środa, 28 października 2015

Rozdział 88 - "To ja..."

ANNIE


 
-Biegłam przez las. Usłyszałam krzyk Bena, a później zobaczyłam go i zawodowców z Dwójki. Oni... oni znowu odcięli mu głowę. Później... zamienili się w Snowa i Berta Growna. Oni... oni trzymali sznury przymocowane do mojego ciała, sterowali mną... ja... byłam zwykłą marionetką... szmacianą lalką. Kazali mi patrzeć na Lorę, której bluzka przesiąkała krwią, a jej oczy wpatrywały się we mnie martwym spojrzeniem. - mój głos zaczyna się łamać - Obok niej leżał Ben... ale leżał z odciętą głową, a obok niego Mags... uduszona. To było straszne, ale... ale kiedy... kiedy zobaczyłam ciebie z trójzębem utkwionym w ciele... ja... to było... ja... nawet nie wiem jak to opisać. Spytałam... spytałam czemu nie zrobią mi tego co wam... wiesz co odpowiedział mi Snow? - pytam, a łzy wylewają się z moich oczu.
-Że to zbyt proste? - pyta mój ukochany, wpatrując się we mnie spojrzeniem przepełnionym współczuciem.
-Tak... i jeszcze, że w Kapitolu nienawidzą prostoty. Błagałam ich, żeby pozwolili mi zapłakać, zakrzyczeć, a oni... wymienili porozumiewawcze spojrzenia, wtedy z moich oczu wypłynęła krew, a ja wydusiłam z siebie krzyk. - kończę opowiadać mój ostatni koszmar.
  Mags już dawno poszła spać, a ja i Finnick dalej siedzimy w salonie i rozmawiamy. Mój ukochany podchodzi do mnie i obejmuje mnie, zamykając mnie tym samym w bezpiecznym schronie z jego ramion.
-Annie... - zaczyna - Kocham cię i bardzo chciałbym powiedzieć ci teraz, że wszystko będzie dobrze, że zapomnisz o okropieństwie Głodowych Igrzysk i o tym co ci zrobiły, że wszystko się ułoży... tylko, że... nie chcę karmić cię fałszywymi, nic nieznaczącym słowami, nie chcę karmić cię kłamstwami, którymi z pewnością byłyby te słowa. Mogę ci jednak obiecać, że... zrobię wszystko co w mojej mocy, żebyśmy mogli być szczęśliwi, zrobię wszystko, żebyśmy byli bezpieczni i zrobię wszystko, żeby kiedyś nasze dzieci wychowywały się w wolnym i bezpiecznym Panem. - mówi, a w jego oczach maluje się determinacja.
-Nie musisz. Ja... chcę tylko, żebyś był przy mnie, bo tylko przy tobie jestem szczęśliwa i czuję się bezpieczna. - szepczę.
   Mój ukochany patrzy na mnie tymi swoimi cudownymi oczami w kolorze morskiej zieleni. Czuję jak tonę w jego oczach, czuję jak moje serce bije coraz mocniej, coraz szybciej. Czuję jak rozpaczliwie próbuję złapać oddech. Im więcej w nich  szczęścia im więcej w nich miłości tym bardziej mnie unieruchamiają, tym bardziej płonę. Finnick nachyla głowę i składa na moich ustach czuły, delikatny pocałunek, kiedy nasze usta się rozłączą on łapie mnie za podbródek i szepcze:
-Obiecuję. Obiecuję, że będziesz szczęśliwa. - kiwam głową i wtulam się w jego ramiona jeszcze bardziej. Po półgodzinie wpatrywania się w ciemność i wsłuchiwania w miarowe bicie serca mojego ukochanego zasypiam.


