środa, 14 października 2015

Rozdział 84 - Rozmowa z Marlene

FINNICK

-Jak ty w ogóle się tu dostałaś? - pytam, ciągle stojąc przy szafie.
-Schowałeś klucze w tym samym miejscu, gdzie kiedyś chowali twoi rodzice. - odpowiada - Może zrobisz mi herbatę i usiądziemy? - pyta.
-Wybacz, ale się śpieszę... jak chcesz to możemy pogadać po drodze, albo jutro... tylko nie teraz. - mówię, powoli ruszając do kuchni, gdzie schowałem bandaże i środki odkażające. Marlene idzie za mną.
-No dobra... co powiesz na to, że teraz dam ci zaproszenia i trochę pogadamy, a jutro spotkamy się na placu głównym i dotrzymasz obietnicy, którą złożyłeś kiedy byliśmy dziećmi? - pyta.
-Dobra. Tylko chodź już, jeśli chcesz pogadać w drodze do Mags. - pośpiesznie odpowiadam, wyciągając z szafki to po co przyszedłem.

-Więc... po co przyszłaś? - pytam jeszcze raz, kiedy razem z Marlene opuszczamy mój stary dom.
-Mówiłam ci... żeby dać ci zaproszenia na ślub, idioto. - warczy Marlene. Jednak się nie zmieniła i ciągle lubi mnie obrażać.
   Kiedy byliśmy dziećmi wiecznie mnie obrażała, ale ja jakoś to tolerowałem, bo zazwyczaj później mnie przepraszała, a poza tym to moja kuzynka. Jednak  pewnego razu - w szkole - przesadziła i wydarłem się na nią. Powiedziałem jej wtedy wszystko, co pragnąłem jej powiedzieć od zawsze. Wykrzyczałem, że jest skończoną kretynką, nikt jej nie lubi i nie chcę jej znać. Ona uderzyła mnie w policzek, a ja złapałem wiadro, którym były odpadki z lekcji - akurat uczyliśmy się o przygotowywaniu ryby - i wyrzuciłem zawartość na jej głowę. Marlene nie była zadowolona z tego faktu i rzuciła się na mnie z pazurami, miała pecha, że do sali właśnie wszedł nauczyciel i widział, jak odpieram jej atak, więc wyciągnął ją za uszy i zaprowadził do domu. Nie rozmawialiśmy od tamtego czasu.
-Wybacz... nie powinnam. To z przyzwyczajenia. - mówi z przepraszającym uśmieszkiem.
-Spoko. - odpowiadam pod nosem. Zupełnie jak w dzieciństwie, kiedy jeszcze nie byłem potworem. Marlene wzdycha, co oznacza, że chce, abym to ja zaczął rozmowę.
-Więc... kto jest tym nieszczęśnikiem? - pytam. Kuzynka posyła mi mordercze spojrzenie.
-Bardzo śmieszne. - mówi sarkastycznie i prycha - Raczej go nie znasz... może prędzej jego młodszego brata. No wiesz... spotyka się z córką kapitana. - oznajmia.
   Żałuję, że nie widzę swojej miny, kiedy tylko skojarzyłem fakty. Przecież córką kapitana jest nikt inny, tylko Evelyn.
-Molin? - udaje mi się wydusić. Marlene patrzy na mnie jak na wariata.
-No... tak. To jedyny kapitan w Panem, więc... nie rozumiem twojego zdziwienia. - oznajmia.
-I obydwoje będą na ślubie, mam rację? - pytam. Jestem ciekaw jak Annie na to zareaguje.
-No raczej... będzie cała rodzina mojego przyszłego męża i jego rodzeństwo może przyjść z osobami towarzyszącymi, więc... no raczej tak. Czemu pytasz? - dziwi się moja kuzynka.
-Tak tylko pytam, no wiesz... z ciekawości. - mówię i uśmiecham się. Marlene chyba mi wierzy, bo też się uśmiecha.
-Czemu idziesz tak szybko? - pyta.
-Mówiłem, że się śpieszę. - odpowiadam i idę jeszcze szybciej.
   Idziemy w ciszy. W ciszy też docieramy do domu Mags. Dopiero wtedy odzywa się Marlene.
-To jutro widzimy się na placu głównym... może być w południe? - pyta się moja kuzynka.
-Jasne. W południe na placu głównym, będę pamiętał. Cześć. - mówię pośpiesznie i zamykam jej drzwi przed nosem.
  Wyobrażam sobie jej wściekłość. Może nie powinienem tak postąpić, ale chyba mam prawo ją podenerwować. Ona robiła to przez kilka lat, dlaczego ja nie mogę robić tego przez kilka dni?

