FINNICK
Wychodzę z wody, jestem już poza Dystryktem Czwartym. Strażnik Dystryktu jest około 100 metrów za mną. Idę dziką plażą, rozkoszując się spokojem, który mnie ogarnął, kiedy tylko zanurzyłem twarz w wodzie i pierwszy raz od pięciu lat nie zniknął kiedy się z niej wynurzyłem. Słońce, które zdążyło już przegonić noc i na dobre zagościć na niebie, oświetla las, do którego - nie wiem czemu - się kieruję.
Po dziesięciu minutach marszu zauważam wydeptaną dróżkę, prowadzącą do małego domku. Pewnie ktoś postawiło go jeszcze przed nastaniem Mrocznych Dni. Na pewno, bo w brudnych oknach dostrzegam ledwo wiszące, zżółknięte firanki, na których wyszyty jest stary symbol Dystryktu Czwartego. Czyli dwie ryby przebite trójzębem. Za tło - na symbolu - robi statek, który każdy z nas zna bardzo dobrze, ale nikt nigdy go nie widział. Podobno zatonął w przeddzień wybuchu rebelii. Nazywał się Dar Panem i był trzy razy większy od Strażnika Dystryktu. Słyszałem o nim wiele legend i wiele przepowiedni z nim związanych, jedna mówiła, że jego wrak odnajdzie się dzień przed wybuchem kolejnej - tym razem zwycięskiej - rebelii. Oczywiście wszystko to bzdury, w które nie wierzę.
Powoli zbliżam się do drzwi, za którymi zamknięto świat sprzed Mrocznych Dni. Nie wiem po co tam idę, chyba chcę po prostu zaspokoić swoją ciekawość. Naciskam klamkę i delikatnie popycham drzwi, które otwierają się ze skrzypnięciem. Przekraczam próg, a podłoga z każdym moim kolejnym krokiem wydaje skrzypnięcia, czasem ciche, czasem głośne. Zapach morza, starości i zasuszonych kwiatów wypełnia moje nozdrza. Rozglądam się dookoła. Ktoś, kto zostawił ten domek, albo czegoś szukał i bardzo się śpieszył, albo był na coś wściekły i wyżył się na meblach oraz wszystkim co znajduje się w środku. Wszędzie panuje nieład.
Domek nie jest duży, ale mimo to znajdują się tu trzy pomieszczenia.
Jeden to z pewnością kuchnia, poznałem to po meblach - które może są zniszczone, ale można jeszcze poznać co jest czym - raczej co czym było - i po stłuczonych naczyniach, a także nożach i widelcach powbijanych w mały stolik.
Kolejny to łazienka. Tutaj tylko lustro zostało stłuczone, na kawałkach ciągle znajduje się zaschnięta krew.
Trzeci pokój, jako jedyny został zamknięty.
Powoli zbliżam się do drzwi, rozum podpowiada mi, abym uciekał, ale serce chce zobaczyć co się tam znajduje. Naciskam klamkę i delikatnie popycham drzwi, a te otwierają przede mną swoją tajemnicę, ukazując co ukrywały za sobą przez te wszystkie lata.
Ten pokój najbardziej uległ zniszczeniu. Stojąca na środku kanapa jest poszarpana, tapeta nałożona na ściany pozrywana, a w miejscu gdzie jest cała znajduje się zaschnięta krew - zapewne tej samej osoby, której krew znalazłem na stłuczonym lustrze w łazience- jedyne co jest nietknięte to maszyna do szycia stojąca na stoliku w rogu pokoju, niektóre materiały też nie są zniszczone, przynajmniej te leżące na stoliku.
Po podłodze walają się również pogniecione papiery, a na poszarpanej - niegdyś zapewne niebieskiej - kanapie dostrzegam otwarty zeszyt. Podnoszę go i czytam.
Widziałam wszystko. Oni chcieli, żebym to widziała. Chcieli, żebym widziała jak jego oczy gasną, jak z ust wycieka krew, plamiąc wszystko co było obok niego. Podbiegłam tam. Trzymałam go za rękę w ostatnich chwilach jego życia. Płakałam, a moje słone łzy skapywały na jego twarz. Uśmiechnął się do mnie po raz ostatni, poruszył ustami, mówiąc bezgłośne "kocham cię" i blask jego oczu zniknął raz na zawsze. Pozostał tylko ból w moim sercu, którego nijak nie da się zagłuszyć. Cierpienie pozostanie we mnie do końca mojego życia.