-Annie? - głos trzynastoletniego chłopca rozlega się dookoła mnie.  
-Ben? - pytam, odwracając się. Przy okazji rozglądam się po otoczeniu. 
   Jestem na plaży. Słona morska woda obmywa moje stopy, a słońce rozświetla kosmyki moich włosów. 
-Tu jestem. - odzywa się chłopiec, a ja odwracam głowę w stronę, z której dobiegł mnie jego delikatny, spokojny głos - Lora też tu jest. - oznajmia, a ja patrzę na niego zaskoczona, wtedy czyjaś dłoń dotyka mojego ramienia. 
  Momentalnie odwracam się, a moim oczom ukazuje się piękna, młoda kobieta o blond włosach i zielonych oczach, tych samych, które wczorajszej nocy wpatrywały się we mnie martwym spojrzeniem. 
-Stęskniłam się za tobą, Annie. - jej głos już nie jest głosem dziecka, nie jest tym głosem, który zapamiętałam, jest dojrzalszy, ponadto słychać w nim doświadczenie, które mała, dwunastoletnia dziewczynka zdobyła podczas swoich Głodowych Igrzysk. Słychać w nim cierpienie, które ukrywa się pod uśmiechem na twarzy i pozornie wesołym tonem, jakim mówi dziewczyna. 
-Ja... ja też tęskniłam. - wyduszam z siebie, a łzy radości powoli cisną mi się do oczu. Pozwalam się przytulić mojej siostrze, mam wrażenie jakbym znów miała zaledwie dziesięć lat. 
-Umiesz już pływać, mam rację? - pyta Lora. W odpowiedzi kiwam głową. 
-Finnick ją nauczył. - wtrąca się Ben, na moje policzki wpływa kolor, a moja siostra zaczyna się śmiać. 
-Ben cały czas opowiada mi o tym jak wspaniały jest Finnick. - śmieje się. 
-Bo jest wspaniały. - wypowiadamy razem z Benem w tej samej chwili. Lora wybucha śmiechem. 
-Wiem... cieszę się, że go masz. - uśmiecha się - dobra... na nas już czas Ben. - zwraca się do chłopca - Jeszcze się zobaczymy siostrzyczko... może w następnym śnie... tylko... nie obiecuję, że będzie to dobry sen. Na razie. - przytula mnie i razem z Ben wchodzi do wody. Obydwoje znikają pod jej powierzchnią, a ja zostaję sama. 


   Promienie słońca przez zasłonki wpadają do mojej sypialni, otwieram wciąż klejące się oczy i przecieram je dłońmi.
-Wyglądasz pięknie kiedy śpisz. - odzywa się Finnick.
-Zastanawiam się kiedy ty mi pozwolisz popatrzeć jak ty śpisz. - odpowiadam.
-Nie miałabyś na co patrzeć... wyglądam tak samo, tylko mam zamknięte oczy i się ślinię... ups... chyba nie powinienem ci tego mówić... wciąż masz moją ślinę we włosach. - żartuje.
-Wiem, że żartujesz... zdążyłam cię już trochę poznać. - odpowiadam przez śmiech, mój ukochany, też wybucha śmiechem.
-A tak na poważnie... nie krzyczałaś dziś... nie miałaś koszmaru? - pyta, uśmiecham się i przecząco kręcę głową.
-Nie... tym razem śnili mi się Ben i Lora... ale żyli... Ben był tym samym uśmiechniętym chłopcem, dla którego byłeś idolem, a Lora była dorosła. Nawet trochę o tobie plotkowaliśmy. - odzywam się i jeszcze bardziej wtulam się w jego ciepłe ramiona.
-No ładnie... myślisz o mnie nawet w snach. - śmieje się.
-No, a co ty myślałeś? Jesteś tak wspaniały, że nawet gdybym chciała to nie potrafiłabym przestać o tobie myśleć. - mówię, używając tonu, którym zwykle się z nim przekomarzam.
-No niestety... ty też mi się śnisz... i co ty ze mną robisz dziewczyno? Przez ciebie zaczynam wariować. - mówi, a na jego twarzy maluje się wielki uśmiech. Dopiero teraz zdaję sobie sprawę z tego, że od roku nie pytałam go o jego koszmary.
-Finnick? - zaczynam nieśmiało.
-Słucham? - pyta, uśmiechając się.
-Bo... od roku... czy ty nie masz już koszmarów? - pytam.
-Mam. Mam koszmary... raczej się ich nie pozbędę... od kiedy trafiłem na arenę... koszmary stały się częścią mnie... wypierając tym samym inne... bardziej ludzkie cechy. - odpowiada, widać, że nie łatwo mu o tym mówić.
   Nie myślę długo i wtulam się w niego. On zawsze jest przy mnie, kiedy tylko coś się ze mną dzieję, a ja... zachowywałam się jak egoistka, nigdy nie pytając go co on czuje. Nawet nie wiem jak mam mu to wynagrodzić, więc wtulam się w niego, żeby poczuł w jakiś sposób, że jestem przy nim.
-Czemu nie mówiłeś? - pytam.
-Ja... nie lubię o tym mówić. - odpowiada, po chwilowym zawieszeniu się. Przez to, wiem, że nie o to chodzi.
-Wcale nie... - zaczynam i odchylam głowę tak, aby spojrzeć w jego oczy.
   To właśnie z nich wyczytuję co jest powodem tego, że nic mi nie mówił. Łzy zaczynają wypływać  z moich oczu, równie szybko jak do nich napłynęły.
-To ja... - odpowiadam przez łzy.


