niedziela, 27 września 2015

Rozdział 79 - "Nienawidzę kiedy płaczesz"

FINNICK


   Słońce chyli się ku zachodowi, barwiąc przy tym niebo na wiele niesamowitych odcieni. Wiatr delikatnie powiewa, rozwiewając moje włosy. Biorę głęboki oddech. Jestem spokojny. Nie denerwuję się niczym. Wreszcie mogę być szczęśliwy. Chociaż przez parę minut. Słychać jedynie szum fal i skrzeczenie mew latających nad naszymi głowami. Annie zasnęła na moich kolanach, a ja gładzę ją po głowie. Chciałbym utknąć w tej chwili na zawsze. Chcę tu zostać, chcę być szczęśliwy. Już na zawsze.
   Patrzę na fale, które delikatnie kołyszą łodzie, przycumowane do pomostu, znajdującego się naprzeciw mnie i Annie. Jakąś godzinę temu postanowiliśmy przejść się trochę plażą i rozłożyliśmy tam koc, na którym teraz siedzę, a Annie leży. Na niektórych łodziach porozsiadały się mewy. Lubię te ptaki. Czasem nawet im zazdroszczę, tego, że mogą być wolne. Mogą odlecieć i nigdy już tu nie wrócić.
   Niebo przysłaniają ciemne chmury, które zapowiadają deszcz. Postanawiam więc obudzić Annie i wrócić do domu.
-Annie? - Szepczę jej do ucha. Dziewczyna otwiera swoje cudowne, zielone oczy.
-Tak? - Pyta zaspana.
-Zbiera się na deszcz. Pora wracać. - Mówię, a z nieba zaczynają spadać krople.
-Ja nigdzie nie idę. - Oznajmia. - Lubię deszcz. - Uśmiecha się.
   Wstaję i podaję rękę mojej ukochanej. Annie patrzy na mnie zdziwiona.
-Ja nigdzie nie idę. - Mówi kręcąc głową. - Zostaję na plaży.
-Obydwoje zostaniemy, ale... może... pospacerujemy? - Pytam, spuszczając przy tym głowę. Nie wiem czemu. Czasami sam siebie nie rozumiem. Nie rozumiem, czemu moje reakcje są takie, a nie inne. Czy tylko ja tak mam?
   Annie łapie mnie za rękę. Mój wzrok momentalnie na nią pada. Uśmiecha się. Ja też. Wtedy podciągam ją, a ona wstaje.
   Stoimy teraz naprzeciw siebie, trzymając się za ręce, patrząc sobie prosto w oczy, milcząc. W tej chwili nie potrzebujemy żadnych dźwięków, żadnych słów. Po prostu patrzymy na siebie, patrzymy w swoje oczy. Była cała mokra i łapczywie łapała oddech, a mimo to moje serce prawie wyskoczyło mi z piersi. W ten sposób Seanner opisał to co poczuł, kiedy po raz pierwszy spojrzał na Penny. To samo czuję teraz ja, chociaż widziałem Annie już miliony razy. Może moja ukochana nie łapie łapczywie oddechu, ale mżawka przemoczyła ją do suchej nitki. Jednak moje serce - tak jak niegdyś serce Seannera - próbuje wyskoczyć mi z piersi. Bije tak głośno, że niemal zagłusza szum fal. Uwielbiam te uczucie. Tę cudowną pauzę, kiedy myślę tylko o tym jak bardzo jej oczy są zielone, usta delikatne i ciepłe, a jej twarz idealna, kocham ją. Kocham ja całą. Kocham ja całym sobą. Chociaż do niedawna nie wiedziałem co to jest prawdziwa miłość. Teraz już wiem, że kiedy kochasz twoje serce bije tylko dla tej jednej wyjątkowej osoby. Codziennie budzisz się tylko po to aby rozmyślać o ukochanej. Niczego nie pragniesz bardziej jak jej szczęścia. Chociaż mógłbyś przypłacić za to życiem. To właśnie jest miłość. Cieszysz się razem z tą drugą osobą, razem z nią płaczesz, możesz cierpieć, jeśli tylko ona będzie szczęśliwa. To właśnie jest miłość. To właśnie jest miłość. 
   Nie panuję nad sobą. Podchodzę do Annie i całuję ją. Muszę. Muszę. Muszę. Nasze usta łączą się w długim pocałunku. Nasze dusze zbliżają się do siebie. Pocałunek się kończy. Spoglądam w jej oczy. W te jej cudowne, zielone oczy, które tak kocham.
-Marzyłam o pocałunku w deszczu. - Wyznaje, a na jej cudownej, delikatnej twarzy maluje się uśmiech. 
-Ja marzyłem o spełnieniu twoich marzeń. - Szepczę prosto do jej ucha. - Kocham cię. Kocham cię najbardziej na świecie. - Wyznaję jej, chociaż ona słyszała to ode mnie miliony razy. 

