FINNICK
Z niesamowitych, zielonych oczu mojej ukochanej wypływają łzy. Z jej ust padają dwa słowa To ja, za moment orientuję się o co jej chodzi, ale już jest za późno. Annie wstaje i wybiega z pokoju. Ja walczę z kołdrą, w którą się zaplątałem, a kiedy mi się udaje z niej wyplątać i zrywam się z łóżka zaczynam biec. Niestety mnie i Annie dzieli już minuta, a nawet dwie, dlatego zdążyła wybiec z domu. Biegnę za nią.
Właśnie wybiegam na zewnątrz, pośpiesznie się rozglądam.
-Annie! - krzyczę, wiem, że jest to bez najmniejszego sensu, bo i tak mi nie odpowie.
-Coś ty jej zrobił? - rozbrzmiewa donośny, zdenerwowany głos matki mojej ukochanej.
-To nie pani sprawa. - Odpowiadam pośpiesznie i zbiegam ze schodów, bo właśnie zauważyłem moją narzeczoną. Niestety przy okazji potrąciłem jej matkę.
Fale obmywają moje bose stopy, słońce, które niedawno wzeszło świeci mi prosto w oczy, ale nie nie zważam na to i biegnę dalej, próbując zatrzymać moją ukochaną.
Z trudem ją doganiam i zatrzymuję. Spogląda na mnie swoimi wielkimi, błyszczącymi od łez oczami i szepcze
-Przepraszam. Jestem egoistką... ale... przepraszam.
-Annie! Uspokój się i wytłumacz mi o co ci chodzi. - Mówię delikatnie, ale stanowczo.
-Ty... dusiłeś to w sobie, bo nie chciałeś mnie martwić. Bałeś się, że zrobię coś głupiego? Ty też uważasz, że jestem wariatką? Dlatego boisz się już nawet mówić mi o swoich koszmarach? - pyta, przez łzy.
-Annie... dobrze wiesz, że nie jesteś wariatką. Jesteś zupełnie normalna. - mówię trochę zdenerwowany - Nie mam o czym ci mówić. Uważam, że moje senne koszmary mogą cię jedynie zdołować, ale jeśli chcesz to proszę. Mogę ci o nich opowiedzieć. Chcesz wiedzieć co od trzech miesięcy śni mi się prawie co noc? Dobrze. Śni mi się, że jestem w Kapitolu. Jestem otoczony wiankiem kobiet z Kapitolu, które interesuje tylko jedno. Snow zawsze patrzy na mnie tymi swoimi zimnymi, świdrującymi oczami, które w sekundzie mogą wyłapać każdy twój słaby punkt, każdą twoją słabość, żeby potem móc cię szantażować. Tylko, że on już dobrze zna mój słaby punkt. Wie jak mnie skrzywdzić i w moich snach bestialsko to wykorzystuje. Trzyma cię na łańcuchu, a kiedy mu odmówię on z satysfakcją zadaje ci kolejne rany. Kiedy kapitolinki znikną on podrzyna ci gardło i rzuca cię martwą prosto w moje ramiona, ale ja nie mogę zrobić nic innego niż płakać. To właśnie chciałaś usłyszeć? Chciałaś usłyszeć, że od kilku miesięcy prawie co noc widzę jak Snow cię zabija, a ja nie mogę z tym nic zrobić? Teraz już wiesz co mi się śni. Wiesz jaki ból sprawia mi patrzenie na to? Wtedy nie może mi pomóc nic innego, niż świadomość, że wciąż trzymam cię w ramionach, a ty jesteś cała i zdrowa, oddychasz. Mogę poczuć twój oddech na skórze. Tylko to może mi pomóc, a nie rozmowa. - prawie wykrzykuję.
W oczach mojej ukochanej pojawia się zrozumienie, ból i współczucie. To właśnie dlatego nic jej nie mówiłem o moich koszmarach. Nie chciałem widzieć w jej oczach bólu i współczucia. Nie chcę, żeby ktoś mnie żałował. Skrzywdziłem tak wiele osób, że nie zasługuję na żadną litość. Jedyne co jest jeszcze gorsze od współczucia to ból w jej oczach. Ona nie zasługuje na to by cierpieć. Ona powinna być szczęśliwa. W jej oczach powinna gościć radość, a nie cierpienie.
Annie podchodzi do mnie i wtula się we mnie. Jej łzy wsiąkają w materiał mojej koszulki. Obejmuję ją ramionami i wtulam w siebie jeszcze bardziej, brodę opieram o jej głowę. Moja narzeczona dalej płacze, a po moim policzku spływa pojedyncza łza. Na chwilę zamykam oczy, ale od razu tego żałuję. Znów to widziałem. Znów widziałem jak trzymam moją ukochaną, której chwilę wcześniej Snow poderznął gardło. Momentalnie otwieram oczy.