_________________________________________________________________________________


   Wydaje mi się, że lepiej opisuję koszmary, niż jakieś pozytywne sny... no cóż... będzie więcej koszmarów :D
    Jak podoba Wam się ten rozdział? Według mnie jest... średni, po prostu średni... na pewno lepszy od rozdziału 19 (ten rozdział to jakiś koszmar w ogóle był... nie wiem co mnie podkusiło, żeby wstawiać rozdział, który składa się dosłownie z samego dialogu i nawet nie opisałam tonu, jakim mówią czy co... no nieważne... kiedyś go poprawię :D), ale jakiś najlepszy też nie jest... mógłby być lepszy. No nic... liczę na to, że choć trochę się Wam spodobał i napiszecie co o nim myślicie w komentarzu :)
   CHCĘ WAM BAAAAARDZO PODZIĘKOWAĆ ZA 10 000 WYŚWIETLEŃ!!!! 
   To dla mnie naprawdę wiele znaczy, bardzo cieszę się, że ta strona wyświetlona była już tyle razy... to dla mnie szok - ale w pozytywnym sensie :) Po prostu... no BAAAARDZO Wam za to dziękuję!!
Jesteście kochani ♥
Stworzyłam nową zakładkę (i opracowuję jeszcze jedną), gdzie opisuję akcje organizowane na tym blogu, nazywa się : Blogowe Akcje
   Zachęcam do zaglądania na nią :) Co do akcji... myślę, że można to zaliczyć, więc:
Uwaga! Akcja ze słowami! 
   Słowo: Kłamstwo 
Mam nadzieję, że znaleźliście tu tą definicję i napiszecie swoją w komentarzu.
Kolejny rozdział: 01.11.2015 r

6 komentarzy:

  1. Jak zawsze świetnie <3 Koch twoje opowiadania <3 są niesamowite z miłą chęcią czytam kazdy twój rozdział.Jesteś genialna.Pozdrawiam i życzę ci dużo weny.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo przyjemnie się czyta Twoje opowiadania. :D
    Są takie... nie wiem, jak to powiedzieć, ale nie są za długie, ale mają taki fajny klimat. :D
    Nie mam w zwyczaju, tak, jak Ty wstawiać megahipersuperdługich komentarzy, więc zakończę moje usilne produkowanie się. xD
    Piszę to po prostu, żebyś wiedziała, że tu jestem i czytam. :D
    PiŻW!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję ♥
      Strasznie się cieszę, że tak uważasz :D

      Usuń
  3. Ten pozytywny sen nie był taki zły, na pewno był bardzo potrzebny Annie. Trochę mi się to skojarzyło z Katniss i jej snami o Prim.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak dobrze, że teraz ponownie biorę się za czytanie Igrzysk Śmierci, bo już zapomniałam o tym, że Katniss miała sny o Prim... co się ze mną dzieje? XD

      Usuń

Bardzo dziękuję za każdy komentarz :) Mam nadzieję, że skomentujecie również inne rozdziały :)

Powered By Blogger