poniedziałek, 1 czerwca 2015

Rozdział 15 - Co "tak nagle"?

FINNICK



   Budzę się w białym pomieszczeniu. Mags jest już przy mnie.
-Dziś masz wywiad.
-Znowu?
-Tak.
-Czemu jesteś taka dziwna?
-Wydaje ci się.- Uśmiecha się, ale inaczej niż zwykle. Widzę, że coś jest nie tak.
-Na pewno?
-Tak.
-Kiedy wrócę do domu?
-Będziemy za trzy dni. Dziś wywiad i prezentacja wygranego i jego zespołu, a do tego oglądanie powtórki i wywiadu z bliskimi.
-A jak długo spałem?
-Jakiś tydzień.
-Tydzień?
-Tak. Tydzień. Teraz coś zjedz, a ja pójdę zadzwonić.- Uśmiecha się do mnie z wysiłkiem.
-Dobrze.-Kiedy wychodzi ja chcę iść za nią. Tylko nie mogę. Jestem podłączony do jakiś rurek. Słyszę jednak zza drzwi fragment jakiejś rozmowy. Wiem, że to Lolita zatrzymała Mags.
-I jak powiedziałaś mu? Jak on się czuje?
-Chyba dobrze, ale nie powiedziałam. Jak mogłabym mu powiedzieć? Załamałby się.
-Musisz. To dziwne, że tak nagle...
-Tak, wiem. Tylko chodź już, bo jeszcze to wszystko usłyszy.- I odchodzą. Tylko o co chodziło? Co "tak nagle"? Mam się bać? Coś z Annie? Coś z rodzicami? Dlaczego jestem przyczepiony do jakiś rurek? Dlaczego tego wcześniej nie zauważyłem? Szarpię się. Chcę się dowiedzieć o co chodzi. Coś wpływa do moich żył. Zasypiam.
   Otwieram oczy. Obok mnie ktoś siedzi. Niestety nic nie widzę. Dlatego strzelam kto to może być.
-A... Mags?-Chciałem powiedzieć Annie, ale przypomniałem sobie, że jestem w Kapitolu.
-Tak, to ja. -Patrzę na swoje ręce. Nie ma tam żadnych rurek. Chyba mnie odłączyli.
-Długo spałem? Kiedy wywiad?
-Trzy dni. Wszystko przełożyliśmy na dziś.
-O co chodziło w twojej rozmowie z Lolitą?
-Wiedziałam, że usłyszysz. Tylko mów ciszej.
-Dobra. Powiesz mi wreszcie?
-Twoi rodzice razem mają wypłynąć w rejs kiedy tylko wrócisz. Zdążysz się z nimi przywitać i pożegnać. Później ja mam się tobą opiekować.-Szepcze moja mentorka,a ja nie mogę w to uwierzyć.
-Ale jak to? Już nie wrócą? Nigdy?
-Nie. Raczej nie. Przynajmniej żyją. -Dalej szepcze. Nie rozumiem dlaczego nie mówi normlanie, tylko szepcze.
-Ale dlaczego wypływają?- Dziwne, ale nie płaczę.
-Pogadamy kiedy indziej.Jutro wyjeżdżamy.- Tym razem mówi normalnie.Wstaje i kieruje się do... ściany? Gdzie w tym wariatkowie są drzwi?-Zapomniałabym. Zaraz przyjdzie ekipa przygotowawcza, a potem stylistka.-Uśmiecha się słabo i wychodzi. Ja zastanawiam się dlaczego jest taka smutna. Dlatego, że moi rodzice muszą wyjechać czy dlatego, że będzie musiała się mną opiekować? Nie wiem i nie chcę wiedzieć. Mam dość zmartwień.
   Oglądamy powtórkę z Igrzysk. Wszyscy. Ja siedzę w jakimś fotelu, z koroną na głowie. Zakładał mi ją sam Snow. Musiałem patrzeć w te jego podstępne oczy i ściskać jego rękę, kiedy mi gratulował. Nienawidzę go. Przez niego walczyłem na arenie, a teraz muszę przeżywać to od nowa, bo oglądamy powtórkę. Momentami wplatają wywiady z bliskimi. Teraz jest moment kiedy zostałem ranny. Wpleciona została rozmowa z Annie.
-A co czułaś kiedy został ranny?- Pyta Caesar.
-Na początku upadłam na podłogę, zaczęłam zanosić się płaczem i nie patrzyłam w ekran, co prawda koleżanka mnie uspokajała, ale kiedy usłyszałam armatni wystrzał wszystko zrobiło się ciemne i zemdlałam.. -To było urocze i straszne jednocześnie. Płakała, a potem zemdlała. Uśmiecham się jak głupi kiedy to słyszę. Nie powinienem. To był tak naprawdę jedyny moment na jakim się skupiłem. No prawie. Oczywiście jest jeszcze moment kiedy mówię, że kocham Annie, no tak. Zapomniałem o tym.


                                                                              ***


   Hej moi drodzy! Dziś Dzień Dziecka! Cieszycie się? Ja bardzo, bo chociaż mam szesnaście lat co rok obchodzę ten dzień. Bo jak wiadomo jeszcze jestem dzieckiem. Dlatego wstawiam nowy rozdział i chcę życzyć wszystkiego dobrego z okazji Dnia Dziecka tym co są dziećmi i tym co czują się dziećmi. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Bardzo dziękuję za każdy komentarz :) Mam nadzieję, że skomentujecie również inne rozdziały :)

Powered By Blogger