-Zaprowadzisz mnie tam? - Pyta Annie, kiedy tylko usiądziemy na kanapie w moim starym domu. Rozpadało się na dobre i zaczęło grzmieć. Mój stary dom jest bliżej niż dom Mags, a ja miałem klucze, więc nie musieliśmy długo uciekać.
-Gdzie? - Pytam.
-No wiesz... do tego domku. - Mówi cicho, ledwie słyszalnym szeptem.
-Nie. - Odpowiadam. Annie podnosi na mnie wzrok i odstawia kubek herbaty na stolik.
-Jak to "nie"? - Pyta... sam nie wiem czy jest zdenerwowana czy zaskoczona moją odpowiedzią.
-Po prostu nie. - Mówię niewzruszony.
-Dlaczego? - Annie dopytuje jak mała dziewczynka, której odmówi się kupna słodyczy... albo kostek cukru, które w mojej rodzinie uznawane były za najlepsze przekąski.
-Sama powiedziałaś, że to niebezpieczne. - Odpowiadam.
-Ale ty tam byłeś! Ja też chcę! - Prawie krzyczy.
-Nie rozumiesz, że jeśli coś by ci się stało, to nigdy bym sobie tego nie darował?! - Mówię tym samym tonem co Annie.
-Ale ty tam byłeś! I chyba jakoś się nie przejmowałeś, że coś może ci się stać! - Annie wykrzykuje.
-Bo to tylko moje życie! - Odkrzykuję. - Tylko moje życie... - Powtarzam szeptem.
-Jak to "tylko"? To jest "aż" twoje życie. Dobrze wiesz, że cenię je bardziej niż własne. - Mówi, a jej oczy robią się szklane.
   Jeśli zginiesz ja się zabiję. Gdyby Annie nie ceniła mojego życia, to nigdy nie wypowiedziałaby tych słów, a ona je wypowiedziała. To chyba coś znaczy. Jednak każdy dobrze wie, że jej życie jest więcej warte niż moje. Dlatego tak bardzo staram się je bronić.
-Nie płacz... proszę. Nienawidzę kiedy płaczesz. - Mówię patrząc jej prosto w oczy. W tym momencie mrok, panujący w moim domu rozświetliła błyskawica. Parę minut później usłyszeliśmy głośny grzmot. Annie się zatrzęsła. Od zawsze bała się burzy.
-Więc mnie przytul... dobrze wiesz, że boję się burzy. - Uśmiecha się, a jej delikatną twarz znów rozświetla blask błyskawicy. Wygodnie siadam na kanapie i rozkładam ramiona, w jej kierunku.
-Chodź tu do mnie... - Szepczę. Annie przysuwa się do mnie, kładzie głowę na mojej piersi, a ja obejmuję ją.
   Moja ukochana odchyla głowę, tak aby móc mnie zobaczyć. Nasze oczy przyzwyczaiły się już do ciemności, więc możemy patrzeć na siebie, nawet wówczas kiedy pioruny nie rozświetlają pokoju. Kocham cię. Szepcze bezgłośnie. Ja ciebie też. Odpowiadam bezgłośnie - tak jak ona.


