FINNICK
Delikatny
wiatr wiejący od strony morza rozwiewa swobodnie zwisające kosmyki
jej cudnych rudo-brązowych włosów, w których tańczą promienie
słońca. Jej rozkloszowana tiulowa sukienka w kolorze morskiej
zieleni z zielonymi akcentami w postaci kokardy, przewiązanej w
pasie i krótkich koronkowych rękawków, błyszczy w słońcu i jest
rozwiewana przez wiatr. Na jej nieco pomalowanych ustach gości
uśmiech. Annie wygląda jakby była z innego świata, z innej
rzeczywistości.
Znajdujemy
się już przy plaży. Łapię ukochaną za rękę, ona spogląda na
mnie i uśmiecha się pokrzepiająco, odwzajemniam ten gest, dodający
mi odwagi.
Piasek
parzy nasze stopy. Za to kocham Czwórkę. Śluby odbywają się na
plaży, więc buty są tylko po to, aby się na nią dostać i aby
się z niej wydostać, kiedy świętujemy nie mamy butów. Zmierzamy
w kierunku wielkiego łuku, postawionego tuż przy wodzie,
ozdobionego muszlami, wstążkami i jakimiś białymi kwiatami. Tuż
pod szczytem łuku wisi zrobiona przeze mnie rybacka sieć z trawy.
Na przeciw łuku stoją białe krzesła, w pierwszym rzędzie stoi po
dwa krzesła po każdej stronie, a w kolejnych rzędach jest ich po
cztery. Po prawej stronie łuku, jakieś dziesięć metrów od niego
stoi, postawiony na deskach przygotowanych na okazję ślubów,
potężny stół, który ma pomieścić rodzinę, wszystkich
przyjaciół pary młodej i osoby towarzyszące zaproszonych gości.
Na
miejscu są już prawie wszyscy goście. Brakuje tylko brata
narzeczonego Marlene i jego dziewczyny - Evelyn. Obydwoje mają
siedzieć w pierwszym rzędzie po stronie rodziny młodego, a ja i
Annie siedzimy w pierwszym rzędzie po stronie rodziny Marlene.
Zbliżamy się do krzeseł, ale, kiedy mój
wzrok pada na leciwego mężczyznę, z siwymi włosami, twarzą
przeoraną zmarszczkami i całego w bliznach, zatrzymuję się. Widzę, że on też na
mnie patrzy i wcale nie podoba mu się to, że mnie widzi. Nie
przeszkadza mu to jednak lustrować wzrokiem mnie i moją ukochaną.
Posyłam mu obojętne spojrzenie. Ciekawe czy poczuje to samo co ja
czułem przez te wszystkie lata. Staruszek odwraca głowę. Ja
spoglądam na Annie. Okazuje się, że ukochana cały czas na mnie
patrzyła.
-To
twój dziadek? - pyta.
-Tak - wypowiadam to słowo, składające się z zaledwie trzech liter z
niezwykłą trudnością.
Moja
ukochana ręką, w której nie trzyma mojej gładzi, moje
ramię, próbując dodać mi odwagi. Uśmiecham się do niej i kiwam
głową. Ona odwzajemnia uśmiech i ruszamy w dalszą drogę.
Na miejsce właśnie dotarli brat młodego i Evelyn. Annie jak
na razie jej nie zauważyła, a Evelyn nie zauważyła Annie. Po
jakimś czasie pojawia się również przyszły mąż mojej kuzynki.
Rozbrzmiewa
muzyka, a wszystkie twarze kierują się w stronę Marlene.
Dziewczyna z wielkim uśmiechem zmierza do łuku, a kiedy mija pierwszy rząd krzeseł
spojrzenia Annie i Evelyn krzyżują się. Annie dobrze wiedziała,
że Evelyn tu będzie - powiedziałem jej - niestety co innego
Evelyn, która natychmiast opuściła wzrok.
Marlene
łapie narzeczonego za rękę i wchodzi pod łuk. Obydwoje patrzą
sobie prosto w oczy. Schylam się do Annie i szepczę jej na ucho:
-Wiesz...
wyobraziłem sobie nas na ich miejscu. - Ponownie podnoszę głowę i
patrzę na łuk.
Moja
ukochana wspina się na palce i całuje mnie w policzek. Ujmuję jej dłoń, którą delikatnie gładzę opuszkami palców.
