piątek, 13 listopada 2015

Rozdział 93 - Ślub Marlene

FINNICK


   Delikatny wiatr wiejący od strony morza rozwiewa swobodnie zwisające kosmyki jej cudnych rudo-brązowych włosów, w których tańczą promienie słońca. Jej rozkloszowana tiulowa sukienka w kolorze morskiej zieleni z zielonymi akcentami w postaci kokardy, przewiązanej w pasie i krótkich koronkowych rękawków, błyszczy w słońcu i jest rozwiewana przez wiatr. Na jej nieco pomalowanych ustach gości uśmiech. Annie wygląda jakby była z innego świata, z innej rzeczywistości. 
   Znajdujemy się już przy plaży. Łapię ukochaną za rękę, ona spogląda na mnie i uśmiecha się pokrzepiająco, odwzajemniam ten gest, dodający mi odwagi. 
   Piasek parzy nasze stopy. Za to kocham Czwórkę. Śluby odbywają się na plaży, więc buty są tylko po to, aby się na nią dostać i aby się z niej wydostać, kiedy świętujemy nie mamy butów. Zmierzamy w kierunku wielkiego łuku, postawionego tuż przy wodzie, ozdobionego muszlami, wstążkami i jakimiś białymi kwiatami. Tuż pod szczytem łuku wisi zrobiona przeze mnie rybacka sieć z trawy. Na przeciw łuku stoją białe krzesła, w pierwszym rzędzie stoi po dwa krzesła po każdej stronie, a w kolejnych rzędach jest ich po cztery. Po prawej stronie łuku, jakieś dziesięć metrów od niego stoi, postawiony na deskach przygotowanych na okazję ślubów, potężny stół, który ma pomieścić rodzinę, wszystkich przyjaciół pary młodej i osoby towarzyszące zaproszonych gości. 
   Na miejscu są już prawie wszyscy goście. Brakuje tylko brata narzeczonego Marlene i jego dziewczyny - Evelyn. Obydwoje mają siedzieć w pierwszym rzędzie po stronie rodziny młodego, a ja i Annie siedzimy w pierwszym rzędzie po stronie rodziny Marlene. 
   Zbliżamy się do krzeseł, ale, kiedy mój wzrok pada na leciwego mężczyznę, z siwymi włosami, twarzą przeoraną zmarszczkami i całego w bliznach, zatrzymuję się. Widzę, że on też na mnie patrzy i wcale nie podoba mu się to, że mnie widzi. Nie przeszkadza mu to jednak lustrować wzrokiem mnie i moją ukochaną. Posyłam mu obojętne spojrzenie. Ciekawe czy poczuje to samo co ja czułem przez te wszystkie lata. Staruszek odwraca głowę. Ja spoglądam na Annie. Okazuje się, że ukochana cały czas na mnie patrzyła. 
-To twój dziadek? - pyta. 
-Tak - wypowiadam to słowo, składające się z zaledwie trzech liter z niezwykłą trudnością. 
   Moja ukochana ręką, w której nie trzyma mojej gładzi, moje ramię, próbując dodać mi odwagi. Uśmiecham się do niej i kiwam głową. Ona odwzajemnia uśmiech i ruszamy w dalszą drogę. 

   Na miejsce właśnie dotarli brat młodego i Evelyn. Annie jak na razie jej nie zauważyła, a Evelyn nie zauważyła Annie. Po jakimś czasie pojawia się również przyszły mąż mojej kuzynki. 
   Rozbrzmiewa muzyka, a wszystkie twarze kierują się w stronę Marlene. Dziewczyna z wielkim uśmiechem zmierza do łuku, a kiedy mija pierwszy rząd krzeseł spojrzenia Annie i Evelyn krzyżują się. Annie dobrze wiedziała, że Evelyn tu będzie - powiedziałem jej - niestety co innego Evelyn, która natychmiast opuściła wzrok. 
   Marlene łapie narzeczonego za rękę i wchodzi pod łuk. Obydwoje patrzą sobie prosto w oczy. Schylam się do Annie i szepczę jej na ucho:
-Wiesz... wyobraziłem sobie nas na ich miejscu. - Ponownie podnoszę głowę i patrzę na łuk. 
   Moja ukochana wspina się na palce i całuje mnie w policzek. Ujmuję jej dłoń, którą delikatnie gładzę opuszkami palców. 