    Plaża. Piasek. Ja. Trójząb. Krew. Plaża. Piasek. Ja. Trójząb. Krew. Rozglądam się dookoła. Jestem sam. Zupełnie sam. Tylko plaża. Piasek. Ja. Trójząb. Krew. Tylko plaża. Piasek. Ja. Trójząb. Krew. 
      Armata wyrasta jak spod ziemi. Odwracam głowę w jej kierunku. Huk. Zdjęcie mojej pierwszej ofiary, wyświetlane na niebie. 
Kolejna armata wyrasta spod ziemi. Odwracam głowę w jej kierunku. Huk. Zdjęcie kolejnej ofiary. Schemat powtarza się wkoło i wkoło, aż na niebie pojawia się zdjęcie Rose Strong. Mojej ostatniej ofiary. Czy postać na zdjęciu może się ruszać? Nie? To dlaczego ona uśmiecha się szyderczo, dlaczego przekręca głowę? 
   Czyjaś dłoń dotyka mojego ramienia. Odwracam się gwałtownie. To Ben. To Ben. To Ben.
-Finnick! Szybko oni ją zabiją! Nie pozwól na to! Uratuj ją! - Krzyczy chłopiec. 
     Na początku nie zrozumiałem. Później usłyszałem zrozpaczone wołanie o pomoc. To była Annie!
Razem z Benem ruszamy w tamtym kierunku. Biegnę do niej ile sił w nogach. 
     Docieram na miejsce. To tu jest moja ukochana. Dostęp do niej blokuje mi tłum ludzi. Próbuję się przepchnąć, ale to na nic. Oni stoją tam jak jakieś posągi. Krzyk Annie słabnie, a w moich oczach zbierają się łzy. W końcu Annie cichnie. Z moich oczu wylewają się potoki łez. Z ust wydobywa się głośny krzyk. Wszystkie głowy zwracają się ku mnie.
                        K i e d y ś    z n a ł e m    i c h    w s z y s t k i c h !  
   To ja ich zabiłem. To ja ich skrzywdziłem. To ja zabiłem ich bliskich. To ja je porzuciłem. Teraz wszyscy patrzą na mnie. Na moje łzy. Na moje cierpienie. Uśmiechają się triumfująco. Z koła wychodzi Rose. 
-Za to, że wygrałeś. Za to, że ją kochasz. - Wypowiada i przebija moje serce włócznią.. 


   Gwałtownie otwieram oczy. Żyję. Leżę na kanapie, a Annie śpi, wtulona we mnie. Policzki mam mokre od łez, które naprawdę lały się z moich oczu. Burza - zupełnie jak noc - dobiegła końca. Teraz świeci słońce.
   Drzwi gwałtownie się otwierają. Annie budzi się, błyskawicznie otwierając oczy. Oddycha szybko. Zbyt szybko. Zupełnie jak wtedy, kiedy ma atak. Próbuje się wyrwać, ale ja ją trzymam i nie puszczam. Jej oczy znajdują się jakby za mgłą, a łzy leją się z nich strumieniami, ale nie krzyczy.
-Już dobrze... jestem tu. Nic ci nie grozi... - Szepczę prosto do jej ucha.
-Finnick? Ty żyjesz? - Pyta, a jej oczy powoli wracają do normalności.
-Oczywiście, że żyję. Dlaczego miało by być inaczej? - Pytam.
-Bo... ja... nie chcę o tym mówić... - Szepcze.
   Rozlega się głośne chrząknięcie. Ja i Annie odwracamy głowy w tamtym kierunku. Widzimy jej ojca, który lustruje nas wzrokiem.
   Kiedy przybiegliśmy do domu, woda lała się z nas strumieniami. Musieliśmy się przebrać, a były tu tylko moja koszulka i spodenki, które przyniosłem tu wczoraj po odprowadzeniu ukochanej do domu i miałem się w nie dziś ubrać, ale nie zrobiłem tego, bo w nocy - jeszcze zanim poprosiłem Mags o pomoc w zorganizowaniu urodzin - wybłagałem od niej przyniesieni mi lepszych ubrań od za luźnej koszulki i zwykłych krótkich spodenek. Dlatego też ja założyłem spodenki, a Annie moją za luźną koszulkę, która wygląda na niej jak bardzo krótka sukienka. Ubrania rozwiesiliśmy na krzesłach. Wyszło więc na to, że ja nie mam bluzki, a moja ukochana spodni. Teraz siedzimy na kanapie wtuleni w siebie, a na naszych twarzach maluje się rumieniec. Wyobrażam sobie jak musi to wyglądać.


