czwartek, 9 kwietnia 2015

Rozdział 7- Odnalezienie się Annie

ANNIE
   Chyba powinnam wracać do domu. Może trochę przesadziłam, kiedy się tak uniosłam, a może jednak nie przesadziłam. Sama nie wiem, mam mętlik w głowie. Wiem jedynie, że muszę iść do domu, żeby nie było większej afery.
   Myliłam się. Jest wielka afera, szukało mnie pół Dystryktu, a ciotka teraz opowiada, o tym jak niedojrzale się zachowałam.
-Ciociu, nie zapominaj, że mam tylko dwanaście lat. Nie wymagaj ode mnie, żebym zachowywała się jak dwudziestolatka.
- Dziecko, ale mogłaś pomyśleć. To nie boli. Na dodatek, powinnaś teraz iść do państwa Odair i przeprosić za kłopot.
-Jaki znowu kłopot?
-Poszłam do nich, żeby spytać czy Finnick nigdy nie powiedział czegoś co mogło by mnie naprowadzić.
-Czyś ty oszalała kobieto?!
-Annie, uspokój się i pamiętaj, że nie masz prawa tak się do mnie odzywać! A teraz pójdziesz do rodziców Finnicka i ich przeprosić. Zrozumiałaś?!
-Tak!- Wychodzę i trzaskam drzwiami.
   Jestem w domu Finnicka. No, prawie. Bardziej jestem przed wejściem i właśnie pukam do drzwi. Rozlegają się kroki i drzwi otwiera jego mama.
-Dzień dobry, jestem Annie Cresta.- Chcę dodać, że bardzo przepraszam i pójść, ale jego mama mi przerywa.
-Dzień dobry Annie.- Uśmiecha się do mnie, widać, że robi to szczerze.-Zapraszam do środka.- Mimo, że nie mam ochoty wchodzić to jednak to robię.- Tata Finnicka wypłynął na rejs godzinę temu. Napijesz się herbaty?
-Poproszę.-Mama Finnicka, krząta się po kuchni, podśpiewując w trakcie przygotowywania herbaty.
-Proszę herbatka, a tu masz ciasteczka.
-Proszę się nie kłopotać.
-Daj spokój chudzinko, od kiedy Finnicka nie ma w domu.- Widać, że powstrzymuje łzy.-Jest mi ciężko i muszę coś robić, żeby się od tego oderwać.- Nagle blednie.-Finnick!- Krzyczy i szybko wstaje. Ja robię to samo.
-Co się stało? O co chodzi?
-Dzwoniliśmy do Finnicka, kiedy cię szukaliśmy. Mags mu powiedziała i spytała go o ciebie, następnie oddzwoniła i powiedziała, że Finnick powiedział iż nie zrobisz nic głupiego, ale prosi o informacje w twojej sprawie. Chodź ze mną na moment do burmistrza i pogadasz z Mags, a może nawet z moim synem co?-Mówi to wszystko nie przestając się ubierać. Polubiłam tą kobietę.
-Jasne.-Odpowiadam i również się ubieram.
 


FINNICK



   Stoję przy rydwanie i rozmyślam co z tą Annie? Martwię się, o nią. Niech zadzwonią wreszcie. Nawet nie zauważam kiedy wchodzi Mags.
-Finnick. Zgodzili się, żebyś mógł porozmawiać z Annie. Chodź szybko.-Wreszcie! Razem z Mags idziemy do jakiegoś pokoju na naszym piętrze.-Bierz słuchawkę i powiedz coś.- Robię to co mi każe.
-Halo? 
-Finnick!- Krzyczy Annie.
-Annie! Coś ty robiła? Martwiłem się o ciebie!
-Tak, tak wiem. Przepraszam, ale sam kazałeś mi obiecać, że  mam nie pozwolić, żeby mi dokuczali.
-Ale...- Nic mi nie przychodzi do głowy.-No, może to po części moja wina, przepraszam. Tylko proszę nigdy nie rób czegoś takiego, bałem się o ciebie. Kiedy wrócę chcę zobaczyć cię całą i zdrową.
-I zobaczysz.- Nawet przez telefon słychać, że się uśmiecha, a ja widzę to oczyma wyobraźni.
-Finnick, musisz kończyć.- Mówi Mags.
-Annie, muszę kończyć. Do zobaczenia, po Igrzyskach.
-Do zobaczenia.
   Rozmowa dobiegła końca, a ja muszę wracać na dół. Czekać. Na głupią Paradę Trybutów.



ANNIE


   Odkładam telefon i powoli odwracam się twarzą do mamy Finnicka. Czuję też, że łzy chcą napłynąć do moich oczu, ale im nie pozwolę. Nie teraz, nie w domu burmistrza, nie przy mamie mojego najlepszego przyjaciela, który za kilka dni będzie walczył na śmierć i życie. Muszę być silna, dla niego, dla niej, dla siebie. Zamiast płakać tylko lekko się uśmiecham.
-Annie, niedługo Prada Trybutów, a ja nie chcę sama oglądać Finnicka. Nie dam rady. Może zaprosimy twoją ciocię i razem pooglądamy?- Nie mogę się nie zgodzić, mi jest ciężko, a co dopiero jej. Przecież to jej syn.
-Bardzo chętnie. To możemy teraz zajść po moją ciocię.
- Oczywiście.- Uśmiecha się do mnie, a ja już wiem po kim Finnick ma ten uśmiech.
   Siedzę razem z moją ciocią i mamą Finnicka w jej domu. Zaraz zacznie się Parada. Denerwuję się. Włączamy telewizor i właśnie rozpoczyna się "Wydarzenie, na które każdy czekał!" To słowa Claudiusa Tempelsmitha, nie moje. Z oddali wyłania się rydwan Dystryktu Pierwszego, trybuci wyglądają głupio, następnie Dwójka, ci nie wyglądają lepiej, dalej Trójka, są przerażeni, a za nimi Czwórka, Rose wygląda, żałośnie w stroju syreny, ale Finnick...
                                                                              ***
   Hej! Czy nikt tego nie czyta?! W sumie nic dziwnego. Komentujcie, jeśli tylko przeczytacie. Proszę. Pisać i tak będę, ale komentarze bardzo motywują do pracy.

4 komentarze:

Bardzo dziękuję za każdy komentarz :) Mam nadzieję, że skomentujecie również inne rozdziały :)

Powered By Blogger