ANNIE

   Kuzynka Finnicka oficjalnie została mężatką. Teraz wszyscy goście podchodzą do pary młodej i im gratulują. Zgodnie z tradycją najpierw podchodzą osoby siedzące z tyłu. Ja i Finnick będziemy dopiero na samym końcu.
   Nawet nie patrzę w stronę Evelyn. Ciągle zastanawiam się, czemu nie powiedziała mi, że ma chłopaka. Myślałam, że się przyjaźnimy, a okazało się, że nie ufa mi na tyle, żeby powiedzieć, że się z kimś spotyka. Finnick delikatnie trąca mnie w ramię, wyrywając mnie w ten sposób z zamyślenia.
-Evelyn na ciebie patrzy - szepcze.
-No i co? Niech patrzy - warczę.
-Mówiłem ci przecież, że się z kimś spotyka, więc nie rozumiem dlaczego się na mnie złościsz - odpowiada.
-Przepraszam.

   Wreszcie nadchodzi nasza kolej. Przed nami młodej parze gratulowała Evelyn, która kiedy tylko się odwróciła spojrzała na mnie przepraszająco. Odwróciłam wzrok.

-Finnick, Annie. Cieszę się, że jesteście. - To ten głos. Ten sam głos.
   Kiedy miałam osiem lat moja siostra zaprzyjaźniła się z pewną dziewczyną. Była to dość wysoka blondynka. Miała ten głos. Nazywała się Marlene.
-Cieszę się, że nas zaprosiłaś. - odzywa się Finnick i przytula ją, a potem ściska dłoń męża kuzynki.
   Wzrok Finnicka, Marlene i jej męża pada na mnie.
-Marlene... - mówię drżącym głosem.
-Czyli jednak mnie pamiętasz - oznajmia. Kiwam głową, a mój ukochany patrzy na nas pytająco.
-Nie widziałyśmy się od śmierci Lory... przykro mi z jej powodu. - Marlene odzywa się po chwili ciszy.
   W moich oczach zaczynają gromadzić się łzy. Kuzynka mojego ukochanego przytula mnie, a ja walczę całą sobą, aby nie zapłakać.
-Nie płacz. Teraz jest bezpieczna. - szepcze.
   Kiwam głową i odsuwam się od niej. Wtedy Finnick łapie mnie w tali i prowadzi w stronę stołu.
-Nie zdążyłam pogratulować... - mówię próbując przypomnieć sobie imię wybranka Marlene.
-Len - mówi Finnick.
-Co? - pytam.
-Jej mąż ma na imię Len - oznajmia.
-Nieważne - burczę, zła, że nie potrafię nawet zapamiętać głupiego imienia. Mój ukochany wybucha cichym śmiechem. 


