ANNIE
Woda. Dla każdego obywatela Czwórki ma ona ogromne znaczenie. Świadczy o tym chociażby to, że każde święta lub uroczystości odbywają się na plaży i są w jakiś sposób z wodą powiązane. Dla mnie woda jest również jednym z najlepszych środków uspokajających. Stoję teraz na plaży. Zamykam oczy i wsłuchuję się w szum morza. Podchodzę bliżej wody. Teraz fale, uderzające o brzeg delikatnie obmywają moje bose stopy. Oddycham głęboko i mimowolnie się uśmiecham. Wiatr wieje mi w twarz i rozwiewa rudobrązowe kosmyki moich włosów. Czuję się tak dobrze. Brakuje tu tylko Finnicka. Chciałabym móc teraz spojrzeć w jego oczy, wtulić się w niego, znów poczuć motylki w brzuchu, które towarzyszą mi zawsze, kiedy on jest obok mnie, znów poczuć się wyjątkowa. Chciałabym, żeby był tu przy mnie. Wtedy wszystko byłoby idealnie.
Otwieram oczy i postanawiam się przejść. Idę jednak tuż przy brzegu, aby fale obmywały moje nogi prawie cały czas.
Przechodzę obok trójki roześmianych dzieci. Bawią się beztrosko, pluskając w wodzie. Uśmiecham się do nich. Oni do mnie machają, a ja odmachuję, lecz już za chwilę ruszam w dalszą drogę.
Mimo mojego młodego wieku niestety nie pamiętam już jak to było nie mieć zmartwień. Igrzyska prześladowały mnie od kiedy skończyłam dziesięć lat. Wtedy straciłam Lorę. Od tamtego czasu nigdy nie czułam się jak inne osoby w moim wieku. Zawsze byłam bardziej zmartwiona, smutna, wystraszona niż reszta. Teraz wiem, że nic mi nie grozi, bo Finnick dba o moje bezpieczeństwo. Jednak ja ciągle się boję. Nie boję się już Głodowych Igrzysk, bo je wygrałam. Nie boję się Snowa. Boję się swoich ataków. Boję się, że kiedyś skrzywdzę kogoś przez taką chwilę słabości jaką jest ten atak. Boję się, że zrobię coś głupiego i skrzywdzę Finnicka. Nie mogę go skrzywdzić. Kocham go. Kocham go najbardziej na świecie i nie mogę pozwolić aby cierpiał przeze mnie.
Po kilku godzinach spędzonych na chodzeniu w tę i z powrotem po plaży, wreszcie postanawiam wrócić do domu. Może potem jeszcze przejdę się do miasteczka, ale teraz jestem głodna jak wilk, więc chyba czas wracać i liczyć na to, że mama zrobiła już obiad. Przypominam sobie jak kiedyś, kiedy jeszcze była Lora moja mama gotowała nam obiady. Zawsze były pyszne. Najbardziej lubiłam krewetki. Niestety byliśmy biedni, więc nie zawsze mogliśmy sobie pozwolić na takie rarytasy. Pamiętam jak kiedyś spytałam jej czemu te krewetki są takie dobre. Odpowiedziała mi, że to przez sekretny składnik. Zaciekawiona dopytywałam jaki to składnik. Mama uśmiechnęła się do mnie i delikatnie odgarnęła niesforny kosmyk moich włosów, a potem powiedziała "miłość". Kiedyś była zupełnie inną osobą niż teraz. Śmierć Lory ją zmieniła. Teraz wszędzie widzi jakieś spiski i chce trzymać mnie z dala od otaczającego nas świata. Zupełnie jakby bała się ponownie mnie utracić. Na szczęście tata jest taki sam jak zawsze. Jest miły, ciepły, serdeczny i pozwala mi dokonywać samodzielnych wyborów, bo wie, że nikt nie przeżyje mojego życia za mnie.
Pogrążona w myślach nawet nie zauważam, kiedy docieram do domu. Otwieram drzwi i wchodzę do środka.
— Mamo! Tato! Już jestem! — krzyczę, choć nie muszę. Skrzypiąca podłoga i tak zdradziła moją obecność.
— To dobrze! Idź myj ręce, bo mama już obiad zrobiła... pośpiesz się, bo krewetki długo na ciebie nie poczekają — odkrzykuje mój tata. Kiedy tak mówi czuję jakbym wróciła do czasów dzieciństwa. Czuję się jakbym znów miała dziesięć lat. Czuję się jakby Lora tu była.
