piątek, 17 lipca 2015

Rozdział 43 - Koszmar i rozmowa

ANNIE


   Jestem na plaży. Sama. Nie wiem czemu. Nie pamiętam. Niedaleko słychać jakieś zamieszanie. Nagle rozlega się armatni wystrzał. Czemu? Biegnę w tamtą stronę. Może powinnam biec w przeciwnym kierunku? Nieważne. Już nie zawrócę. Biegnę. Biegnę. Biegnę. Docieram na miejsce, a to co widzę odbiera mi mowę. Mags leży na piasku. Martwa. Tylko, że nie wygląda tak jak zawsze. Dziś cała jest poparzona. Patrzę na nią. Płaczę. Rozlega się kolejny wystrzał. Biegnę tam. Kiedy oddalam się od Mags na niebie pojawia się poduszkowiec i zabiera ją. Zupełnie jak na Igrzyskach. Przypominam sobie o wystrzale i znowu biegnę. Biegnę, ale się nie męczę. Docieram na miejsce. Finnick leży na ziemi z rozszarpanym gardłem. Upadam. Dlaczego ich straciłam? Dlaczego? Dlaczego? Odpowiedź jest prosta. Snow. Czuję rękę na ramieniu. To Lu. Za nią stoją Ben z Fel. Są dorośli. Każą mi uciekać. Ja nie chcę. Chcę zostać przy Finnicku. Odciągają mnie siłą. Wtedy Finnick wybucha. A ja płaczę. Płaczę. Płaczę. Słyszę szepty, choć nikt nic nie mówi."To twoja wina." Ktoś powtarza. Tylko kto? Może Snow? Wtedy wszystko się trzęsie. Krzyczę. Ziemia się rozstępuje, a ja wpadam w szczelinę. Otacza mnie ciemność. Z moich ust wydobywa się krzyk. Wołam Finnicka. On mi pomoże. Zamykam oczy, a kiedy je otwieram widzę Evelyn. Jest przestraszona. Jej rodzice stoją obok niej. 
-Już dobrze? - Pyta Evelyn, kiedy jej rodzice już wrócą do sypialni. 
-Ja... myślę, że tak. - Odpowiadam. 
-Wiesz, że wołałaś Finnicka? - Odzywa się po chwili Evelyn. 
-Śnił mi się. Leżał na plaży. Z rozszarpanym gardłem. - Mówię, a na wspomnienie tego widoku z moich oczu zaczynają spływać łzy. 
-Zadzwonić po niego? - Pyta. 
-Nie, ale ja już nie zasnę. Przepraszam. - Mówię cicho. 
-No, spoko i tak już jest czwarta, więc możemy posiedzieć i pogadać. Znaczy jak chcesz. - Oznajmia Evelyn.
-Jasne, że chce. Tylko nic związanego z tym snem. - Oświadczam.
-No dobra...może pogadamy o chłopakach? - Pyta. Posyłam jej mordercze spojrzenie. - Tak, tak wiem. Ty masz już swojego chłopaka i to zgarnęłaś tego najprzystojniejszego w Czwórce, a może nawet w całym Panem, ale ja dalej jestem sama. - Dodaje. 
-Nie "może" w całym Panem, tylko na pewno w całym Panem. - Mówię i udaję obrażoną. Niech Evelyn myśli, że zapomniałam o tym śnie. Prawda jest taka, że nie zapomnę o nim nigdy. 
-Dobra niech ci będzie. Twój Finnick jest najprzystojniejszy w całym Panem.- Przyznaje Evelyn. 