-Chodź do domu. Dalej jesteśmy w piżamach. - szepczę. Annie kiwa głową, ale dalej się we mnie wtula.
-Annie! Czy ty wiesz jak się o ciebie martwiłam? - krzyczy jej matka, podbiega do nas i odpycha mnie, wcześniej obdarzając pogardliwym spojrzeniem - Co on ci zrobił? - pyta, udając, że szepcze.
-Nic mi nie jest. - odpowiada Annie i odpycha rękę matki - Nic mi nie zrobił. To była tylko moja wina, to ja skrzywdziłam jego. - warczy na zdumioną kobietę.
Wchodzi po schodach, a ja idę za nią. Za mną idzie przeklinająca pod nosem matka Annie. Nie lubię tej kobiety.
Słońce powoli chowa się w morzu. Pamiętam jak kiedyś rodzice mówili mi, że słońce też chce się wykąpać i iść spać. Zawsze słuchałem ich opowieści z zainteresowaniem i skupieniem. Później próbowałem narysować to co mówili mi moi rodzice, ale prawda jest taka, że w tej dziedzinie od zawsze byłem beztalenciem. Chociaż za każdym razem jak pokazywałem swoje rysunki rodzicom, to oni mówili, że naprawdę świetnie rysuję i mam talent. Dziwiło mnie tylko, że nigdy nie pozwoli mi pokazywać moich rysunków innym ludziom. Powiedziałem o tym Marlene, a ta wybuchła głośnym śmiechem i powiedziała mi:
-Bo jesteś beztalenciem. Widziałam twoje rysunki... już ryba by ładniej narysowała. Ale oni, nie chcą cię zasmucać, dlatego ci nie mówili.
Na początku jej nie wierzyłem, ale w końcu spytałem o to rodziców, a oni nie odpowiedzieli, spojrzeli na mnie jedynie przepraszającym spojrzeniem, więc na dobre rzuciłem wszystko co związane z rysowaniem i zająłem się bardziej pożytecznymi sprawami jak połów ryb, czy wyplatanie sieci rybackich.
Później znalazłem nowe zajęcie. Kiedy rodzice opowiadali mi historie ja starałem się zapamiętać je jak najdokładniej, a potem pisałem opowieści z wykorzystaniem tamtych historii.
Pewnego razu napisałem o wolnym Panem, o tym, że Głodowe Igrzyska przestały istnieć, że można mówić co się chce, jak się chce i kiedy się chce. Napisałem, że życie jest piękne i łatwe, oraz każdy z nas jest wolny jak ptak. Pokazałem to rodzicom. Kiedy tylko to przeczytali podarli kartkę na małe kawałeczki, wyrzucili do kosza, zmusili mnie, żebym nigdy pod żadnym pozorem nikomu nie opowiadał tej historii i wysłali mnie na górę do pokoju, żebym przemyślał co zrobiłem.
Nie wiedzieli, że to sprawiło, że coraz częściej myślałem o wolnym Panem i o szczęśliwym życiu. Teraz po tym wszystkim co widziałem na arenie, co co roku widzę w Kapitolu, co co noc widzę w swoich koszmarach znów o tym myślę, znów chcę szczęśliwego życia, ale tym razem nie dla siebie, a dla Annie.
-Czemu nie powiedziałeś, że tu idziesz? Wiesz, że poszłabym z tobą. - głos mojej ukochanej wyrywa mnie ze szponów moich myśli.
Po chwili dziewczyna przysiada się obok mnie i patrzy na mnie. Zmuszam się do uśmiechu.
-Chciałem pobyć chwilę sam. Posiedzieć w ciszy, powspominać dzieciństwo, uronić kilka łez. - mówię cicho.
-Mam sobie pójść? - pyta, wstając. Łapię ją za rękę i kręcę głową.
-Nie... zostań, jeśli chcesz, to mogę ci trochę poopowiadać o swoim dzieciństwie, o ile ty opowiesz mi o swoim. - moja narzeczona uśmiecha się, siada z powrotem i patrzy na mnie wyczekująco. Wie, że za chwilę usłyszy moją historię, historię, której nigdy nie słyszała w całości.
