piątek, 31 lipca 2015

Rozdział 57 - Przyjęcie w Siódemce

FINNICK


   Jesteśmy na przyjęciu w Siódemce. Annie znowu wyszła na zewnątrz, a ja jej szukam. Na sześć dystryktów, które odwiedziliśmy ona wychodziła z balów na jej cześć we wszystkich sześciu.
   Poszukiwania przerywają mi czyjeś krzyki. Biegnę w tamtym kierunku. Moim oczom ukazuje się grupka chłopaków, którzy stoją w kole i kogoś popychają. Jakąś dziewczynę. Nie widzę jej wyraźnie, ale słyszę jej krzyk. A co jeśli to Annie? Muszę ją ratować. Niewiele myślę i atakuję chłopaka najbliżej mnie. Dostaje ode mnie w głowę tak mocno, że upada na ziemię nieprzytomny. Reszta zostawia w spokoju dziewczynę. To nie Annie. Rzucają się na mnie. Dostaję od jednego w twarz. Będę miał podbite oko. Ja uderzam go w brzuch. Pada na ziemię. Kolejny uderza mnie w twarz przez co mam rozciętą wargę. Później jeszcze uderza mnie w brzuch. Normalnie upadłbym na ziemię i zwijałbym się z bólu, ale nie dam im takiej satysfakcji. Jestem zwycięzcą Sześćdziesiątych piątych Głodowych Igrzysk. Nie poddam się. Wystarczy chwila jego nieuwagi i już leży na ziemi nieprzytomny, powalony moim ciosem. Pozostała trójka wyjmuje noże. Tego nie przemyślałem. Jeden już się zamierza, ale myślał za wolno, dzięki czemu ma wykręconą rękę i nóż przy gardle.
-Cofnijcie się, bo go zabiję. - Warczę.
-Nie zabijesz go. - Są zbyt pewni.
-Jesteś pewien? Wiesz ilu ludzi zginęło przeze mnie, kiedy miałem zaledwie czternaście lat? Myślisz, że powstrzymam się teraz, kiedy mam dziewiętnaście lat i dziesiątki ludzkich istnień na sumieniu? Mylisz się. - Odzywam się ostro.Może z tymi dziesiątkami to przesadziłem, ale co z tego? Warto było zważywszy na to jaką nieopisaną radość sprawia mi kiedy widzę zdziwienie pomieszane z zakłopotaniem i strachem, wymalowane na ich przebrzydłych twarzach
-Kim... ty... właściwie... jesteś? - Jeden z nich pyta przestraszony.
-Sześćdziesiąte piąte Głodowe Igrzyska. Mówi wam to coś? - Odwarkuję w odpowiedzi. Musiałem się powstrzymywać, żeby nie powiedzieć tego z dumą w głosie. Szczerze powiem, że nigdy nie byłem dumny z wygranej w Igrzyskach. Nigdy aż do teraz. To takie dziwne jestem dumny z tego, że wziąłem udział w czymś co potępiałem odkąd pamiętam.
-Wybacz... my... już więcej nie będziemy... tylko nie zabijaj mojego brata. - Prosi ten sam chłopak, który pytał mnie wcześniej. Chyba zrozumiał z kim zadarli. Zrozumiał kim jestem. Chociaż teraz pewnie nie wyglądam jak ten znany wszystkim Finnick Odair, łamacz serc Kapitolińskich kobiet, brązowowłosy i powszechnie uważany za przystojnego, zwycięzca Sześćdziesiątych piątych Głodowych Igrzysk, który w wieku czternastu lat stał się mordercą niewinnych osób.
-Won mi stąd! -Warczę i puszczam mojego zakładnika wolno. Oczywiście nóż zostawiam. Nie jestem głupi. Napastnicy wycofują się. Kiedy oddalą się na wystarczającą odległość zza rogu wychodzi dziewczyna, którą wcześniej zaatakowali.
-To było niezłe, ale sama bym sobie poradziła. - Mówi. Przyglądam się jej. Dziewczyna jest szczupła, zupełnie jak Annie, ale to jedyne co je łączy. Annie ma brązowe włosy, wpadające w kolor rudy i cudowne wielkie zielone oczy, a spotkana przeze mnie dziewczyna ma ciemne włosy i brązowe włosy. Nie da się też ukryć, że jest trochę wyższa od mojej ukochanej. Chociaż łączy je jeszcze długość włosów. Obydwie mają włosy sięgające pasa.
-Oczywiście! - Prycham. - Widać jak sobie radziłaś. - Mówię, po czym odwracam się i idę dalej w poszukiwaniu Annie. Dziewczyna nie daje za wygraną.
-Ja nie żartuję. Świetnie bym sobie poradziła!- Mówi i rusza za mną.
-Na pewno. - Burczę i nawet się nie odwracam.
-Gbur. - Słyszę za sobą. Wtedy nie wytrzymuję i odwracam się.
-Ty serio będziesz mnie jeszcze obrażać? Ja ci tyłek uratowałem, a ty jeszcze pretensje do mnie masz... Jak chcesz to idź do tamtych typów i im powiedz, że ty sama sobie z nimi świetnie poradzisz! - Krzyczę.
