - chcę jej przerwać, ale Annie to zauważa i nie pozwala mi na to. - I nie mów, że nie... jakby tak nie było nie musiałabym teraz bać się przebywać wśród ludzi. Nie musiałabym bać się, że kogoś skrzywdzę, że skrzywdzę ciebie. Ja wiem, że starasz się udowodnić mi, że jestem normalna, ale nie jestem. Obydwoje dobrze o tym wiemy. - Mówi, a w jej cudownych zielonych oczach zaczynają gromadzić się łzy. Przytulam ją i myślę tylko o tym, że nienawidzę kiedy jest smutna. Ja chcę i chciałem, żeby była szczęśliwa, a Snow z tymi jego głupimi Igrzyskami stanęli mi na drodze. Jedyne czego teraz chcę to zemsta. Chcę zemsty. Chcę, żeby to Snow był bezsilny, żeby to jego bliscy cierpieli, tak jak teraz cierpi Annie. 


_________________________________________________________________________________


   Tak jak obiecałam wstawiam dziś kolejny rozdział :) Nie jest on najlepszy, ale najgorszy chyba też nie, mam nadzieję, że spodobał Wam się choć trochę :)
   Dziękuję za komentarze pod poprzednim rozdziałem, sprawiły mi one wielką radość :)
   Nie wiem kiedy pojawi się kolejny rozdział, ale zrobię wszystko co w mojej mocy, żeby był jak najszybciej :)

4 komentarze:

  1. Rozdział wspaniały ;D
    Biedna Annie uważa że jest nienormalna.
    Jak ona musi to przeżywać :'( Te igrzyska...wszystko...
    Czekam na next
    Pozdrawiam i życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak zawsze świetne.

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za każdy komentarz :) Mam nadzieję, że skomentujecie również inne rozdziały :)

Powered By Blogger