sobota, 4 lipca 2015

Rozdział 30 - "Koniec czasu. Zaczyna się rzeź"

FINNICK


   Nadszedł czas pożegnań z trybutami. W tym roku jest to dla mnie wyjątkowo ciężkie. Żegnam Annie, moją kochaną przyjaciółkę i Bena, chłopca, który ma tylko trzynaście lat. Gorzej być nie mogło. Ja, Mags i Lolita wchodzimy do salonu, gdzie czeka już Annie z Benem. Annie nas zauważa, widzi nasze miny i w kącikach jej oczu zaczynają gromadzić się łzy.
-Więc to już koniec?- Pyta Annie. Kiwam głową. Czuję coś mokrego, na mojej twarzy. Płaczę. Ostatnio robię to coraz częściej.
-Widzimy się ostatni raz, prawda?- Pyta Ben.- Płaczę jeszcze bardziej, spoglądam na Mags ona też się nie powstrzymuje, na Lolitę nawet nie muszę spoglądać, słychać jej łkanie.
-Chciałam wam powiedzieć, że... żebyście...  nie mogę, przepraszam.- Zaczyna Mags, ale płacz nie pozwala jej skończyć.
-Mags chciała powiedzieć, żebyście zrobili wszystko, żeby przetrwać. Prawda?- Dokańczam, choć głos mi się łamie. Mags kiwa głową.
-A ja powiem wam, że jesteście najlepiej wychowanymi trybutami z jakimi kiedykolwiek miałam do czynienia.-  Mówi Lolita, to mnie trochę obraża, ale nie mam jej tego za złe.
-Będę tęsknić.- Mówi Mags.- Do widzenia.- Dodaje i wychodzi, cała zapłakana.
-Ja też, będę tęsknić. Muszę iść. Do widzenia.- Lolita. Również wychodzi. Ja tylko stoję i płaczę, choć wiem, że muszę coś powiedzieć i wyjść. Powinienem też przestać płakać. Muszę być silny. Tylko czemu to takie trudne?
-Nie znoszę pożegnań.- Mówię. Annie i Ben potakują.- Annie.- Zwracam się do niej.- Pamiętaj o medalionie. Załóż go, proszę. - Potakuje. - Ben.- Odwracam się do niego.- Dla ciebie też coś mam. Razem z Mags uzgodniliśmy, że dostaniecie od nas nasze talizmany na szczęście, dzięki którym wygraliśmy. Wiemy, że wygra tylko jedno z was, ale chcemy dać je wam obojgu.- Daję Benowi mały medalion Mags, na którym jest wygrawerowany napis "Im krwawsza bitwa, tym słodsze zwycięstwo" to chyba cytat Arystotelesa. Ben się uśmiecha.- Jeszcze chcę powiedzieć, że te medaliony znaczą dla nas bardzo dużo, bo to pamiątki rodzinne, więc chcielibyśmy je odzyskać. Znaczy tylko ten, który nie przyniesie szczęścia. Ten szczęśliwszy niech zostanie u nowego właściciela. Tak wiem, że nie powinno się tak robić, ale potraktujcie to raczej jako pożyczkę talizmanu, a nie podarowanie. - Mówię i patrzę na ich, mają dziwne miny. Rozumiem ich. Tylko, że musiałem to powiedzieć. Mój medalion może zostać u Annie, ale medalion Mags jest dla niej bardzo ważny. Daje go każdemu trybutowi z naszego Dystryktu, który nie ma swojego talizmanu na szczęście. Zawsze wraca do niej z powrotem.- Dobra, powiem wam, że w razie czego chcielibyśmy mieć po was coś co będzie nam o was przypominać. To jest główny powód chęci odzyskania medalionów. 