ANNIE
Kuzynka
Finnicka oficjalnie została mężatką. Teraz wszyscy goście
podchodzą do pary młodej i im gratulują. Zgodnie z tradycją
najpierw podchodzą osoby siedzące z tyłu. Ja i Finnick będziemy
dopiero na samym końcu.
Nawet
nie patrzę w stronę Evelyn. Ciągle zastanawiam się, czemu nie
powiedziała mi, że ma chłopaka. Myślałam, że się przyjaźnimy,
a okazało się, że nie ufa mi na tyle, żeby powiedzieć, że się
z kimś spotyka. Finnick delikatnie trąca mnie w ramię, wyrywając
mnie w ten sposób z zamyślenia.
-Evelyn
na ciebie patrzy - szepcze.
-No
i co? Niech patrzy - warczę.
-Mówiłem
ci przecież, że się z kimś spotyka, więc nie rozumiem dlaczego
się na mnie złościsz - odpowiada.
-Przepraszam.
Wreszcie
nadchodzi nasza kolej. Przed nami młodej parze gratulowała Evelyn,
która kiedy tylko się odwróciła spojrzała na mnie
przepraszająco. Odwróciłam wzrok.
-Finnick,
Annie. Cieszę się, że jesteście. - To ten głos. Ten sam głos.
Kiedy
miałam osiem lat moja siostra zaprzyjaźniła się z pewną
dziewczyną. Była to dość wysoka blondynka. Miała ten głos.
Nazywała się Marlene.
-Cieszę
się, że nas zaprosiłaś. - odzywa się Finnick i przytula ją, a
potem ściska dłoń męża kuzynki.
Wzrok
Finnicka, Marlene i jej męża pada na mnie.
-Marlene...
- mówię drżącym głosem.
-Czyli
jednak mnie pamiętasz - oznajmia. Kiwam głową, a mój ukochany
patrzy na nas pytająco.
-Nie
widziałyśmy się od śmierci Lory... przykro mi z jej powodu. - Marlene odzywa się po chwili ciszy.
W
moich oczach zaczynają gromadzić się łzy. Kuzynka mojego ukochanego przytula mnie,
a ja walczę całą sobą, aby nie zapłakać.
-Nie
płacz. Teraz jest bezpieczna. - szepcze.
Kiwam
głową i odsuwam się od niej. Wtedy Finnick łapie mnie w tali i
prowadzi w stronę stołu.
-Nie
zdążyłam pogratulować... - mówię próbując przypomnieć sobie
imię wybranka Marlene.
-Len - mówi Finnick.
-Co?
- pytam.
-Jej
mąż ma na imię Len - oznajmia.
-Nieważne - burczę, zła, że nie potrafię nawet zapamiętać głupiego
imienia. Mój ukochany wybucha cichym śmiechem.
FINNICK
-Dziadku?
- zaczynam cicho spokojnym głosem, zbliżając się do starszego
mężczyzny.
Całe
szczęście Annie trzyma mnie za rękę. Nie wiem czy inaczej bym
sobie poradził. Zwyciężyłem w Głodowych Igrzyskach, zabiłem
kilkanaście niewinnych osób, a boję się zagadać do własnego
dziadka. Czy to nie dziwne? Potrafię spojrzeć w oczy bezwzględnego
prezydenta Panem, a nie mogę tego zrobić, kiedy zwracam się do
jednej z ważniejszych osób w moim życiu.
Głowa
mężczyzny odwraca się w naszym kierunku. Staruszek szybko mierzy
mnie wzrokiem i odwraca się z powrotem. Podchodzę bliżej.
-Możesz
udawać, że mnie nie znasz. Możesz udawać, że nie istnieję, ale
ja nigdy ci nie odpuszczę. Chcę porozmawiać. - Mówię lodowatym
tonem, mężczyzna znów się odwraca.
-Mówiłeś
do mnie? - pyta obojętnie.
-Nie
udawaj. Dobrze wiesz. - Mój głos tnie powietrze jak brzytwa.
-Kim
jesteś? - pyta.
Nie
wiem co sobie myśli. Nie wiem, kogo chce oszukać. Mnie? Ludzi
dookoła? A może sam siebie?
-Skończ
już z tą żałosną gierką! - krzyczę.
Wszyscy
kierują na mnie wzrok. Mężczyzna wstaje od stołu, jedną ręką
wciąż się go trzyma.