Kiedyś powtarzali mi, że Kapitol jest dobry, że ludzie tam martwią się o nas. Na początku im wierzyłam. Teraz nie uwierzę. Nie uwierzę w nic co mają mi do powiedzenia. Mogłabym wykrzyczeć wszystkim, że skoro Kapitol tak się o mnie troszczy, to dlaczego zmusili miłość mojego życia do poślubienia innej kobiety i pozwolili na to, aby wybrano mi na męża, kogoś kogo nigdy nie pokocham? Dlaczego zabili kogoś kogo kochałam? Kogoś kogo naprawdę kochałam? Dlaczego zniszczyli mój świat?
Teraz będą zmuszać nasze dzieci do bratobójczej walki na arenie. Walka ta określona została mianem Głodowych Igrzysk, a dzień, kiedy ofiary - dzieci w wieku od dwunastu do osiemnastu lat, nazywani również trybutami - mają być losowane do udziału w tej walce nazywany ma być dożynkami. Moja córka weźmie w tym udział dopiero za parę lat, a ja już się boję i już wiem w co ją ubiorę.
Kiedyś uszyłam sukienkę w kolorze morskiej zieleni, uszyłam ją tylko po to, aby nigdy nie zapomnieć jego oczu, bo miały ten sam odcień. Niestety nie starczyło mi materiału na uszycie sukienki, w której będę mogła chodzić ja, więc uszyłam ją z myślą o moich dzieciach, które na pewno kiedyś do niej dorosną. Teraz wiem kiedy będą mogły ją zakładać. Teraz będzie to mój mały bunt. Chociaż tylko ja będę o nim wiedzieć. Dla mnie to jednak wystarczy.
Pod moimi stopami zauważam mały kawałek materiału. Materiału w kolorze moich oczu. Morska zieleń. Materiał. Sukienka. To może oznaczać tylko jedno... ukochanym tej kobiety był ktoś z mojej rodziny.
Tata opowiadał mi kiedyś, że kolor oczu mam po nim, a on po swoim tacie, który miał to po swoim tacie i tak dalej. Mówił mi, że zawsze najstarsze dziecko w naszej rodzinie dziedziczyło kolor oczu po ojcu i tylko jego najstarsze dziecko znów dziedziczyło kolor oczu po nim. Powiedział mi kiedyś, że gdybym miał starszego brata, to on miałby taki kolor oczu jak on i to jego dziecko by go odziedziczyło, moje nie. Czasami kolor odrobinę się zmieniał, ale niewiele. Mojego ojca był ciemniejszy, a mój jest jaśniejszy. Podobno tylko my mamy takie oczy.
Ukochany tej kobiety to na pewno był mój przodek. Tylko dlaczego nigdy o tym nie słyszałem? Wiem, że odpowiedź na to pytanie mogę znaleźć tylko jeśli mój przodek również spisywał swoje myśli i są one ukryte na strychu w miejscu, które niegdyś było dla mnie domem.
_________________________________________________________________________________
Tamten rozdział chyba był lepszy, ale nie zmienia to faktu, że z tego też jestem dumna. Mam nadzieję, że Wam również się spodobał i wyrazicie swoją opinię w komentarzu.
Uważni czytelnicy na pewno zauważyli, że... no właśnie... że co? Zauważyliście coś? Jeśli tak to napiszcie mi to w komentarzu, a ja pod kolejnym rozdziałem, lub pod Waszymi komentarzami napiszę o co mi chodziło.