-I tak dziękuję. - Mówi Ben.
-Ja też.- Dodaje Annie.
-Nie ma za co. Powiem wam jeszcze trochę o jutrzejszym dniu. Razem ze swoimi stylistami polecicie na arenę i tam się przyszykujecie do wyjścia. Nie wystraszcie się też jak wstrzykną wam coś do ręki. To będzie lokalizator. A teraz o samej arenie. Rozmawiałem z Haymitchem i Chaffem, bo jak wiecie macie sojusz z trybutką z Dwunastki i z trybutką z Jedenastki. Obaj są zdania, że lepiej jak nie będziecie brać udziału w Rzezi pod Rogiem Obfitości. Najlepiej schowajcie się gdzieś i przeczekajcie całą bitwę. Kiedy dobiegnie końca zawodowcy najprawdopodobniej wezmą kilka najpotrzebniejszych rzeczy i pójdą na poszukiwania ofiar, na pewno zostanie jeden z nich i będzie na straży, kiedy będą wystarczająco daleko dziewczyna z Jedenastki wejdzie na drzewo, bo zawsze jakieś się znajdzie i zmusi strażnika do odejścia od zapasów, wy w tym czasie podbiegniecie do Rogu i weźmiecie co ważniejsze. Jedno z was będzie musiało zabić strażnika. Później uciekniecie jak najdalej, bo kiedy zawodowcy usłyszą wystrzał wyślą jednego lub dwójkę trybutów na zbadanie sytuacji. Znajdźcie bezpieczne miejsce niedaleko wody i tam zostańcie. Nie polujcie na nikogo. Czekajcie, aż zawodowcy wszystkich wybiją. Wtedy się ich pozbędziecie. Jakieś pytania?- Mówię i dziwię się, że głos mi się nie łamie.
-Nie. - Oznajmia Annie.
-Nie. - Ben również nie ma pytań.
-Dobrze, więc powodzenia. Będę tęsknić.- Dodaję.
-My też.- Mówi Ben i przytula mnie. Uśmiecham się. Annie podchodzi i przytula mnie kiedy Ben odchodzi.- Żegnaj Finnick. Nie będę wam przeszkadzać.- Mówi.
-Żegnaj Ben.- I chłopiec wychodzi. 
-Kocham cię.- Szepcze Annie, prosto do mojego ucha.
-Ja ciebie też. A ten medalion, jest dla ciebie. Oddaję go tobie. 
-Dziękuję. - Mówi i mnie całuje. Kiedy odrywa usta od moich, mówi.- To było na pożegnanie. 
-Annie, przeżyjesz. Proszę. 
-Zrobię wszystko co w mojej mocy. Obiecuję. A teraz przepraszam, ale muszę się wyspać. Do zobaczenia.- Mówi.
-Do zobaczenia.- Odpowiadam, a ona wychodzi. Zostawia mnie samego, na środku pokoju. Stała tu jeszcze przed chwilą. Jeszcze przed chwilą jej usta dotykały moich, a teraz jestem tu sam. Już nic nie powstrzymuje mnie od zwinięcia się na kanapie i płakania w spokoju. Więc dlaczego tego nie robię? Nie mam pojęcia. Ostatnio nie rozumiem sam siebie.  