-Nie drzyj się! Cały Dystrykt obudzisz! - Warczy dziewczyna. - No dobra może przesadziłam, ale gdybym miała topór to bym sobie poradziła. Może nawet lepiej niż ty. - Prycha. - No nic i tak dziękuję ci... - Mówi i robi chwilę przerwy. - Tak właściwie to jak się nazywasz? Chyba, że mam ci mówić "mój wybawco". - Dodaje.
-Finnick Odair. - Przedstawiam się.
-Czekaj chwilę... to ty jesteś ten niesamowicie przystojny zwycięzca sześćdziesiątych piątych Głodowych Igrzysk? - Pyta. Po chwili stwierdza. - W telewizji wydajesz się ładniejszy. Może to przez te podbite oko i rozciętą wargę... no nieważnie. - Bezczelna, ale przy tym wydaje się szczera. Przez to zaczynam ją trochę lubić. - No dobra. Ja nazywam się Johanna Mason. - Podaje mi rękę. - A co ty tu robisz o tak późnej porze? - Pyta.
-W sumie mógłbym zapytać o to samo. - Mówię. Po chwili jednak odpowiadam. - Szukam Annie.
-Ja szłam po brata, bo jest u kolegi i wszyscy o nim zapomnieli. Dopiero jakiś czas temu ja się zorientowałam, że go niema i to dlatego ja miałam po niego iść. Dobrze ci radzę jak się zorientujesz, że twojego młodszego, wkurzającego brata, z którym musisz dzielić pokój niema w domu to lepiej to przemilcz, bo będziesz musiał iść po niego w środku nocy... nieważne. Jak chcesz to mogę ci pomóc w szukaniu tej Annie.  - Oznajmia.
-A twój brat? - Pytam, chociaż fajnie byłoby gdyby mi pomogła. Ona lepiej zna ten Dystrykt.
-Brat nie zając, nie ucieknie. Jak ją już znajdziemy to pójdę po niego i wrócę do domu. Nawet nie zauważą. - Mówi pewnie.
-Dobra, ale pod jednym warunkiem. - Odpowiadam. Mój głos jest równie pewny co jej.
-No dobra, a jakim? - Pyta Johanna.
-Jak już znajdziemy Annie to całą trójką pójdziemy po twojego brata, a później was odprowadzimy. - Oznajmiam.
-No dobra. - Mówi i wzrusza ramionami. - To idziemy? Czy będziemy tu stać jak dwa kołki? - Ja ruszam pierwszy.
   Chodzimy w poszukiwaniu Annie dobre pół godziny. Johanna cały czas coś mówi.
-... Znaczy nie zrozum mnie źle... dalej jesteś przystojny, ale to podbite oko i ta rozcięta warga... to wszystko psuje... - Mówi szesnastolatka.
-Bezczelna jesteś, wiesz? - Odzywam się.
-Wiem, wszyscy mi to mówią. Znaczy wszyscy którzy mnie znają. Powszechnie jednak jestem uznawana za słodką, drobną dziewczynkę, która muchy nie skrzywdzi. Tak chyba jest lepiej, bo jak wylosują mnie do tego gówna, zwanego również igrzyskami, to już wiem jaką taktykę obiorę. Wiesz, że jesteś jedyną osobą, której tak naprawdę dobrze nie znam, a przed którą nie gram? - Mówi dziewczyna. - O tam ktoś siedzi. - Zauważa, wskazuje palcem i już biegniemy w tamtą stronę. To Annie.
-Annie! - Odwraca się w moją stronę. - Annie! - Krzyczę. Ona podnosi się i już po chwili jest w moich ramionach. Tu gdzie oparła głowę jest mokro. Annie płakała. - Czemu płakałaś? - Pytam.
-To nic takiego. - Odpowiada. Cały czas do mnie przytulona. - Jak mnie znalazłeś? - Podnosi głowę, żeby na mnie spojrzeć. - Co ci się stało?! - Pyta. Wolę przemilczeć drugie pytanie. Dlatego odpowiadam tylko na te pierwsze. Może w pociągu odpowiem jej na te drugie.
-Johanna mi pomogła. - Oznajmiam, a Johanna chrząka.
-No właśnie. Nie żeby coś, ale ja tu jestem i czekam, bo wiesz miło by było gdybyś nas sobie przedstawił. - Mówi szesnastolatka.
-No właśnie, miło by było. - Wtóruje jej Annie.
-Okej. Więc tak. Johanno to jest Annie, której szukaliśmy przez półgodziny. Annie to jest Johanna, z którą szukaliśmy cię półgodziny. Podajcie sobie ręce i idziemy po twojego brata, bo chyba już późno. - Mówię zwracając się do Johanny. Dziewczyny podają sobie ręce i uśmiechają się niepewnie.
-No to chodźcie. -  Odzywa się nikt inny tylko Johanna. I ruszamy. Teraz każdy milczy. Nawet ona, co jest bardzo dziwne. Kiedy szukaliśmy Annie odzywała się cały czas, a teraz milczy. Ciekawe co jest tego powodem.