-Nie
mam wnuka. Nie miałem wnuka. Nigdy. Słyszysz?! Nigdy! - krzyczy, a
jego ręka unosi się i kieruje w moim kierunku.
Powstrzymuje
się w ostatniej chwili, kiedy tylko zaczyna zdawać sobie sprawę,
że nie robi to na mnie żadnego wrażenia i niewzruszony stoję
przed nim.
-Bij
- syczę. - Bij jeśli tylko masz odwagę.
Po
raz pierwszy w życiu moje słowa ociekają jadem tak bardzo jak
teraz. Annie ściska mnie za rękę. Prawie słyszę jak mówi Nie
warto. Finnick. Nie warto. Chodź. Wiem,
że powinienem odpuścić, ale nie zamierzam tego robić. Nie chcę
tego robić tylko ze względu na to jak traktował mnie, ale również
jak potraktował własną córkę, a moją matkę.
-Myślisz,
że tego nie zrobię? - pyta, a w jego oczach malują się sprzeczne
uczucia. To go zdradza.
-Myślisz,
że się ciebie boję? Jesteś w błędzie. Wygrałem Głodowe
Igrzyska. Walczyłem z silniejszymi niż ty - syczę.
Obok
siwego mężczyzny pojawia się Marlene.
-Dziadku
uspokój się... - szepcze zdenerwowana dziewczyna. Pewnie nie tak wyobrażała ten dzień.
-Nie
wtrącaj się Marlene! - Krzyczy tak, że dziewczyna zrezygnowana
odchodzi, a jej oczy zaczynają lśnić.
-To
dla ciebie typowe. Krzywdzisz ludzi, którym na tobie zależy. -
Syczę.
-Finnick!
Uspokój się! - warczy Annie.
-Lepiej
posłuchaj dziewczyny - burczy mój dziadek, na mojej twarzy maluje
się złośliwy uśmieszek.
-Nie.
Nie uspokoję się, dopóki ze mną nie porozmawiasz. Dopóki mi nie
powiesz dlaczego. Dlaczego przestałeś się do mnie odzywać, kiedy
miałem pięć lat? Dlaczego pozwoliłeś, żeby twoja córka i twój
wnuk co noc wylewali może łez, nie rozumiejąc dlaczego im to
zrobiłeś? Nie przyszedłeś nawet pożegnać mnie, kiedy wylosowali
mnie do Igrzysk! Nie przyznałeś się do mnie nawet kiedy je
wygrałem! Bałeś się?! Bałeś się, prawda?! Bałeś się, że
zadam ci te wszystkie pytania, a ty nie będziesz potrafił na nie
odpowiedzieć. No bo co miałbyś powiedzieć? Miałbyś przyznać,
że jesteś egoistą, który skrzywdził córkę? Który skrzywdził
osobę tak bardzo przypominającą twoją żonę? Podobno ją
kochałeś. Podobno byłeś załamany, kiedy cię zostawiła. Miałem
cię za bohatera. Samotnie wychowywałeś córkę i siostrzenicę.
Teraz wiem, że nie jesteś bohaterem. Jesteś tchórzem. Zwykłym
tchórzem! - kontynuuję mój monolog, nawet kiedy zauważam łzy w
jego oczach, nawet kiedy ktoś próbuje mnie od niego odciągnąć.
-Po
co pytasz? Sam sobie odpowiadasz. Chcesz mi jeszcze coś wyrzucić? -
pyta, donośnym głosem. W niektórych momentach jednak jego głos
zaczyna się łamać. Nie powiem... sprawia mi to trochę
satysfakcji.
Wyrywam się osobie, która próbowała mnie odciągnąć i wyjmuję
kilka złożonych kartek, ukrytych w mojej kieszeni.
-Nie.
Chcę tylko ci to dać. Przeczytaj. Potem możesz mi oddać, ale nie
musisz. - Oznajmiam i wycofuję się.
Annie
już dawno przestała trzymać moją dłoń i teraz patrzy na mnie
pogardliwie. Idę w kierunku wody. Muszę ochłonąć, a tylko woda
pozwala mi myśleć.
Kiedy
tylko zanurzam stopy w morzu do głowy przychodzi mi jedno
pytanie. Dlaczego
to zrobiłem? Złość
ogarnęła mnie do tego stopnia, że nie potrafiłem się
powstrzymać. Teraz z nadmiaru emocji wściekle kopię wodę.
-Co
ty zrobiłeś? - pyta moja ukochana, jest zdenerwowana.