_________________________________________________________________________________
No i już listopad... jejku już niedługo premiera Kosogłosa cz.2... jak się z tym czujecie? Dla mnie to taki szok... no i jeszcze mam tak, że im bliżej do premiery tym więcej we mnie niepewności. No nic... wstawiam dziś kolejny rozdział (zgodnie z zapowiedzią), no i liczę na to, że go skomentujecie, chociaż nie jest specjalnie udany... co prawda nie jest najgorszy, czyli jest lepszy niż rozdział 19... który niedługo zostanie nieco poprawiony. Kolejny rozdział będzie już 05.11.2015 - czyli w datę premiery ostatniej części w Londynie... na której niestety mnie nie będzie :(
No dobra... mam nadzieję, że ten rozdział choć trochę Wam się spodobał i Was nim nie rozczarowałam :)
Czy mi się wydaje czy jestem pierwsza. Opowiadanie jest takie smutne i przygnebiające. Teks Marlene mnie rozwalił, a jego rodziców to już totalnie. Masz talent i rysujesz świetnie tylko nie pokazuj swoich rysowników ludziom:D Też już nie mogę się doczekać premiery Kosogłosa, tylko mam problem, bo nie mam z kim jechać do kina. Większość moich koleżanek przeżywa premierę Listów do M. Będę musiała namówić mamę. Życzę weny:)
OdpowiedzUsuńTak... trochę smutne wyszło... ale później będzie już trochę... weselej... na razie będzie mało akcji, ale to będzie tylko wstęp :)
UsuńTak... tekst Marlene rozwala... nawet ja jak go czytam to się śmieję... chociaż ja to napisałam XD
Ja nie mam problemów z jazdą do kina... prawie wszystkie moje koleżanki kochają dystopie, więc wybieramy się grupką do kina, gdzie po walce w Kapitolu my stoczymy walkę o plakaty XD
Super! <3
OdpowiedzUsuńGenialnie! <3
To naprawdę słodkie, jak F opowiada o swoich koszmarach A. <3
Już nie mogę się doczekać, co powie w następnym rozdziale. ^-^
Btw. Jedziesz do Berlina, na premierę? <3 :D
(Przepraszam, że tak krótko, ale już Ci to tłumaczyłam. xD :D Chcę, żebyś wiedziała, że tu jestem. :* )
PiŻW! :D
Dziękuję :)
UsuńNiestety nie jadę na premierę do Berlina... ani do Londynu, ani do Paryża :(
Namawiałam rodziców na te premiery od wakacji, używając najróżniejszych argumentów (chociażby to, że skoro w jedną z tych premier świętuję urodziny to miałabym najlepszy prezent jaki kiedykolwiek dostałam i byłyby to moje najlepsze urodziny w życiu), ale nic nie przyniosło zamierzonego efektu... chociaż mój tata powiedział, że może do Berlina by się udało... ale chyba jednak się nie uda :(
A Ty jedziesz? :)
Tak, jadę. :)
UsuńNic się nie przejmuj, jeszcze kiedyś nadarzy się taka okazja. :D
W sumie, to ja nie wiem, czy ich tam zobaczę, bo nie wchodzę do kina, więc liczę, iż będą przed. XD
Ojejku, zazdroszczę Ci :) Też bym tak chciała :)
UsuńNie przejmuję się tym, aż tak bardzo... smutno mi, że nie jadę, ale jednak myślę, że kiedyś mi się uda ich spotkać :)
Mam nadzieję, że uda Ci się ich zobaczyć i zdasz mi pełną relację :)
Na początku powiem, że sory, że dawno mnie nie było, ale telefon mi sie popsuł i jakoś tak wyszło;))Ale rozdziały super, a ten wręcz genialny. Super, że hest taki dłuższy, bo takie zdecydowanie lepiej sie czyta:D Ale oczywiście wszystkie są genialne. Ja ide na premierę niestety dopiero 20 listopada :''(((( niestety...
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńJa niestety też idę dopiero 20 listopada... strasznie żałuję, że nie mogę wcześniej pojechać i spełnić przy tym swoich marzeń... no ale cóż... liczę na to, że kiedyś mi się uda i spotkam ukochanych aktorów i będę mogła zrobić sobie z nimi zdjęcia... porozmawiać z nimi i oczywiście poprosić o autografy... :)
Przepraszam,że dopiero teraz ale miałam problem z internetem.Kolejny raz już z rzędu powiem,że genialny rozdział jak zawsze.Kocham twojego bloga <3 jest świetny.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na kolejny rozdział.
U mnie dziś też pojawił się nowy http://igrzyskasmiercialways.blogspot.com/2015/11/rozdzia-9odzyskaam-cie.html
♥ Bardzo mi miło :)
UsuńJuż zaglądam do Ciebie :)
Kocham twojego bloga ! Jest boski ! Nie umiem zrozumieć ludzi co mają tyle pomysłów ty mach i mnóstwo! Ja tyle pomysłów nie mam.
OdpowiedzUsuńO i przepraszam że długo nie komentowałam ale wiesz 3 klasa gimnazjum niestety :(
Ojejku ♥ Dziękuję :)
UsuńRozumiem Cię bardzo dobrze :) Przechodziłam przez 3 gimnazjum w zeszłym roku, więc wiem co to oznacza :)
Dziś kolejny rozdział!Zapraszam cię bardzo serdecznie http://igrzyskasmiercialways.blogspot.com/2015/11/rozdzia-10kino.html
OdpowiedzUsuńJuż zaglądam :)
Usuń