_________________________________________________________________________________


   Nie miałam pomysłu na tytuł... tak bardzo to widać? Teraz trochę o rozdziale... chyba nawet mi się udał, jak myślicie? Udał się? Kolejny będzie prawdopodobnie w środę, ale może być trochę później. Zrobię jednak wszystko co w mojej mocy, żeby był w środę. Wypadałoby też napisać coś dla odmiany oczami Annie... jak myślicie? Chociaż nawet jak napiszę coś oczami Annie, to wcisnę choćby krótki fragment oczami Finnicka, bo... bo tak. Tak na serio to dlatego, że jakoś lepiej pisze mi się oczami Finnicka... przynajmniej na razie.
   Jak na razie nie zmieniam wyglądu bloga, ponieważ... stwierdziłam, że i tak będę robiła nowe szablony i to będzie bez sensu zmieniać wygląd bloga średnio raz na tydzień, więc poczekam, aż stworzę ten jeden, jedyny i niepowtarzalny szablon, a wtedy zmienię ten obecny na tamten.
   Bardzo dziękuję za tak miłe komentarze pod moimi rozdziałami... jak je czytam to aż nachodzi mnie chęć na pisanie! Więc dziękuję wszystkim, którzy zostawiają komentarze!
UWAGA! AKCJA ZE SŁOWAMI!
Słowo: Miłość
             W rozdziale mogliście przeczytać moją definicję tego słowa (było nawet kilkakrotnie podkreślone "To właśnie jest miłość"), która może nie jest... najlepsza... najładniej ubrana w słowa i ogólnie... no nie jest "naj", ale jest prosto z serca i myślę, że to docenicie i w komentarzu napiszecie czym miłość jest dla Was... bo mam nadzieję, że skomentujecie ten rozdział :)
Na blogu życie to nie bajka pojawił się kolejny rozdział :)

19 komentarzy:

  1. Poprostu zabraklo mi slow to bylo.... takie niesamowite ,wzruszajace ,piekne..Nie moglam sie oderwac i chcialam zeby ten rozdzial trwal i trwal.Koniec najlepszy. Chce zobaczyc mine ojca Annie :-) . Milos to dla mnie cos magicznego niepowtazalnego i najcenniejszego na swiecie. Istnieje milosc prawdziwa ktora moze trwac na wieki i przetrwac wszystko. Bez sensu wchodzic w jakis zwiazek gdy tak naprawde nie kochasz tej drugiej osoby. Lepiej poczekac na te wlasciwa osobe. Jak kochasz to calym sercem pomagasz wspierasz poprostu jrstes. To jest dla mnie milosc. Czekam na nastepne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że rozdział Ci się podobał i napisałaś czym miłość jest dla Ciebie :) Tak w ogóle to zgadzam się z tym co napisałaś o miłości :)
      Następny rozdział będzie prawdopodobnie w środę :)

      Usuń
  2. Wszystko, co piszesz jest perfekcyjne!! I nie ma tak, że ten rozdział jest lepszy, a ten gorszy wszystkie są genialne!!! Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział.😉 Co do książki o ktorej była mowa pod ostatnimi rozdziałami to zgadzam sie w 100% i nie ma na co czekać!!! :D dzieki za to, że piszesz o Finnicku i Annie tak genialnie! Już zmęczyła mnie Katniss i Peeta, a uwielbiam Finnicka i Annie <3!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ♥ Jejku, to jest bardzo miłe, że tak uważasz :) I w ogóle... jak czytam te komentarze to mam ochotę zacząć skakać ze szczęścia i piszczeć, a lepiej żebym tego nie robiła, bo moi rodzice i tak mają mnie za wariatkę, która drze się najgłośniej jak może, kiedy tylko zobaczy coś związanego z Igrzyskami Śmierci, albo ukochanymi aktorami (zwłaszcza ukochanym aktorem: Sam Claflin... no bo kurde... świetnie gra i to nie tylko Finnicka) :)
      Na pewno spróbuję kiedyś z tą książką, ale podejrzewam, że nie będzie to takie łatwe.
      Jeszcze raz napiszę, że bardzo się cieszę, że podoba Ci się mój blog i to jak piszę :)

      Usuń
    2. Proszę;)!!! Jeszcze tylko jedno pytanie- Peeta, czy Gale?:D Oczywiście to nie ma dla mnie znaczenia. Tylko po prostu z ciekawości pytam;))