FINNICK



-Dziadku? - zaczynam cicho spokojnym głosem, zbliżając się do starszego mężczyzny. 
   Całe szczęście Annie trzyma mnie za rękę. Nie wiem czy inaczej bym sobie poradził. Zwyciężyłem w Głodowych Igrzyskach, zabiłem kilkanaście niewinnych osób, a boję się zagadać do własnego dziadka. Czy to nie dziwne? Potrafię spojrzeć w oczy bezwzględnego prezydenta Panem, a nie mogę tego zrobić, kiedy zwracam się do jednej z ważniejszych osób w moim życiu. 
   Głowa mężczyzny odwraca się w naszym kierunku. Staruszek szybko mierzy mnie wzrokiem i odwraca się z powrotem. Podchodzę bliżej. 
-Możesz udawać, że mnie nie znasz. Możesz udawać, że nie istnieję, ale ja nigdy ci nie odpuszczę. Chcę porozmawiać. - Mówię lodowatym tonem, mężczyzna znów się odwraca. 
-Mówiłeś do mnie? - pyta obojętnie. 
-Nie udawaj. Dobrze wiesz. - Mój głos tnie powietrze jak brzytwa.
-Kim jesteś? - pyta. 
   Nie wiem co sobie myśli. Nie wiem, kogo chce oszukać. Mnie? Ludzi dookoła? A może sam siebie? 
-Skończ już z tą żałosną gierką! - krzyczę. 
   Wszyscy kierują na mnie wzrok. Mężczyzna wstaje od stołu, jedną ręką wciąż się go trzyma. 
-Nie mam wnuka. Nie miałem wnuka. Nigdy. Słyszysz?! Nigdy! - krzyczy, a jego ręka unosi się i kieruje w moim kierunku. 
   Powstrzymuje się w ostatniej chwili, kiedy tylko zaczyna zdawać sobie sprawę, że nie robi to na mnie żadnego wrażenia i niewzruszony stoję przed nim. 
-Bij - syczę. - Bij jeśli tylko masz odwagę.
   Po raz pierwszy w życiu moje słowa ociekają jadem tak bardzo jak teraz. Annie ściska mnie za rękę. Prawie słyszę jak mówi Nie warto. Finnick. Nie warto. Chodź. Wiem, że powinienem odpuścić, ale nie zamierzam tego robić. Nie chcę tego robić tylko ze względu na to jak traktował mnie, ale również  jak potraktował własną córkę, a moją matkę.
-Myślisz, że tego nie zrobię? - pyta, a w jego oczach malują się sprzeczne uczucia. To go zdradza. 
-Myślisz, że się ciebie boję? Jesteś w błędzie. Wygrałem Głodowe Igrzyska. Walczyłem z silniejszymi niż ty - syczę. 
    Obok siwego mężczyzny pojawia się Marlene. 
-Dziadku uspokój się... - szepcze zdenerwowana dziewczyna. Pewnie nie tak wyobrażała ten dzień.
-Nie wtrącaj się Marlene! - Krzyczy tak, że dziewczyna zrezygnowana odchodzi, a jej oczy zaczynają lśnić.
-To dla ciebie typowe. Krzywdzisz ludzi, którym na tobie zależy. - Syczę. 
-Finnick! Uspokój się! - warczy Annie. 
-Lepiej posłuchaj dziewczyny - burczy mój dziadek, na mojej twarzy maluje się złośliwy uśmieszek. 
-Nie. Nie uspokoję się, dopóki ze mną nie porozmawiasz. Dopóki mi nie powiesz dlaczego. Dlaczego przestałeś się do mnie odzywać, kiedy miałem pięć lat? Dlaczego pozwoliłeś, żeby twoja córka i twój wnuk co noc wylewali może łez, nie rozumiejąc dlaczego im to zrobiłeś? Nie przyszedłeś nawet pożegnać mnie, kiedy wylosowali mnie do Igrzysk! Nie przyznałeś się do mnie nawet kiedy je wygrałem! Bałeś się?! Bałeś się, prawda?! Bałeś się, że zadam ci te wszystkie pytania, a ty nie będziesz potrafił na nie odpowiedzieć. No bo co miałbyś powiedzieć? Miałbyś przyznać, że jesteś egoistą, który skrzywdził córkę? Który skrzywdził osobę tak bardzo przypominającą twoją żonę? Podobno ją kochałeś. Podobno byłeś załamany, kiedy cię zostawiła. Miałem cię za bohatera. Samotnie wychowywałeś córkę i siostrzenicę. Teraz wiem, że nie jesteś bohaterem. Jesteś tchórzem. Zwykłym tchórzem! - kontynuuję mój monolog, nawet kiedy zauważam łzy w jego oczach, nawet kiedy ktoś próbuje mnie od niego odciągnąć. 
-Po co pytasz? Sam sobie odpowiadasz. Chcesz mi jeszcze coś wyrzucić? - pyta, donośnym głosem. W niektórych momentach jednak jego głos zaczyna się łamać. Nie powiem... sprawia mi to trochę satysfakcji. 
   Wyrywam się osobie, która próbowała mnie odciągnąć i wyjmuję kilka złożonych kartek, ukrytych w mojej kieszeni. 
-Nie. Chcę tylko ci to dać. Przeczytaj. Potem możesz mi oddać, ale nie musisz. - Oznajmiam i wycofuję się. 
   Annie już dawno przestała trzymać moją dłoń i teraz patrzy na mnie pogardliwie. Idę w kierunku wody. Muszę ochłonąć, a tylko woda pozwala mi myśleć. 
   Kiedy tylko zanurzam stopy w morzu do głowy przychodzi mi jedno pytanie. Dlaczego to zrobiłem? Złość ogarnęła mnie do tego stopnia, że nie potrafiłem się powstrzymać. Teraz z nadmiaru emocji wściekle kopię wodę. 
-Co ty zrobiłeś? - pyta moja ukochana, jest zdenerwowana.    
   Nie reaguję. Cały czas wściekle rozchlapuję wodę. Dłonie wszczepiam we włosy, aby zamaskować ich drżenie. Oczy pieką mnie niemiłosiernie, a łzy zaczynają z nich wypływać. 
-Zniszczyłeś jej wesele. Na tym ci zależało? - pyta z pretensją w głosie. 
   Upadam na kolana. Twarz odwracam w jej stronę. Chociaż wolałbym, żeby nie oglądała mnie w takim stanie. Ukochana nie wie co powiedzieć. Podchodzi do mnie, klęka i kładzie mi dłoń na plecach. Wiem, że w ten sposób, chce zapytać, czy wszystko w porządku, ale ja tylko przecząco kręcę głową. 
-Zachowałem się kretyn. Powiedziałem mu, że jest egoistą, a wiesz co poczułem, kiedy zobaczyłem, jak szklą mu się oczy? Satysfakcję. Poczułem satysfakcję! Rozumiesz?! Satysfakcję! W niczym nie różnię się od niego! W niczym! - krzyczę w przestrzeń. 
   Ukochana wtula się we mnie. 
-Finnick... różnisz się. Zrozumiałeś to od razu. Żałujesz tego. Pierwszy raz pomyślałeś o sobie i też nie tylko o sobie, bo mówiłeś o swojej matce. Nie jesteś egoistą. Gdybyś nim był to nie prostytuowałbyś się w Kapitolu, żeby tylko ratować moje życie! Finnick! Ratujesz moje życie, a nie myślisz o tym, że ty na tym cierpisz, że cierpi twoja duma. Ty tylko mnie chronisz i to jest dla ciebie najważniejsze! Dlatego nikt nie wmówi mi, że jesteś egoistą! Bo nim nie jesteś i nigdy nie będziesz! - wykrzykuje. Kręcę głową. 
-Ona ma rację, Finni. - Na dźwięk jego głosu zamieram. Wiem jedno. Nie tylko z moich oczu polały się łzy.


