czwartek, 10 września 2015

Rozdział 72 - "Kim ja właściwie jestem?"

FINNICK


 
-Mags?! Masz klucze do mojego starego domu?! - Pytam, kiedy tylko przekraczam próg mieszkania w Wiosce Zwycięzców. Mam nadzieję, że nie zapyta po co mi klucze. Nie mam ochoty niczego nikomu tłumaczyć. Wszyscy mogą mieć przede mną tajemnice, a ja mam zawsze wszystkim wszystko mówić? Ja też mam prawo do tajemnic.
-Gdzieś ty był? Martwiłyśmy się o ciebie. Nikomu nie mówiłeś, że gdzieś idziesz. - Atakuje mnie Mags, kiedy tylko niczym zjawa wyłoni się zza drzwi od kuchni.
-Tak, tak, wiem. Przepraszam. Masz te klucze? - Odzywam się i zmierzam w jej kierunku.
-Mam. Tylko po co ci one? - Pyta Mags, a jej ciemne oczy zmieniają się w małe szparki, kiedy patrzy na mnie podejrzliwie. Musi to komicznie wyglądać biorąc pod uwagę, że Mags mierzy mnie tym swoim wzrokiem, a ja jestem od niej wyższy o jakieś trzydzieści centymetrów, a może nawet więcej.
-Bo chcę coś zobaczyć. - Odpowiadam, - Dasz mi te klucze?
-Najpierw idź do kuchni, zjedz śniadanie i wytłumacz się Annie. Bałam się, że zaraz dostanie ataku. Rozumiem, że jesteś na nas zły, ale powinieneś nas uprzedzić! - Warczy na mnie Mags. Jest bardzo zdenerwowana. Nawet ją rozumiem, ale... no cóż... ja naprawdę mam powód aby być na nie zły, ale nie zmienia to faktu, że mogłem zostawić jakąś karteczkę, że idę pobiegać, albo coś. A tak... gdyby Annie miała atak,,, nigdy bym sobie nie wybaczył. Chociaż ona zataiła przede mną jeszcze ważniejszą informację. "Przestań! Nie obwiniaj jej."Upominam się w myślach.
   Wchodzę do kuchni ze spuszczoną głową, bojąc się spojrzeć ukochanej w oczy. Teraz ona też ma prawo być na mnie zła. Przecież przez moją głupotę mogła mieć atak.
-Finnick! - Woła Annie. Podnoszę głowę i widzę ją biegnącą w moim kierunku. Wpada na mnie, a ja ją obejmuję.
-Przepraszam. - Szepczę jej do ucha. Annie spogląda w górę. Patrzy prosto w moje oczy.
-To ja przepraszam. Tylko proszę cię... nigdy więcej mnie tak nie strasz. - Szepcze i łapie mnie za rękę, w której jak się okazuje cały czas trzymam skrawek materiału z tego domku.
-Co to jest? - Annie odsuwa się ode mnie, podnosi moją dłoń i patrzy mi prosto w oczy. Pierwszy raz nie potrafię odczytać emocji, które nią targają.
   Już chcę odpowiedzieć, nawet otwieram usta, kiedy ona wyrywa mi materiał z dłoni i osuwa się na krzesło.
-Moja sukienka... - Szepcze, bardziej do siebie niż do mnie. - To ten sam materiał, ten sam kolor, ten sam... - Podnosi wzrok z nad skrawka materiału i patrzy mi w oczy, ciągle z nieznanymi przeze mnie emocjami. - Skąd to masz? - Nie potrafię nawet odczytać jej tonu. Co się ze mną dzieje? Może powinienem zapytać, czy to jest w ogóle moja wina? Może ja jej po prostu nie znam tak dobrze jak bym chciał i jak powinienem?
-Znalazłem. - Odpowiadam chłodno. Chyba zbyt chłodno. Dlaczego odpowiedziałem takim tonem? Czy właśnie okazało się, że nie znam samego siebie? Annie patrzy na mnie jakby była obrażona.
-Gdzie? - Pyta wściekła niczym osa. Podziwiam ją. Ja nie potrafię co chwila zachowywać się zupełnie inaczej niż zaledwie parę sekund temu. Chociaż może potrafię... nie wiem.
-Czy muszę ci się ze wszystkiego tłumaczyć? Ty jakoś mi nie mówiłaś, że kiedy będą Igrzyska to będziesz mieszkać u rodziców! - Wyrzucam jej.
-Więc w tym leży problem! Masz do mnie pretensje, że mam zamiar podczas kiedy ciebie i Mags nie będzie mieszkać u rodziców! - Wykrzykuje.
-Nie! Nie dlatego! Mam do ciebie pretensje, że nic mi nie powiedziałaś! - Nie pozostaję jej dłużny i odkrzykuję.
-Po prostu masz mi za złe, że próbuję odbudować relacje z rodzicami! - Krzyczy i oskarżycielsko wskazuje na mnie palcem.
-Czy ty oszalałaś?! Myślisz, że miałbym do ciebie o to pretensje?! - Krzyczę i krzyczałbym bym dalej, gdyby do kuchni nie weszła Mags i nie postanowiła zwrócić na siebie uwagę poprzez stłuczenie talerza.
-Cisza! Waszą kłótnię pewnie słychać na drugim końcu dystryktu! - Mags piorunuje mnie wzrokiem. Jestem jednak zbyt wściekły, żeby pokornie spuścić głowę, co to, to nie. Dlatego wpatruję się na nią wręcz wyzywająco, okazując w ten sposób, że mogę się kłócić.
-Daj mi te klucze i pozwól wyjść. - Cedzę przez zęby. Mags rzuca do mnie pęczek kluczy.
-I nie wracaj do póki nie ochłoniesz. - Warczy.
   W szybkim tempie opuszczam dom. Nie obchodzi mnie nawet płacz Annie. Chociaż część mnie chcę pobiec i ją przytulić to druga część jest na nią wściekła. Nie dość, że od miesiąca ukrywa przede mną, że chce mieszkać z rodzicami, kiedy ja będę mentorem, to jeszcze myśli, że mam pretensje o to, że odbudowuje z nimi relacje. Nie rozumiem jej. Czy ona myśli, że jestem takim egoistą? Chociaż momentami nie rozumiem sam siebie i zachowuję się jak egoista. Przecież gdybym nim nie był to wróciłbym i otarł jej łzy, a nie biegł dalej przed siebie do starego domu, nie zważając na nic. Nawet na tłumy gapiów, którzy zatrzymują się kiedy mnie zauważają, albo wyglądają zza drzwi. Może jednak jestem egoistą? A może nie jestem egoistą? Kim ja właściwie jestem?