ANNIE

   Mags i ja czekałyśmy na Finnicka zaledwie piętnaście minut. Podziwiam go. Piętnaście minut zazwyczaj zajmuje mi to, żeby dojść do jego starego domu, a on zdążył już wrócić. W międzyczasie Mags udało się zatamować krwawienie z rany. Opiekunka o nic nie pytała, ale teraz, kiedy już rana została oczyszczona i zabandażowana... nie ma najmniejszych szans, że nie zapyta o to co się stało. Dlatego też, kiedy Finnick położył mnie na kanapie, a sam usiadł na fotelu i do pokoju weszła Mags... obydwoje wiedzieliśmy czego się spodziewać.
-Co się stało? - pyta nasza mentorka. Otwieram usta, żeby odpowiedzieć, ale Finnick jest szybszy.
-Nic takiego... to znaczy... rano biegałem i jak się okazało Annie miała ten sam plan. Dlatego... biegaliśmy oboje, a później... poszliśmy do naszego miejsca i zaczęliśmy pleść hamak, który zaplanowaliśmy upleść już jakiś czas temu... a później... musiałem na chwilę pójść do sklepu, bo Annie zgłodniała. Kiedy przyszedłem... ona leżała na piasku, a z jej nogi sączyła się krew, więc zatamowałem krwotok swoją koszulką i zapytałem jej co się stało. Odpowiedziała, że chciała zawiesić hamak, a kiedy wchodziła na drzewo... zraniła się gałęzią. - opowiada mój ukochany.
  Wiem, że Mags mu nie wierzy. Za często zastanawiał się co powiedzieć dalej. O nic jednak nie pyta. Dobrze wie, że Finnick nigdy by jej nie okłamał, chyba, że to coś naprawdę ważnego.

_________________________________________________________________________________

Wiecie czego najbardziej nie lubię? Wymyślania tytułów. Chociaż... wolę wymyślać tytuły niż siedzieć w szkole, albo odrabiać lekcje, więc... no właśnie.
   Jak podoba Wam się ten rozdział? Mam nadzieję, że może być :)
Kolejny rozdział w sobotę. W sobotę (albo w niedzielę) ponownie będzie dostępny mój drugi blog-Życie to nie bajka, który w tej chwili jest remontowany.
Być może niedługo skończę szablon na tego bloga (i tym razem, mam nadzieję, będzie dobry) i kiedy go skończę to zapytam Was co o nim myślicie :)

8 komentarzy:

  1. Super! Naprawdę swietnie piszesz, normalnie jak jakas profesjonalna autorka;))))

    OdpowiedzUsuń
  2. Kolejny świetny rozdział <3.Nie mogę się doczekać soboty(niedzieli) xD.
    Piszesz naprawdę świetnie :).
    Mam do ciebie jedną taką małą prośbę czy możesz polecić swojego bloga u siebie?Jeśli tak to byłabym bardzo wdzięczna,odwdzięczę się tym samym.
    Pozdrawiam cię serdecznie i życzę dużo weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Z tego co wiem, to poleciłam Twojego bloga w zakładce "Inne blogi" :) O to chodzi? :)

      Usuń
  3. Co tak naprawdę stało się Annie i czy nie długo możemy spodziewać się scen ślubu? Marlene ma charakterek, nie wiem dlaczego, ale nie podoba mi się ta dziewczyna. Czekam na kolejny rozdział i życzę weny, a w między czasie wpadnij do mnie, bo pojawiły się dwa nowe wpisy.
    zhal986

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co naprawdę się stało Annie będzie wiadomo w następnym rozdziale :) Tak, niedługo będzie ślub Marlene i... będzie się tam działo :)
      Właśnie zajrzałam do Ciebie i skomentowałam obydwa wpisy :)

      Usuń
  4. Rozdział super a co jest Annie?
    Zapraszam do siebie
    http://katnissipeetaporebelii.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, w następnym rozdziale napiszę co stało się z Annie :)

      Usuń

Bardzo dziękuję za każdy komentarz :) Mam nadzieję, że skomentujecie również inne rozdziały :)

Powered By Blogger