Lora. Moje serce zaczyna bić trochę mocniej niż zwykle. Ignoruję to. Idę do łazienki. Myję ręce i patrzę w lustro. Nie widzę tam siebie. Widzę Lorę. Jej twarz jest sina. Biorę głęboki oddech. Widzę siebie. Zamykam oczy, a kiedy je otwieram spoglądam w lustro raz jeszcze. Widzę Bena. Chłopca, który razem ze mną trafił na zeszłoroczną arenę Głodowych Igrzysk. Za nim jest chłopak z Dwójki, który zabił mojego sojusznika w zeszłym roku. Zbliża się do Bena. Ma w dłoni miecz. Krzyczę. Krzyczę, żeby Ben uciekał. On nie ucieka. Chłopak odcina mu głowę. Potem Ben znika. Na jego miejscu pojawia się Finnick. Jego głowa również jest odcięta. Nie mogę na to patrzeć. Uderzam w lustro pięściami. Zaczynam płakać i krzyczeć. Ktoś otwiera drzwi do łazienki. Nie wiem kto. Nie potrafię go dostrzec, gdyż łzy zamazują mi widok na świat. Potem widzę już tylko ciemność. Nie czuję nic. Nawet bólu w dłoniach.
FINNICK
Annie miała atak. Trzy słowa. Tylko trzy słowa. Trzy słowa, które sprawiły, że przestałem logicznie myśleć. Trzy słowa, które sprawiły, że osunąłem się na kolana. Trzy słowa, które sprawiły, że ciężko mi złapać oddech.
Liczę do dziesięciu. Jeden. To nie działa. Dwa. Czy ludziom to pomaga? Trzy. Mi nie pomaga. Cztery. Muszę się uspokoić. Pięć. Ale jak? Sześć. Wdech. Siedem. Wydech. Osiem. Nadal nie działa. Dziewięć. Musi pomóc. Dziesięć. Annie mnie potrzebuje. No właśnie... Annie mnie potrzebuje. Kolejne trzy słowa. Tylko trzy słowa. Tym razem te trzy słowa pomogły mi odzyskać kontrolę nad sobą. Te trzy słowa pomogły mi złapać oddech.
Szybko podnoszę słuchawkę i znów wybieram jej numer. Pierwszy sygnał. Czekam. Drugi. Zaczynam się niecierpliwić. Trzeci. Cisza. Czwarty. Nadal nic. Łzy napływają do moich oczu. Jest tak źle? Piąty. Ktoś podnosi słuchawkę.
— Halo? Ja przepraszam, że odłożyłem słuchawkę... źle się poczułem. Co z nią? Już dobrze? Udało się zatrzymać atak? Co go wywołało? Mogę z nią porozmawiać? — zasypuję pytaniami osobę, która odebrała.
— Nic się nie stało Finnick... Annie teraz śpi. Dostała dużo silnych środków uspokajających i zasnęła. Nie wiemy co wywołało atak. Poszła do łazienki i po chwili zaczęła krzyczeć. Rozbiła lustro... ale nie wiemy co się dokładnie działo... pewnie sama ci powie — odpowiada pan Cresta.— Dobrze... ale ja chcę chociaż usłyszeć jak oddycha... proszę.
— Dobrze. Poczekaj chwilę... — mówi mężczyzna. Słyszę, że gdzieś idzie. Włącza głośnomówiący.
Słyszę jej miarowy oddech. Jest spokojny, rytmiczny. Uspokoiła się. Czuję niewyobrażalną ulgę. Wiem, że już jej lepiej.
— Słodkich snów, Rybko — szepczę.
_________________________________________________________________________________
Oto kolejny rozdział :) Mam nadzieję, że się Wam podoba :D Ja szczerze powiedziawszy nie wiem co o nim sądzić...chociaż... myślę, że nie jest zły... krótki, ale nie zły :D
W ogóle... już dawno nie było tak, żebym napisała prawie cały (no bo fragment części oczami Finnicka pisałam wcześniej) rozdział w jeden dzień... a raczej dwie, trzy godziny... może to dlatego, że aktualnie jestem nad morzem na wyjeździe wakacyjnym i wreszcie mogę się wyciszyć i tak jak Annie poczuć jak fale obmywają moje nogi... a ja... naprawdę pasuję do Czwórki... uwielbiam wodę :D Ale to nieważne... zaczynam rozpisywać się bezsensu XD
Chciałam jeszcze podziękować Wam, bo wielkimi krokami zbliżamy się do 40 000 wyświetleń (co prawda teraz jest około 39 100, ale ostatnio dziennie było tu ponad 100 wyświetleń :D Dziękuję za to baaaaardzo :D
Ach! Przepraszam, jeśli wkradł się tu jakiś błąd (rozumiecie... zmiana klawiatury XD) i jak jakiś zauważyliście to śmiało mi piszcie :D
I bym zapomniała... zakładka Gamemaker na blogu z miniaturkami już jest otwarta :D