_________________________________________________________________________________


   Kolejny rozdział z perspektywy Finnicka... na razie najlepiej mi się pisze właśnie z jego perspektywy.
   W poprzednim rozdziale napisałam, że uważniejsi czytelnicy coś zauważą i zauważyliście... tak myślę, bo skomentowała tylko kkamilla (za co baaaardzo dziękuję). Z grubsza chodziło mi wtedy właśnie o to wszystko. Przygotowałam (jakiś czas temu... chyba jeszcze w wakacje) rozdziały do rozdziału 77 (o ile mnie pamięć nie myli) i kiedy je opublikuję to będzie wiadomo o co dokładnie mi chodziło i co się wydarzy i wydarzyło (a będzie tego całkiem sporo).
   Dobra... muszę się ogarnąć, bo piszę baaardzo chaotycznie.
   Kolejny rozdział pojawi się jutro, albo w sobotę. Mam nadzieję, że do tego czasu skomentujecie ten rozdział (tak na marginesie to nie jestem nim jakoś zachwycona, ani szczególnie z niego dumna), wyrażając tym samym opinię o nim i... no cóż... sprawiając mi tym wielką radość (bo każdy komentarz sprawia mi wielką radość).
   Napiszę jeszcze, że chwilowo nie mam weny i nie mogę się wziąć za pisanie, więc jeśli to potrwa trochę dłużej i po opublikowaniu rozdziały 77 nadal nie będę miała weny to rozdziały będą rzadziej, ale spokojnie... BĘDĄ. Wena jak na razie mnie opuściła, ale wiem, że wkrótce powróci i to ze zdwojoną siłą.
   No to chyba wszystko... do kolejnego rozdziału lub do komentarzy, bo pamiętajcie, że staram się odpisywać na każdy komentarz :)

4 komentarze:

  1. ŚWIETNE. Jestem zła na Finnicka ale też go rozumiem. Oboje zawinili. Powinni szczerze porozmawiać i wszystko sobie wyjaśnić. Czekam na następny rozdział. I czcę poinformować ,że zmieniam swój nick z kkamilla na Lilla18

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Następny rozdział, będzie jeszcze dziś około 21 :)

      Usuń
  2. Finnick powinien wyjaśnić Annie co odkrył. To też jej dotyczy, a on robi wszystko na własną rękę.
    zhal986

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No niestety, Finnick ostatnio chyba sam się trochę pogubił, ale mogę zdradzić, że później będzie już trochę lepiej :)

      Usuń

Bardzo dziękuję za każdy komentarz :) Mam nadzieję, że skomentujecie również inne rozdziały :)

Powered By Blogger