_________________________________________________________________________________


   Oto nowy rozdział :) Mam nadzieję, że się Wam podoba. Ja jestem z niego dumna. No i nie mam nic więcej do dodania. Następny rozdział za dwa tygodnie (14.08.2015, bo jutro wyjeżdżam i nie będę miała jak dodawać, a później remont w pokoju, więc niestety dwa tygodnie muszę wytrzymać bez pisania (będzie ciężko), ale niema tego złego co by na dobre nie wyszło, przynajmniej będę mieć więcej czasu, żeby wymyślić co będzie w nowych notkach :) No więc... to tyle :)

7 komentarzy:

  1. Extra, bardzo mi się podoba. To będą trudne dwa tygodnie, ale ja też za tydzień znów wyjeżdżam i niewiem czy będę mogła czytać nowe notki:( Ale i tak nie mogę się doczekać następnych rozdziałów

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. CUDOWNY rozdział!!!!!!!!!!!!!!!!
    Wspaniale wszystko opisałaś.
    Ciekawe dlaczego Annie płakała. Przez to że przez jakiś czas nie będzie rozdziałów to będę BAAARDZO niecierpliwie czekała.
    Wiem, że nie komentowałam nowych notek ale wyjechałam a potem znów nie miałam neta :( Wszystkie poprzednie są też świetne. Tylko tak szybko dodajesz te rozdziały, że miałam strasznie dużo do nadrobienia ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział super szkoda że będzie trzeba tyle czekać

    OdpowiedzUsuń
  6. Awawawa dlaczego jeszcze trzy dni -,-''!
    Johna <3
    Hmmmm, muszę zniszczyć twój światopogląd, nigdy nie lubiłem Annie XD... Naprawdę, Finnick jest o wiele lepszy od niej i zwyczajnie nie pasuje do niej... ALE DOBRA, JUŻ KOŃCZĘ xd...
    Kocham.
    Snow-bez odbioru.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też nigdy nie lubiłam Annie, taka zamiękka dla Finnicka xd

      Usuń

Bardzo dziękuję za każdy komentarz :) Mam nadzieję, że skomentujecie również inne rozdziały :)

Powered By Blogger