środa, 22 lipca 2015

Rozdział 47- "Już są"

FINNICK


   Już są. Zaraz wejdą do sali. Porozmawiają z nią. Boję się tej ich rozmowy. Może nawet bardziej niż Annie się jej boi. Dziwne. Ona nic nie pamięta. Dlaczego? Przecież... ale... nie. To nie możliwe. Z nią musi być wszystko w porządku. Ona była silniejsza ode mnie. Nic nie mogło się stać z jej psychiką. Różniło nas tylko, że jak ja walczyłem na arenie to nikogo nie lubiłem, a ona... ona zaprzyjaźniła się ze swoimi sojusznikami. Wszyscy zginęli jednego dnia. Może ona naprawdę... nie, nawet tak nie myśl.
-Annie... nic ci nie jest! - Krzyczy jej ciocia i już biegnie ją uściskać. Annie nie wie co się dzieje, widzę to. Wchodzę jej cioci w drogę. Zderzamy się. - Finnick!
-Przepraszam. - Mówię, a jej ciocia tym razem powoli podchodzi ją przytulić na powitanie. Jej rodzice stoją w drzwiach nie wiedzą co mają zrobić, może boją się, że znowu wyskoczy z okna, ale okna tu nie ma.
-Finnick? Możemy porozmawiać? - Pyta mama Annie. Nie wiem czemu.
-Tak... - Odpowiadam. Wychodzę na korytarz. Za mną idzie pani Cresta. - O czym chciała pani porozmawiać? - Pytam.
-Co z Annie? - Pyta.
-Jest trochę poobijana, ma kilka siniaków, ran, stłuczone żebra i złamaną rękę. - Odpowiadam.
-Dziękuję, że przy niej siedzisz. - Mówi. - Ale teraz już my z nią posiedzimy, możesz wracać do domu...
-Nie. Nie bez Annie. - Odpowiadam.
-Czemu? - Dziwi się jej mama.
-Bo ja ją kocham. Kocham ją nad życie. Jest dla mnie najważniejsza. - Prawie krzyczę.
-Co? - Zdumiewa się pani Cresta. - Myślałam, że nic was nie łączy...
-Wyznałem jej miłość tuż przed Igrzyskami, w których wzięła udział. - Oświadczam.
-Ona brała udział w Igrzyskach? - Pyta zdumiona.
-Tak. Jest zwyciężczynią 70 Głodowych Igrzysk. - Odpowiadam.
-Nie wiedziałam... - Mówi, a ja chcę iść do Annie. Jej mama mnie zatrzymuje.
-Czekaj, słyszałam o tobie wiele rzeczy... w Czwórce mówią, że masz wiele kochanek w Kapitolu, że każdej łamiesz serce, jeśli skrzywdzisz Annie... - Mówi, ale ja nie daję jej dokończyć.
-Bardziej niż wy nie można jej skrzywdzić. Ale jeśli bym ją skrzywdził to byście mnie więcej nie zobaczyli


ANNIE


   Finnick wyszedł na korytarz. Razem z kobietą, która mnie urodziła. Nie nazwę jej inaczej. Ona mnie zdradziła, zraniła, uciekła ode mnie, a ja zostałam sama z ciocią. Później poznałam Finnicka, wiem, że on nigdy by mnie nie zostawił. Nigdy. Wiem to. On mnie kocha, tak jak ja kocham jego.
-Jak się czujesz? - Pyta mężczyzna, za sprawą którego się urodziłam. Nie wybaczę im tego pozostawienia mnie na łaskę cioci.
-Boli. - Odpowiadam.
-Co dokładnie? - Pyta dalej. Chyba chce nawiązać rozmowę.
-Wszystko. - Mówię. - Cała ja. Jednak najbardziej boli mnie to co zrobiliście. Czemu mnie zostawiliście? Czemu wróciliście po tylu latach? - Pytam. On patrzy na mnie, jest zdziwiony i jest mu przykro. Widzę to w jego oczach.
-To nie jest tak jak myślisz... - Zaczyna. Ja nie daję mu skończyć.
-Widzisz... ja myślę, że uciekliście, bo nie mogliście znieść tego, że Lora zginęła na Igrzyskach. Ja za bardzo wam o niej przypominałam, prawda? Dlatego mnie zostawiliście cioci, mam rację? - Mówię i spoglądam na niego. Patrzy w dół. - Mam rację. - Tym razem oświadczam.
-My... naprawdę cię kochamy... - Mówi moja rodzicielka, kiedy wchodzi. Za nią stoi Finnick.
-Nie mówię, że nie... szkoda tylko, że tak późno postanowiliście wrócić. - Oznajmiam. Finnick podchodzi do mnie.
-W porządku? - Szepcze. Kiwam głową, na znak, że "tak, wszystko w porządku" szkoda, że naprawdę tak nie jest. Ale co jeśli mu powiem? Będzie się tylko martwił, a tak to tylko się słabo uśmiecha i siada na krześle, postawionym obok mojego łóżka, łapie mnie za rękę. Sprawia, że się uśmiecham. Przy nim czuję się bezpiecznie, przy nim niczego się nie boję, przy nim wszystko jest dobrze. Tylko przy nim.
-Wy jesteście parą? - Pyta mój ojciec.
-Tak. - Odpowiada pewnie Finnick. - Jesteśmy parą. - Wszyscy tylko na nas patrzą. Nastaje niezręczna cisza, którą przerywa Mags.
-Zaraz przyjdzie lekarz. - Oznajmia. - Powinniśmy wyjść... Finnick ty też. - Mówi i patrzy na niego.
-Nie. Ja tu z nią zostanę. - Mówi niewzruszony.
-Finnick... lekarz się ciebie boi, po twoim wcześniejszym wybryku. - Oznajmia.
-Ale...
-Żadnego "ale". Musimy wyjść i tyle. - Mówi stanowczo Mags.
-Wyjdę, dopiero kiedy przyjdzie tu lekarz. - Upiera się Finnick. To słodkie, że nie chce mnie zostawić samej.
-Dobrze... my będziemy w bufecie. Kiedy lekarz przyjdzie, to dołącz do nas, dobrze? - Mags się poddaje. Finnick kiwa głową. Kiedy wszyscy wychodzą on nachyla się i szepcze mi prosto do ucha.
-Nigdy cię nie zostawię. Nigdy nie pozwolę, żeby stała ci się jakaś krzywda, albo żeby ktoś cię obrażał. Nigdy. - Kiedy odsuwa się ja szepczę.
-Kocham cię.
-Ja ciebie też kocham. - Mówi i wtedy wchodzi lekarz.


_________________________________________________________________________________


   I oto kolejny rozdział :) Mam nadzieję, że Wam się podoba :)
Do zwiastuna zostało: 2 dni 

2 komentarze:

Bardzo dziękuję za każdy komentarz :) Mam nadzieję, że skomentujecie również inne rozdziały :)

Powered By Blogger