FINNICK
Siedzę przy Annie. Mags czeka na korytarzu. Ona chyba też nigdzie nie wychodzi. Siedzi cały czas w szpitalu. Trzymam za rękę cały mój świat. Trzymam za rękę Annie. Nagle ona zaczęła szybciej oddychać. Zaczyna krzyczeć. Otwiera oczy.
-Annie. Uspokój się, jesteś bezpieczna. - Mówię. Ona ciągle krzyczy. Wyrywa mi swoją rękę. Zakrywa oczy. Dobrze, że nie uszy. - Annie, jestem przy tobie. To ja Finnick. - Przestała krzyczeć. Dalej zasłania sobie oczy.
-To ty? - Pyta drżącym głosem.
-Tak. To ja. Spokojnie. Jestem przy tobie, jesteś bezpieczna. Możesz odsłonić oczy.
-Na... na pewno? - Pyta.
-Tak. - Mówię. Ona delikatnie odrywa dłonie od swoich oczu.
-Gdzie... gdzie ja jestem? - Pyta.
-W szpitalu. Wyskoczyłaś z okna. Pamiętasz? - Mówię. Ona kiwa głową, ale nie zdąży nic powiedzieć, bo wchodzi lekarz.
-Dzień dobry, widzę, że wreszcie postanowiła się pani wybudzić. - Mówi, a Annie zaczęła szybciej oddychać, zaczyna wodzić oczami po całym pokoju. Nagle wybucha niespodziewanym śmiechem. - Nie rozumiem, co panią tak śmieszy. Będzie pani musiała zostać tu jeszcze co najmniej tydzień. - Annie już się nie śmieje. Stara się skupić, ale cały czas oddycha bardzo szybko.
-Cze... czemu? - Pyta.
-Ponieważ mamy podejrzenia, że coś nie tak z pani psychiką. - Coś nie tak z jego głową, która uderza w ścianę. Popchnięta przeze mnie. Nie wytrzymałem. Nie wytrzymałem. Lekarz podnosi się z podłogi. Patrzy na mnie przerażony.
-Przepraszam. - Mówię. Wiem, że nie powinienem tego robić. Naraz Mags wpada do tej sali. Widziała wszystko. Przez okno wychodzące na korytarz.
-Przepraszam za niego. On nie chciał. Jest po prostu zdenerwowany, martwił się o nią. To nie jego wina. - Mówi i pomaga lekarzowi. Mnie piorunuje wzrokiem. Nie dziwię się jej. Jestem potworem.
-Nic nie szkodzi. Ja lepiej już pójdę, mam jeszcze innych pacjentów. - Oznajmia i wychodzi. Annie tępo patrzy w jeden punkt. Mags się odzywa.
-Finnick, to, że jesteś zwycięzcą nie oznacza, że możesz bezkarnie bić ludzi.
-Ja wiem, przepraszam. On powiedział, że coś nie tak jest z psychiką Annie, nie wytrzymałem. - Mags powstrzymuje uśmiech.
-Rozumiem, ale nie rób tego nigdy więcej. A i jeszcze nie długo przylecą tu rodzice i ciocia Annie. - Drugie zdanie szepcze. - Przygotuj ją jakoś. Ciebie posłucha. - I wychodzi. Świetnie, zostawiła mnie z takim zadaniem. Odwracam się do Annie. Ona cały czas patrzy w jakiś punkt. Zerkam tam, ale nic nie widzę.
-Annie... - Mówię. Ona patrzy w inną stronę. Cały czas w tamto miejsce. - Annie... - Powtarzam. Ona cały czas tam patrzy, łapię jej rękę. Ona szybko odwraca głowę w moją stronę, jest wystraszona. - Annie... twoja ciocia i... i rodzice przyjadą tu.
-Kto? - Pyta.
-Twoi rodzice.
-Ale... ale oni...
-Są w Czwórce. Żyją. Byli u ciebie. Dlatego wyskoczyłaś, pamiętasz? - Pytam, ona przecząco kręci głową. Nie pamięta.
-Ja... pamiętam, że... coś mnie... zdenerwowało i wyskoczyłam przez okno. Nic więcej. - Odzywa się.
_________________________________________________________________________________
Obiecałam, że wstawię rozdział o 10:00 i tak się stało. Nie zaspałam :) Wczoraj wstawiłam post, gdzie napisałam, że nie jestem pewna co do zwiastuna, na szczęście zostałam wyprowadzona z błędu i już wiem, bardzo dziękuję za wyprowadzenie mnie z błędu :)
Do zwiastuna zostało: 3 dni.
Dziś nie mam żadnych ogłoszeń, liczę na to, że rozdział się spodobał (chociaż jest krótki) i skomentujecie :)
Rozdział świetny jak zawsze ! Czekam jednak na więcej Finnicka i Annie ! :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńZgłoszenie przyjęte.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Niewidzialna
skrzynia-tajemnic.blogspot.com