ANNIE



   Już rano, budzę się i spoglądam na drzwi. Czekam aż Lolita zapuka, zawoła "Wstawaj, wstawaj! Annie! Czeka nas kolejny wielki, wielki dzień!", ale tak się nie dzieje. I nie stanie. Dziś jadę na arenę. Właśnie minęła ostatnia spokojna noc w moim życiu. Nawet jak wygram, nie będę mogła spać spokojnie. Wiem, bo mieszkam z Finnickem i Mgs, zawsze śnią im się koszmary, choć nigdy nie słyszałam krzyków Mags, wiem, że jej nie opuszczają, Finnick zawsze krzyczy. Cały czas patrzę na drzwi, z nadzieją, że otworzy je Mags i powie, żebym szła na śniadanie, bo spóźnię się do szkoły. Patrzę i patrzę, aż w końcu otwierają się, ale nie wchodzi przez nie Mags. Nie, bo wchodzi przez nie Mer, przyniosła mi jakąś zwiewną sukienkę w moim ulubionym niebieskim kolorze.

-Załóż ją i idziemy.- Kiwam głową i idę bez słowa do łazienki.

-Gotowa?- Pyta Mer, kiedy wchodzimy do windy.

-Nie i chyba nigdy nie będę. 
-Nie dziwię się, - Mówi i wciska guzik dwunastego piętra. -Wygraj to.- Mówi, ale nie patrzy na mnie. 
-Co?
-Wygraj to, dla niego. On zrobił to o co go prosiłaś, ty zrób to samo. Przeżyj. 
-Ale, ja nie dam rady. 
-Musisz, on żyje bo ci obiecał, robi wszystko co musi, by cię chronić i nie patrzy na to, że cierpi, nie patrzy, bo cię kocha. A ty nie możesz teraz zginąć i pozwolić, żeby cierpiał jeszcze bardziej. On na to nie zasługuje. 
-Wiem. - Mówię i prawię płaczę.- On zasługuje na lepszy los. 
-To dlaczego mu to robisz? Czemu nie obiecałaś mu, że wygrasz? Wiesz, że przez całą noc nie mógł spać i cały czas siedział na kanapie, patrząc na wasze wspólne zdjęcie?
-Skąd wiesz?
-Bo kiedy rano przyszłam on nadal tak siedział, płakał. 
-Wygram, Dla niego. Powiedz mu to. Powiedz, że wygram, że niedługo znowu się zobaczymy. Powiesz?- Prawię płaczę. 
-Tak. Powiem mu. 
-Dziękuję.
   Jestem razem z Mer w pokoju, pod areną. Jestem ubrana. Zaraz się zacznie. Boję się. Chciałabym, żeby był tu Finnick. przy nim się nie boję. Przynajmniej mam jego cząstkę w postaci medalionu ze zdjęciami. Nagle miły kobiecy głos obwieszcza, że nadszedł czas, aby wejść do windy, która zawiezie mnie w górę, na arenę. Robię to. Zanim jednak winda się zamknie, mówię do Mer
-Powiedz mu, proszę.- Ona kiwa głową i zamyka się winda. Stoję zamknięta w szklanej pułapce, która na dodatek rusza w górę. Uspokój się. Powtarzam w myślach. Jesteś bezpieczna. Przynajmniej przez te sześćdziesiąt sekund, kiedy każdy stoi na tarczy. 
-Siedemdziesiąte Głodowe Igrzyska uważam za otwarte!- Obwieszcza głos komentatora Igrzysk, kiedy szkło zjedzie na dół. Zaczyna się odliczanie. 60. Muszę się rozejrzeć. 59. Przede mną jest Róg Obfitości. 58. Widzę Bena. 57. Lu. 56. Fel. 55. Płynie tu rzeczka. 54. Niedaleko jest tama. 53. Otacza nas las. 52. Jest chłodno. 51. Finnick na pewno to ogląda. 50. Teraz w kamerze jest chłopak z Trójki. 49. Zaraz będę ja. 48. Już jestem. 47. Szepczę "Wygram, Finnick. Obiecuję". 46. Teraz jest Ben. 45. Czas mija. 44. W sumie to nawet powoli. 43. Znowu wodzę wzrokiem po arenie. 42. Na skraju lasu są krzaki. 41. Dobre miejsce na kryjówkę. 40. Patrzę na Bena. 39. On to zauważa. 38. Wskazuję głową na krzaki. 37. On przytakuje. 36. Zrozumiał. 35. Patrzę na Lu. 34. Ona na mnie. 33. Znowu wskazuję krzaki. 32. Ona też rozumie. 31. Pokazuje Fel. 30. Patrzę na Róg Obfitości. 29. I rzeczy, którymi jest obłożony. 28. Myślę co będzie trzeba zabrać. 27. Noże. 26. Śpiwory. 25. Jedzenie. 24. Picie. 23. Plecaki. 22. Nie wiem co jeszcze. 21. Czas się kończy. 20. Trzeba przygotować się do tego co zobaczymy. 19. Do tej masakry. 18. Chociaż do tego nie da się przygotować. 17. Apteczka. 16. To też trzeba wziąć. 15. Mało czasu. 14. Finnick pewnie denerwuje się bardziej niż ja. 13. Ciekawe, czy usłyszał to co mówiłam. 12. Na pewno. 11. A jeśli nie, to powie mu to Mer. 10. Tak mało czasu. 9. Trzeba się skupić. 8. Już zaraz. 7. Za chwilę zbiegam. 6. Z tarczy. 5. Za moment. 4. Jeszcze chwila. 3. Momencik. 2.Sekunda. 1.Gong. Koniec czasu. Zaczyna się rzeź.


_________________________________________________________________________________



   I jak rozdział? Podobał się? Będzie jakiś komentarz? Proszę. A tak w ogóle to uwierzycie, że to już 30 rozdział? Pamiętam jak wstawiałam pierwszy i się denerwowałam, że ten blog się nikomu nie spodoba i będzie koniec mojego pisania, a tu wyświetlenia cały czas rosły, rosły i rosły. Dziękuję Wam, że czytacie tego bloga, jesteście wspaniali :) Tak jeszcze napiszę, że mam już skończony 46 rozdział... chyba trzeba częściej publikować rozdziały, co sądzicie? 

4 komentarze:

  1. Tak rozdziały możesz publikować częściej teraz nie będę mogła komentować bo wyjeżdzam na wakacje ale jak wrócę to wszystko nadrobię

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze, w takim razie będę częściej publikować :)
      Udanych wakacji i mam nadzieję, że jak wrócisz to wszystko nadrobisz :)
      Jeszcze raz udanych wakacji życzę :)

      Usuń
  2. Dobry rozdział brawo

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za każdy komentarz :) Mam nadzieję, że skomentujecie również inne rozdziały :)

Powered By Blogger