niedziela, 23 sierpnia 2015

Rozdział 60 - u Snowa

ANNIE


   Jestem w domu w Dystrykcie Czwartym. Nie mam pojęcia skąd się tu wzięłam, ale to nieważne, bo  na fotelu obok mnie siedzi najwspanialszy chłopak na całym świecie, mój Finnick. Je kostki cukru. Często to robi. Chociaż nie rozumiem czemu, kostki cukru są strasznie słodkie, a on zajada się nimi jakby tak nie było.
   Nagle z kuchni słychać krzyk Mags, razem z Finnickem wstajemy i biegniemy tam, ale nasza mentorka przestaje krzyczeć, a jedyne co słychać - oprócz naszych kroków i głośnego bicia serc - to wystrzał z armaty, taki sam jak ten, który rozbrzmiewa w trakcie Głodowych Igrzysk. Finnick i ja dobrze wiemy co to znaczy, ale mimo to żadne z nas się nie zatrzymuje, a  kiedy dobiegniemy już do kuchni, dostrzegamy Mags leżącą na ziemi z nożem wbitym w serce. Rozlega się kolejny wystrzał z armaty, a ja wystraszona odwracam się do Finnicka, chcę prosić go o to, żebyśmy uciekali, ale już jest za późno. Finnick z poderżniętym gardłem leży na ziemi. Chcę zacząć płakać, a wtedy coś uderza mnie w głowę. Osuwam się na ziemię,a wszystko wokół mnie ciemnieje. Po raz trzeci tego dnia rozlega się armatni wystrzał. Czy to ja? Jeśli tak to dlaczego krzyczę?
   Siłuję się z moimi powiekami, próbując otworzyć oczy, aż w końcu mi się udaje i  orientuję się, że nie jestem już w Czwórce. Jestem w Kapitolu. Dokładniej w szpitalu w Kapitolu. Na dodatek cały czas krzyczę.
-Cichutko... Annie... uspokój się, jestem tu. - Dopiero kiedy słyszę jego głos, orientuję się, że trzyma mnie za rękę. - Co ci się śniło? - Pyta Finnick.
-Czwórka. Dom. Mags. Nóż w jej sercu. Ty z poderżniętym gardłem. Ja. Coś uderzyło mnie w głowę. Później była tylko ciemność. - Odpowiadam i uświadamiam sobie, że głowa naprawdę mnie boli. - Czemu głowa mnie boli?
-Miałaś atak. - Oznajmia Finnick. Przypominam sobie o ataku. O tym co widziałam. O tym uderzeniu. O jego krzykach.
-No tak... już pamiętam. Długo mam tu siedzieć? - Pytam.
-Nie. Właściwie to zbadają cię i wychodzisz. - Odpowiada. - Chwila... pamiętasz atak? - Zdumiewa się. Faktycznie to jest dziwne. Nigdy nie pamiętałam nic, a teraz wiem o nim wszystko. Pamiętam Caesara bez głowy, ludzi, sznury, szkło. Wszystko.
-Tak, ale to nieważne. A kto walnął mnie w głowę? - Pytam cały czas trzymając się za głowę. Strasznie boli.
-Jakiś Strażnik Pokoju. Nie wiem czym. - Odpowiada. - Jeśli coś by ci się stało to bym go... - Zaczyna Finnick.
-Zabił? - Przerywam mu.
-To też słyszałaś? - Pyta.
-Tak, ale tylko twój krzyk. Później już nic. - Odpowiadam. Zapada milczenie. Przez długi czas nic nie mówimy. Ciszę postanawia przerwać Finnick.
-Ja pójdę po lekarza. - Oznajmia.
-Tylko nikogo nie pobij. - Uśmiecha się.
-Spróbuję, ale nic nie obiecuję. - Śmieje się. Ja też. Wychodzi, a ja zostaję sama. Nie na długo, bo zaraz przychodzi lekarz, bada mnie, przepisuje jakieś leki i mówi, ze już mogę wyjść. Co więcej, że zdążę na przyjęcie u prezydenta.