      Usuń
    3. Sama nwm;) hahah. Zawsze byłam za Gale'em, ale po przeczytaniu całej trylogi już sama nwm! Jak dla mnie to chyba Magde (nie pamietam dokładnie czy tak nazywała sie dziewczyna ktora dała Katniss broszke) powinna być z Gale'em, a Katniss z Peetą;) Lecz jak już wspomniałam nie jestem pena kogo wole hahah, ale ogólnie to Katniss troszkę mnie denerwowała kiedy nie mogła wybrać:^^, a kiedy wybrała Peete to ucieszyłam sie. Bardzo lubie Gale'a dlatego chyba dla Katniss wolę Peete, bo Gale do niej nie pasował. - Rozpisalam sie :€...heh

      Usuń
    4. Mam podobnie! Też uważam, że Madge pasowała do Gale'a i chciałam, żeby byli razem. Ja ogólnie, zawsze chciałam, żeby Katniss była z Peetą, ale Gale'a lubiłam, chociaż w Kosogłosie... co cóż... łagodnie rzecz ujmując denerwował mnie. Peeta jest fajny, ale czasami... no cóż... chciał ratować Katniss, a to ona ciągle musiała ratować jego.
      Mnie Katniss też trochę (łagodnie rzecz ujmując) denerwowała jak ciągle zastanawiała się nad tym kogo ma wybrać... kurde... zajęła by się lepiej czymś bardziej pożytecznym, a nie.
      W sumie... najbardziej lubię Finnicka ♥

      Usuń
  3. Przecudowny blog <3 zakochałam się.
    Finnick + Annie <3
    Czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam i również zapraszam cię na swojego bloga http://igrzyskasmiercialways.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Cieszę się, że blog Ci się podoba :)
      Już zaglądam na Twojego bloga :)

      Usuń
  4. To było świetne prosze nie przestawaj pisać to jest naprawde boske !!! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojejku ♥ dziękuję :) Poprawiacie mi dziś humor tymi miłymi komentarzami :)

      Usuń
  5. Od razu Przepraszam za wszystkie nie skomentowane prze ze mnie rozdziały. Wszyski bardzo mi się podobają, są super!naj naj naj najlepsze!!!:) Obiecuję że teraz będę tu zaglądać rwą ułatwienia, a przynajmniej się postaram. Ale to wszystko dla tego że po prostu mam dużo na głowie o nie daję rady. Czekam na następny:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic się nie stało, w pełni Cię rozumiem, też mam strasznie dużo na głowie... nienawidzę szkoły. Ten tydzień mam jeszcze luźniejszy, ale od następnego zaczyna się koszmar... sprawdzian z historii kartkówki z angielskiego i matmy i polskiego i odpowiadanie z WOS'u nie wiadomo z czego jeszcze... do tego jeszcze co dziennie uczyć się na niemiecki... masakra... głupia szkoła.
      Następny rozdział... być może pojawi się już jutro :)

      Usuń
  6. Obiecuję tu zaglądać regularnie. Przepraszam za wszystkie błędy, ale mam jutro test z historii a w czwartek z przyrody i chcę się porządnie wyspać i jeszcze trochę pouczyć. Więc to jest tak na szybko:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Obiecuję tu zaglądać regularnie. Przepraszam za wszystkie błędy, ale mam jutro test z historii a w czwartek z przyrody i chcę się porządnie wyspać i jeszcze trochę pouczyć. Więc to jest tak na szybko:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Przepraszam, że dopiero teraz, ale wcześniej nie mogłam. Od czego by tu zacząć. To było piękne, świetny rozdział. Zgadzam się z twoją definicją miłości dodałabym tylko, że w prawdziwej miłości nie kochasz drugiej osoby za coś, tylko pomimo czegoś. Ciekawa jestem reakcji ojca Annie, co staruszek musiał sobie pomyśleć.
    zhal986

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję :) Zgadzam się z Tobą, że w prawdziwej miłości nie kochasz za coś, a pomimo czegoś :)

      Usuń

Bardzo dziękuję za każdy komentarz :) Mam nadzieję, że skomentujecie również inne rozdziały :)

Powered By Blogger