środa, 26 sierpnia 2015

Rozdział 62 - "Dziś jesteśmy w Czwórce"

ANNIE


   Dziś kończy się Tournee Zwycięzców. Dziś jesteśmy w Czwórce. Niedługo Finnick powie mi to co chciał powiedzieć w Kapitolu. Dziś spotkam Evelyn. No może jutro. Teraz jestem w domu burmistrza. Szykują mnie. Ostatnio kiedy mnie wyszykowali, to Finnick zachowywał się dziwnie. Tak bardzo chcę z nim porozmawiać. Tak bardzo.
-Dobra, koniec tego dobrego. Czas na ubranie się. - Oznajmia Mer, kiedy tylko wchodzi do łazienki, w której ekipa przygotowawcza mnie szykowała. Wtedy ekipa opuszcza łazienkę. Zostaję tylko ja i moja stylistka. - Zamknij oczy, a ręce podnieś do góry. - Nakazuje mi. Robię to co muszę, a na moje ciało nasuwa się delikatny materiał sukienki. - A teraz otwórz oczy, ramiona też możesz opuścić. - Znów robię co każe.
   Zerkam w lustro, a moim oczom ukazuje się dziewczyna, która może nie jest zbyt wysoka, ale perłowe szpilki podwyższają ją wystarczająco. Włosy upięte ma w luźny kok, gdzieniegdzie wyłania się niesforny kosmyk. Oprócz włosów, na głowie ma wianek z pereł. Kolczyki również są z pereł. Wszystkie perły są białe. Nawet te przyszyte do sukienki, która - tak na marginesie - jest błękitna. Perły tworzą tą sukienkę, tą kreację, tą osobę. Są wszyte w tali, są wszyte u spodu sukienki, ale również u góry, Od pasa w dół przyszyte są również pionowe rządki pereł. Sukienka kończy się tuż przed kolanem. Na plecach nie ma materiału, są jedynie perły tworzące różne wzory. Wszystko wygląda niesamowicie. Zupełnie jakbym to niebyła ja.
-To jest piękne. - Mówię. - Dziękuję. - Uśmiecham się.
-Finnick pewnie zaniemówi. Wyglądasz olśniewająco. - Oznajmia i uśmiecha się.
-Dziękuję. - Odzywam się. - Dziękuję za wszystko. - Przytulam ją. - Za to, że mu powiedziałaś i za to, że ubierałaś mnie najlepiej jak można. Dziękuję.
-To moja praca, dodatkowo bardzo was polubiłam. - Mówi i się odsuwa. Mi przypomina się jedna rzecz, o którą miałam ją zapytać już dawno. Teraz jest najlepszy moment, aby się dowiedzieć, w końcu nie zobaczę jej ponownie, przynajmniej w najbliższym czasie.
-Byłaś stylistką Finnicka, prawda? - Zaczynam. To nie o to chciałam zapytać, ale wypadałoby o tym wspomnieć.
-Tak, a czemu pytasz? - Dziwi się Mer.
-Bo mam jeszcze ważniejsze pytanie. Ta rzecz nie daje mi spokoju od... od  Parady Trybutów. - Mówię. "Mów prosto z mostu" Słyszę jakiś głos w swojej głowie. Zgadzam się, będzie prosto z mostu. Po prostu zapytam. - Czemu byłam Amfitrytą? Czemu Finnick był Posejdonem? Czemu inne dzieciaki były albo syrenami, albo rybakami? - Wyduszam z siebie.
-Bałam się, że będziesz chciała wiedzieć. Dobrze, odpowiem ci na te pytania. No cóż... ty i Finnick byliście Amfitrytą i Posejdonem, bo wiem co do siebie czuliście i co do siebie czujecie. Wiem i wiedziałam, że nie ma szans, żebym to ja ubierała was do ślubu, więc to było coś w rodzaju rekompensaty za to. To tyle. Uprzedzę twoje kolejne pytanie. Przeczuwałam, że prędzej czy później zostaniesz wylosowana.
-Ale... ale... skąd wiesz, że nie ubierałabyś nas na nasz ślub? - Tak naprawdę w głowie mam inne pytanie. Jaki ślub?!
-Bo wiem, że jeśli się pobierzecie to tylko i wyłącznie jeśli wybuchłaby jakaś rebelia. A jeśli taka wybuchnie... wszyscy styliści zostaną straceni. Wiem to... może jestem z Kapitolu, ale nie jestem głupia. - Oznajmia Mer.
-Dobrze, a moje ostatnie pytanie to: Jaki ślub?
-Annie... ty i Finnick jesteście razem i kochacie się. Widać to gołym okiem. To logiczne, że kiedyś zapragniecie się pobrać i mieć dzieci. Chyba czas już wychodzić. Zaczaruj ich. - Mówi Mer i popycha mnie lekko w stronę drzwi.
   Zaraz będę gwiazdą wieczoru. Wszyscy będą na mnie patrzeć. Będą tam rodzice Bena. Muszę z nimi porozmawiać. Drzwi się otwierają, a ja zmierzam w kierunku schodów. Muzyka cichnie, unoszę w górę podbródek i trzymając się barierki schodzę w dół. Chcę opuścić głowę i uciec jak najdalej, ale nie mogę. Muszę być dzielna. Muszę być silna. To samo mówiła Lora, kiedy ją wylosowali, kiedy się żegnałyśmy. "Będę dzielna i silna. Dla ciebie. Ty rób to co ja. Musisz być dzielna i silna już zawsze, nawet jeśli nie wrócę, zwłaszcza wtedy. Obiecaj." To jej słowa. Teraz rozbrzmiewają w mojej głowie. Na arenie słyszałam je tylko raz. Podczas Tournee towarzyszą mi zawsze. Nigdy ich nie słuchałam. Zawsze uciekałam na zewnątrz. Teraz tego nie zrobię. Nie mogę. Dotrzymam słowa, chociaż ten jeden jedyny raz. Zrobię to dla mojej siostry. Zrobię to dla Lory. Ostatni schodek za mną. Wszyscy klaszczą. Uśmiecham się. Tych ludzi znam. Są tu nawet moi rodzice. Nigdy nie wybaczę im do końca tego co zrobili, ale wiem, że tego żałują. Teraz już się do nich odzywam, trochę mniej wrogo niż wcześniej. Ostatni schodek za mną. Uśmiecham się, ale podbródek cały czas mam uniesiony wysoko, tak aby ludzie myśleli, że jetem dumna z wygranej, bo właśnie tego wymaga się od zwycięzców z dystryktu zawodowców. Ludzie klaszczą, a chwilę później znów rozbrzmiewa muzyka. Ludzie zaczynają tańczyć. Nawet moi rodzice. Przyłapuję się na tym, że obserwuję ich. Obserwuję jak na siebie patrzą, w ich spojrzeniu jest tyle miłości. Nigdy tego nie zauważyłam. W sumie to kiedy miałam to zauważyć? Kiedy byłam dzieckiem, które nawet nie wiedziało co to jest miłość? Czy przez ten czas kiedy swoim powrotem wywrócili moje życie do góry nogami, a później razem z Finnickiem próbowali przywrócić wszystko do porządku?
-Obserwujesz ich? - Odwracam głowę, w stronę, z której dobiegł mnie głos ukochanego.  - To wspaniałe, że ich miłość przetrwała tak wiele. - Oznajmia.
-Tak. - To jedyne słowo jakie mogę wypowiedzieć w tej chwili. "Tak" oznacza tak mało, a zarazem tak wiele. "Tak" jest odpowiedzią na wszystkie pytania. Te zadane jak i te niezadane.
-Nasza miłość też przetrwa wszystko i zwalczy wszystko co będzie złe w naszym życiu. - Czuję jak łzy szczypią mnie pod powiekami. Nie dam im wypłynąć, a jedyne co mogę powiedzieć to:
-Tak.
Suknia Annie. Rysunek został wykonany przeze mnie, inspirowałam się jedną z grafik google.
Proszę nie kopiować!!!