____________________________________________________________________


   Zaczynamy akcję "WIELKIE ODLICZANIE DO PREMIERY KOSOGŁOSA CZ.2" Na końcu ogłoszeń napiszę ile dni i godzin (według specjalnej aplikacji na telefonie) zostało do dnia 20 listopada 2015 r
   Teraz muszę Wam bardzo podziękować :) Dziękuję wszystkim za życzenia i zostawianie komentarzy :) Udało się pobić rekord (pojawiło się ponad 30 komentarzy!!!). To dla mnie naprawdę wiele znaczy ♥
   Jak podoba Wam się ten rozdział? Co myślicie o kłótni Finnicka z dziadkiem? Jestem ciekawa Waszych opinii, więc mam nadzieję, że zostawicie komentarze również pod tym rozdziałem :) 
   Kolejny rozdział jutro... zastanawiam się czy organizowanie tej akcji to był dobry pomysł, ale jak obiecałam tak zrobię :) 
   DO PREMIERY KOSOGŁOSA CZ.2 ZOSTAŁO: 6 DNI I 5 GODZIN 

 Dziękuję za uwagę i pozdrawiam ♥

10 komentarzy:

  1. Ta kłótnia była świetnie napisana.;) Nie moge sie doczekać następnego rozdziału, ale przecież bedzie juz jutro i to mnie tak cieszy <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie moge sie doczekać następnego <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Wooooooooooooow! :D
    Mega rozdział!
    Świetnie przedstawiłaś tę kłótnię!
    Nawet nie masz pojęcia, jak bardzo podobał mi się monolog Finnicka!
    I ten koniec! Aaaaaa! :D
    Nie mogę się już doczekać! <3
    PiŻW! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W Takim wypadku baaaaardzo, ale to baaaaardzo się cieszę :D
      Właśnie z kłótni i monologu jestem najbardziej dumna, no w sumie z końcówki też, więc jestem niesamowicie szczęśliwa, że tak uważasz ♥

      Usuń
  4. Duuuuuuużo weny! ❤
    Świetny rozdział! ❤❤
    Super kłótnia! ❤❤❤

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Cieszę się, że Ci się spodobało ♥

      Usuń
  5. Świetny rozdział, kłótnia i monolog Finnicka bardzo dobre, ale mi o wiele bardziej podobała się końcówka i słowa Annie oraz pojawienie się dziadka Finnicka. Jestem pod wrażeniem tego rozdziału, bo czytając go czułam te wszystkie emocje i łzy Finnicka.
    zhal986

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Baaardzo się cieszę, że ten rozdział wywołał u Ciebie tak wiele emocji :)

      Usuń

Bardzo dziękuję za każdy komentarz :) Mam nadzieję, że skomentujecie również inne rozdziały :)

Powered By Blogger