piątek, 26 czerwca 2015

Rozdział 27 - "Nigdy mnie nie zawiedziesz"

FINNICK


   Siedzę z Benem w pokoju i czekamy, aż Annie wyjdzie z łazienki. Ile można tam siedzieć?
-Czy uważasz, że jestem dziecinny?
-Czemu pytasz?
-Bo zachowuję się jakbym miał osiem lat, wiem to. Tylko nie potrafię inaczej. Wszyscy zawsze obchodzili się ze mną jakbym nie miał nawet pięciu lat. Przez to zachowuję się jak się zachowuję. Wiem, że chcieli dobrze, ale wyszło inaczej.
-Nie przejmuj się. Rozumiem to.
-Dziękuję.- Mówi i się uśmiecha.
-Już jestem.- Wychodzi Annie.
-Już? Chyba dopiero.- Mówię i się śmieję. Ona robi skwaszoną minę.- Mówisz, że to ty jesteś dziecinny. Spójrz na nią.- Głową wskazuję na Annie.-To jest dopiero dziecko.
-Za lekko oberwałeś w policzek? Poprawić? Czy może wolisz drugi?- Ma zabójcze spojrzenie.
-Przecież wiesz, że taką cię kocham.
-Nie, nie wiem. - Mówi i kręci głową. Widzę, że żartuje.
-To już wiesz.- Odpowiadam i ją przytulam. Długo trzymam ją w objęciach, aż nagle uświadamiam sobie, że brakuje Bena, więc wołam go.- Ben chodź, do nas.- I przychodzi, widzę, że się cieszy. Wchodzi pomiędzy nas i przytulamy się w trójkę.
-Będzie mi tego brakowało.- Mówi Annie i płacze. Zdaję sobie, że ja też będę za tym tęsknił.
-Mnie też.- Odzywa się Ben.
-I mnie.- Dodaję ja, bo nie byłbym sobą gdybym nie dodał czegoś od siebie.
-Dobra, chodźcie na kolacje, bo Mags będzie wściekła i tak już jest.- Mówi Annie i patrzy na mnie.-Wiesz czemu.-Dopowiada.
-Ale ja nie nie wiem, a chętnie się dowiem.- Mówi Ben.
-Chodźcie. - Mówię, bo nie mam ochoty niczego tłumaczyć.

-Idziemy na dach?- Pyta Annie, kiedy idziemy korytarzem.
-Chętnie.- Odpowiadam, bo jest to zgodne z prawdą. Z przyjemnością posiedzę na dachu, zapominając o tym koszmarnym dniu, o tej koszmarnej kłótni. Jaki ja byłem głupi. Czemu to powiedziałem? Jeśli chciałem, żeby walczyła, a nie ciągle myślała o mnie, to mogłem załatwić to inaczej. Teraz ona jest zawiedziona i wiem, że zapamięta to na długo. Ja natomiast mam czerwony policzek. Mogę powiedzieć jedynie, że jak z taką siłą będzie walczyła, to na pewno wygra. Spoglądam na nią. Uśmiecha się, kiedy łapię ją za rękę.- Kocham cię.- Mówię, choć wiem, że słyszała to ode mnie milion razy.
-Ja ciebie też.- Odpowiada, uśmiechając się pod nosem. - Uwielbiam kiedy to mówisz. Uwielbiam kiedy mówisz, że mnie kochasz.- Dodaje. Dzięki czemu znowu jestem szczęśliwy i uśmiecham się najszerzej jak tylko mogę. Dopóki nie przypominam sobie w jakiej jesteśmy sytuacji. Ona za kilka dni idzie na rzeź, ja będę mógł tylko na to patrzeć. Co prawda będę robił wszystko, żeby zdobyć dla niej i Bena - na szczęście są sojusznikami - sponsorów. Naprawdę, zrobię wszystko. Wchodzimy do windy.
-Ty wciskasz guzik czy ja?-Pyta Annie.
-Jak sobie życzysz.- Odpowiadam. Ona uśmiecha się i naciska guzik. Ruszamy windą zmierzaj ku górze. To niesamowite, że nawet rzeczy codziennego użytku mogą być metaforą ludzkiego życia. Przecież ludzkie życie zmierza ku końcowi tak jak winda ku górze. Oczywiście można wybrać schody. Wtedy życie trwa dłużej. Jednak u trybutów najlepszą metaforą jest winda. Jest szybsza. U celu jesteśmy dużo szybciej niż bylibyśmy schodami. Tylko chyba jednak nie można mówić tu o wyborze. Kapitol decyduje za nas.
-O czym myślisz?- Pyta Annie.
-O niczym ważnym.-Odpowiadam.
-Oj powiedz.-Naciska.
-Nie, będziesz się śmiała.
-Nie będę. Obiecuję.
-O życiu. O tym, że winda jest jego metaforą.-Odpowiadam w końcu. Czekam aż się zaśmieje. Ona jednak tego nie robi.
-Masz rację. Nie rozumiem dlaczego myślałeś, że będę się śmiała. Czy ja śmieję się z czegokolwiek co powiesz na poważnie?
-Nie.
-Mam wrażenie, że nie jesteś już sobą. Przynajmniej przy mnie. Nie ufasz mi? Wstydzisz się mnie?
-Nie, to nie tak. Ja... po porostu... po prostu... boję się. -Mówię i od razu wyjaśniam.- Boję się, że cię zawiodę.
-Finnick. Zakochałam się w tobie, w tobie jakiego znałam. Nigdy mnie nie zawiedziesz. Nigdy. No chyba, że się zmienisz na gorsze i nie będziesz mi ufał.


_________________________________________________________________________________


   I dziś dodaję kolejny rozdział!!! Już wakacje, jak się z tym czujecie? Jak zakończenie roku szkolnego? Ja płakałam... baaaaaaardzo płakałam, ale wszyscy płakaliśmy. Dobra to teraz może o tej notce... nie jest świetna, ale chyba zła też nie jest, co? Odpowiedzcie mi w komentarzu. Proszę.


4 komentarze:

  1. Rozdział super

    OdpowiedzUsuń
  2. Zaczęłam czytać twojego bloga dopiero godzinę temu i tak się wciągnęłam, że nie mogę przestać 😁 Super piszesz!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo :)
      Naprawdę cieszę się, że tak myślisz :)
      Mam nadzieję, że zostaniesz na dłużej :)

      Usuń

Bardzo dziękuję za każdy komentarz :) Mam nadzieję, że skomentujecie również inne rozdziały :)

Powered By Blogger