FINNICK


   Annie czeka w pokoju Evelyn, a ja siedzę w kuchni, bo Evelyn stwierdziła, że musi odbyć ze mną poważną rozmowę. 
-Kochasz ją? - Pyta. 
-Tak. - Odpowiadam. - Czemu o to pytasz? 
-Bo Annie jest moją przyjaciółką, a ja chcę się upewnić, że ją kochasz. -Oznajmia stanowczo. 
-Tak kocham ją. Możemy już iść? - Odzywam się. 
-Nie. Chcę, żebyś wiedział, że ja wiem jaką masz opinię i wiem jak działasz w Kapitolu. Jeśli skrzywdzisz Annie, to cię zastrzelę. - Warczy.  
-Jak ją skrzywdzę to załatwię ci broń. - Odwarkuję. To wprawia ją w osłupienie. - Kocham ją najbardziej na świecie. Jest dla mnie najważniejsza. Nie pozwolę, żeby cierpiała. -  Prawie krzyczę. 
-O to mi chodziło. Naprawdę ją kochasz. - Oznajmia. - To świetnie, ale tak z innej beczki, to ja nie chcę pomagać Annie w opiece nad dzieckiem. Przynajmniej nie teraz. Więc wiesz... - Teraz to chyba sobie załatwię broń. 
-Evelyn... - Wcina się Annie. Ile z tego słyszała? 
-Miałaś być na górze... - Zdumiewa się przyjaciółka Annie. 
-Ale stwierdziłam, że czas już iść do domu i zeszłam na dół. Jak widzę w porę. Bo inaczej zaczęłabyś go zadręczać. - Mówi z wyrzutem Annie. 
-Chciałam dobrze... - Tłumaczy się Evelyn. Annie wybucha śmiechem. 
-Od początku czułam o czym chcesz rozmawiać. Musiałam to widzieć i słyszeć. - Oznajmia Annie, nadal się śmiejąc. 
-Na nas już pora. - Odzywam się. 
-Dobra, odprowadzę was do drzwi. - Mówi Evelyn. Wstaję od stołu i idę za nimi. Docieramy do drzwi, Annie zakłada swoje buty, a ja przejmuję jej torbę. - Zapomnijmy o tym, dobra? - Odzywa się Evelyn, kiedy już mamy wychodzić. 
-Dobra. - Mówi Annie. Wychodzimy, a ona krzyczy. - Cześć! 
-Cześć! - Odkrzykuje Evelyn. Razem z Annie zmierzamy do Wioski Zwycięzców. Wtedy Annie zostawi rzeczy i idziemy w nasze miejsce. Ciekawe czy Annie miała koszmary. Może zapytam ją o to. 
-Miałaś koszmary? 
-Tak. - Odpowiada. 
-I jak sobie poradziłaś? Mogłaś zadzwonić. - Mówię.
-Wiem, ja nie chciałam cię budzić. Nie poszłam później spać. - Odpowiada. 
-Ja nie spałem. Miałem koszmary. Evelyn spytała co ci się śniło? - Pytam
-Nie. - Oznajmia Annie.
-Więc co ci się śniło? - Pytam. 
-Mags. Martwa. Była jakby poparzona. Ty. Miałeś rozerwane gardło. Później wybuchłeś. Lu. Ben. Fel. Byli dorośli. Odciągnęli mnie od ciebie. Szczelina w ziemi. Wpadłam w nią. - Odpowiada. Przytulam ją. 
-Rozmowa z Evelyn do przyjemnych też nie należała. - Mówię. Chcę, żeby nie myślała o tym śnie. Wiem, że nigdy o nim nie zapomni. 
-Wiem. Najpierw chciałam tego posłuchać, ale jak zobaczyłam, że robisz się czerwony... nie mogłam cię tak zostawić. - Mówi i się śmieje. Uwielbiam jej śmiech. 


_________________________________________________________________________________


 Jeszcze raz przepraszam za moje gapiostwo i jeśli ktoś nie zauważył notki pisanej oczami Mags to zachęcam do przeczytania jej. Jutro niestety nie uda mi się nic wstawić, ale pojutrze myślę, że dam radę. Mam nadzieję, że ten rozdział również  Wam się podoba i napiszecie mi w komentarzu co o nim sądzicie :)

2 komentarze:

  1. aaa kochana, uwielbiam te Twoje cuda ! Czekam z niecierpliwością na nowości :)
    www.gameofpanem.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za każdy komentarz :) Mam nadzieję, że skomentujecie również inne rozdziały :)

Powered By Blogger