_________________________________________________________________________________


   Pod poprzednim rozdziałem napisałam o pewnej "akcji ze słowami" (ogólnie to chyba całkiem dobra nazwa i chyba ją zostawię) i spytałam czy mogłoby to wypalić. Uzyskałam odpowiedź, że mogłoby, więc spróbujemy. Spróbuję teraz wytłumaczyć reguły (nigdy nie potrafiłam tłumaczyć...):
Do wtorku (1.09.2015) prosiłabym o pisanie w komentarzach, lub na stronie zatytułowanej "Do autorki" słów, których każdy z nas ma inną, swoją własną definicję. We wtorek stworzę listę tych słów i (w kolejności od pierwszego dodanego do ostatniego) przyporządkuję je do kolejnych rozdziałów. Pod rozdziałem, w którym w usta (lub myśli) bohaterów włożę swoją własną definicję danego słowa, Wy w komentarzu napisalibyście swoją własną definicję. Oczywiście jeśli ktoś nie chciałby pisać definicji jakiegoś słowa to nie musi, chociaż gdyby napisał byłoby mi bardzo miło. Jeśli w tej akcji chciałyby wziąć udział (serdecznie zapraszam do udziału w tej akcji wszystkich, którzy to czytają) osoby, które anonimowo komentują moje rozdziały, lub jeszcze tego nie robiły, a z jakiegoś powodu chcą zrobić to również korzystając z anonima, to proszę o wymyślenie jakiś pseudonimów i podpisywanie się nimi.
   Komentarze ze słowami możecie pisać już pod tym rozdziałem.
   To było wszystko na temat "akcji ze słowami".  Teraz czas na napisanie, że... starałam się jak mogłam, żeby poprawić ten rozdział, nie wyszło może rewelacyjnie, ale bardzo źle też nie jest. Niestety nie umiem opisywać ubrań, także wolałam narysować moją wizję sukni Annie. Rysunek został wykonany przeze mnie, chociaż inspirowałam się jednym ze zdjęć, które znalazłam w internecie. Proszę o nie kopiowanie rysunku.
Proszę jeszcze o komentarze dotyczące rozdziału, ale również o komentarze do "akcji ze słowami".

2 komentarze:

  1. Swietne. Czekam na nastepny rozdzial. Napisalam pare slow na stronie do autorki i zachecam tez innych bo ta akcja moze wypalic

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za każdy komentarz :) Mam nadzieję, że skomentujecie również inne rozdziały :)

Powered By Blogger