FINNICK


   Od pobytu w szpitalu nie widziałem Annie. Podobno już tu jest. Jest w domu prezydenta. Oczywiście w sali bankietowej. Ja natomiast siedzę u Snowa w gabinecie. Dlaczego?  Dlatego, że pan prezydent stwierdził, że powinien ze mną porozmawiać.  Więc teraz siedzę tu i duszę się aromatem krwi i róż.
-Mój drogi chłopcze, znów się widzimy. Miłe spotkanie, nieprawdaż? - Mówi i patrzy mi prosto w oczy. Chce znaleźć w nich strach. Nie uda mu się. Nie boję się go.
-Bardzo. Może pan powiedzieć o co chodzi? Chcę wrócić na dół... - Odzywam się.
-Do ukochanej? - Pyta, a z jego oczu bije pewność siebie, zupełnie jakby myślał, że jest nieomylny i wie wszystko o wszystkich.
-Jakiej ukochanej? Tam jest tylko moja przyjaciółka...- Głupio udaję.
-Nie rób ze mnie idioty. Wiem, że ją kochasz. Chyba tylko ślepy by tego nie zauważył. Do tego zamierzasz się jej oświadczyć, mam rację? - Nienawidzę go. Nienawidzę go.
-Skąd pan to wie? - Pytam.
-Czyli to prawda. - Mówi. Na jego twarzy wykwita triumfalny uśmiech. - Ktoś z moich doradców widział cię dziś jak kupujesz jakiś pierścionek. Widać, że kochasz naszą tegoroczną zwyciężczynię... nie jestem głupi. Domyśliłem się. - Odpowiada.
-Po to mnie pan tu wezwał? - Pytam. Mam ochotę wstać i wyjść. - Chce mi pan może pogratulować i życzyć powodzenia na nowej drodze życia? - Pytam ironicznie.
-Nie. Jesteś tu bo chcę cię uświadomić, że to co robiłeś... dobrze wiesz o co mi chodzi. No cóż... to się nie skończyło. Wiesz dlaczego? - Pyta.
-Bo jestem najpopularniejszym zwycięzcą. - Oznajmiam. W moim głosie rozbrzmiewa gorycz, którą Snow tak uwielbia, tak kocha, chyba nawet bardziej niż własną rodzinę. Dobrze o tym wiem.
-Nie. Bo kochasz panienkę Crestę, a ona jest niestabilna psychicznie. Dlatego jeśli ty byś odmówił ona na przykład... przedawkowałaby leki, które... o zgrozo dziś jej przepisano. A tego chyba tego nie chcesz. - Mówi lodowato Snow. Nienawidzę go. - Wychodzi na to, że dalej musisz ją chronić.
-Dobrze. Zrobię to co będzie mi pan kazał. Tylko proszę nie robić jej krzywdy i nie kazać tego robić jej. Proszę. - Mówię. Nie obchodzi mnie co będzie ze mną. Annie jest najważniejsza, nie zgodzę się na to, żeby ona też cierpiała, nie zasłużyła na cierpienie.
-Jej nie będę do niczego zmuszał. Wszyscy dobrze wiedzą, że jest niestabilna psychicznie, a to sprawia, że przestała być atrakcyjna. Dlatego nie musisz się martwić. No dobrze, wiesz już co chciałbym, żebyś wiedział, więc możesz zejść na dół. Żegnam. - Odzywa się prezydent i gestem wyprasza mnie z pokoju. Ja wychodzę bardzo chętnie. Nie mam zamiaru spędzić tam nawet minuty dłużej. Nie chcę dłużej czuć na sobie tych jego wstrętnych, zimnych oczu i zapachu krwi z jego ust. Nienawidzę go. Nienawidzę go. Nienawidzę go.


_________________________________________________________________________________


   Kolejny rozdział dodany i jak możecie zauważyć wybiło już 4000 wyświetleń!!! Chcę Wam za to bardzo podziękować :) Jesteście wspaniali!
   Niestety... ten rozdział jest nienajlepszy. Przyznaję się do tego. Zdradzę Wam też, że kiedy był remont (i nie miałam internetu) (remont zakończył się wczoraj), to ja siedziałam w innych pokojach i trochę pisałam, no dobra... pisałam całkiem sporo, opracowałam dziesięć kolejnych rozdziałów i z bólem serca muszę przyznać... dobry jest dopiero ten dziesiąty. Dlatego teraz będę poprawiała niektóre rozdziały, tak, żeby dało się je przeczytać i mam nadzieję, że coś z tego wyjdzie :)
   Wypadałoby jeszcze napisać, że kolejny rozdział będzie we wtorek (25.08.2015)

6 komentarzy:

  1. Po prostu świetne. Spodobała mi się ta rozmowa ze Snowem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Bardzo cieszę się, że Ci się podoba :)

      Usuń
  2. Super rodziane jak zwykle:) Życzę dużo weny i czekam na następne;))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, następny będzie już dziś, dokładnie za jakąś... godzinę? dwie? w każdym razie coś koło tego :)

      Usuń
  3. Super rodziane jak zwykle:) Życzę dużo weny i czekam na następne;))))

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za każdy komentarz :) Mam nadzieję, że skomentujecie również inne rozdziały :)

Powered By Blogger