Nie przedłużając... do następnego rozdziału (lub komentarzy, bo pamiętajcie, że zawsze staram się na każdy z komentarzy odpowiedzieć), który będzie już w ten czwartek :)
W tym rozdziale bylo tele emocji ze co kawalek przechodzily mnie ciarki jak go czytalam. Mysle ze ten list zwiazany jest z rodzina annie bo kiedys pisalo ze jej Sukienka ma taki sam kolor jak oczy Finnicka i w tym liscie pisalo ze ta kobieta miala corki. Mysle ze chodzi o Lore i Annie.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że to dobrze, że było tyle emocji :)
UsuńBardzo dobrze kombinujesz, ale to jeszcze nie do końca to (nie zgadza się tylko jedna rzecz). Mimo to bardzo dobrze myślisz (i uważnie czytasz) :)
No i dziękuję za komentarz ♥
A możesz zdradzić co się nie zgadza? Tylko nie mów że Annie jest córką jakiegoś faceta z rodziny Finnicka. Kiedy nowy rozdział bo już nie mogę się doczekać
UsuńNie... spokojnie Annie i Finnick nie są ze sobą spokrewnieni. Tylko:
UsuńChodzi o to, że Annie i Lora nie mogą być córkami tej kobiety (jej imię zostanie zdradzone w rozdziale 73), bo nie zgadza się to z wiekiem (gdyby tak było to ich mama musiałaby być starsza od Mags) mogą być za to jej wnuczkami lub prawnuczkami (kim dokładnie to okaże się w kolejnych rozdziałach)
Kolejny rozdział będzie dziś pewnie za dwie godziny :)
,, Mogłabym wykrzyczeć wszystkim, że skoro Kapitol tak się o mnie troszczy, to dlaczego zmusili miłość mojego życia do poślubienia innej kobiety i pozwolili na to, aby wybrano mi na męża, kogoś kogo nigdy nie pokocham? Dlaczego zabili kogoś kogo kochałam? Kogoś kogo naprawdę kochałam? Dlaczego zniszczyli mój świat? " i ,, Gdzie zastaję na krześle sukienkę w kolorze morza, kojarzy mi się z oczami Finnicka. Do tego obok stoją buty w tym samym odcieniu" i ,,-Tak, ale nie tylko. Ta sukienka jest u nas od pokoleń to taka tradycja, rozpoczęta już na Pierwszych Głodowych Igrzyskach. Każda dwunastolatka ma ją na sobie w ten wyjątkowy dzień". Po przeczytaniu tych fragmentów myślę, że jakaś kobieta z rodziny Annie i jakiś facet z rodziny Finnicka byli w sobie szaleńczo zakochani ale z jakiegoś niezrozumiałego dla mnie powodu Kapitolowi się to nie spodobało i zmusili ich, żeby ten facet poślubił kogoś innego a ta kobieta kogoś innego ale potem coś się stało i Kapitolowi też się to nie spodobało i zabili tego faceta. Ale potem też musiało się coś stać z tą kobietą bo przecież w domku było tyle krwi... Mam rację? To chyba najdłuższy kom jaki tu zostawiłam. A tak wogóle to chciałam powiedzieć, że uwielbiam tego bloga i te rozdziały też. <3
UsuńMasz rację :) Z grubsza o to chodzi :) Dokładniej będzie to wyjaśnione w kolejnych rozdziałach i dowiecie się między innymi dlaczego nie mogli być razem i dlaczego on zginął i ogólnie wszystkiego.
UsuńBardzo się cieszę, że uwielbiasz tego bloga i te rozdziały :) To dla mnie naprawdę wiele znaczy i sprawia mi dużoooooooo radości! W ogóle za każdym razem jak czytam tak miłe komentarze, albo jak włączacie się do jakiejś akcji (no... póki co była jedna) to mam ochotę skakać i piszczeć ze szczęścia :) Więc... no cóż... ja uwielbiam czytać Wasze komentarze i jestem wtedy najszczęśliwsza pod słońcem ♥
Aż gęsiej skórki dostałam jak to czytałam. Rewelacja.
OdpowiedzUsuńDziękuję za tak miły komentarz :)
UsuńNo, no.... Super opowiadanie. Bardzo mi się podoba. Lubię tego typu historie. Dobrze, że Finnick i Annie nie są spokrewnieni. Może teraz uda im się zrobić to czego im przodkom się nie udało. Będą razem i stworzą szczęśliwą rodzinę.
OdpowiedzUsuńzhal986
Dziękuję :) Cieszę się, że Ci się podoba i lubisz takie historie :)
Usuń