Nie
reaguję. Cały czas wściekle rozchlapuję wodę. Dłonie wszczepiam
we włosy, aby zamaskować ich drżenie. Oczy pieką mnie
niemiłosiernie, a łzy zaczynają z nich wypływać.
-Zniszczyłeś
jej wesele. Na tym ci zależało? - pyta z pretensją w głosie.
Upadam na kolana. Twarz odwracam w jej stronę. Chociaż wolałbym, żeby nie oglądała mnie w takim
stanie. Ukochana nie wie co powiedzieć. Podchodzi do mnie, klęka i kładzie
mi dłoń na plecach. Wiem, że w ten sposób, chce zapytać, czy
wszystko w porządku, ale ja tylko przecząco kręcę głową.
-Zachowałem
się kretyn. Powiedziałem mu, że jest egoistą, a wiesz co
poczułem, kiedy zobaczyłem, jak szklą mu się oczy? Satysfakcję.
Poczułem satysfakcję! Rozumiesz?! Satysfakcję! W niczym nie różnię
się od niego! W niczym! - krzyczę w przestrzeń.
Ukochana
wtula się we mnie.
-Finnick...
różnisz się. Zrozumiałeś to od razu. Żałujesz tego. Pierwszy
raz pomyślałeś o sobie i też nie tylko o sobie, bo mówiłeś o swojej
matce. Nie jesteś egoistą. Gdybyś nim był to nie prostytuowałbyś
się w Kapitolu, żeby tylko ratować moje życie! Finnick! Ratujesz
moje życie, a nie myślisz o tym, że ty na tym cierpisz, że cierpi
twoja duma. Ty tylko mnie chronisz i to jest dla ciebie
najważniejsze! Dlatego nikt nie wmówi mi, że jesteś egoistą! Bo
nim nie jesteś i nigdy nie będziesz! - wykrzykuje. Kręcę głową.
-Ona
ma rację, Finni. - Na dźwięk jego głosu zamieram. Wiem jedno. Nie
tylko z moich oczu polały się łzy.
____________________________________________________________________
Zaczynamy akcję "WIELKIE ODLICZANIE DO PREMIERY KOSOGŁOSA CZ.2" Na końcu ogłoszeń napiszę ile dni i godzin (według specjalnej aplikacji na telefonie) zostało do dnia 20 listopada 2015 r
Teraz muszę Wam bardzo podziękować :) Dziękuję wszystkim za życzenia i zostawianie komentarzy :) Udało się pobić rekord (pojawiło się ponad 30 komentarzy!!!). To dla mnie naprawdę wiele znaczy ♥
Jak podoba Wam się ten rozdział? Co myślicie o kłótni Finnicka z dziadkiem? Jestem ciekawa Waszych opinii, więc mam nadzieję, że zostawicie komentarze również pod tym rozdziałem :)
Kolejny rozdział jutro... zastanawiam się czy organizowanie tej akcji to był dobry pomysł, ale jak obiecałam tak zrobię :)
DO PREMIERY KOSOGŁOSA CZ.2 ZOSTAŁO: 6 DNI I 5 GODZIN
Dziękuję za uwagę i pozdrawiam ♥
Ta kłótnia była świetnie napisana.;) Nie moge sie doczekać następnego rozdziału, ale przecież bedzie juz jutro i to mnie tak cieszy <3
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że tak uważasz :)
UsuńNie moge sie doczekać następnego <3
OdpowiedzUsuń♥
UsuńWooooooooooooow! :D
OdpowiedzUsuńMega rozdział!
Świetnie przedstawiłaś tę kłótnię!
Nawet nie masz pojęcia, jak bardzo podobał mi się monolog Finnicka!
I ten koniec! Aaaaaa! :D
Nie mogę się już doczekać! <3
PiŻW! :D
W Takim wypadku baaaaardzo, ale to baaaaardzo się cieszę :D
UsuńWłaśnie z kłótni i monologu jestem najbardziej dumna, no w sumie z końcówki też, więc jestem niesamowicie szczęśliwa, że tak uważasz ♥
Duuuuuuużo weny! ❤
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział! ❤❤
Super kłótnia! ❤❤❤
Dziękuję :)
UsuńCieszę się, że Ci się spodobało ♥
Świetny rozdział, kłótnia i monolog Finnicka bardzo dobre, ale mi o wiele bardziej podobała się końcówka i słowa Annie oraz pojawienie się dziadka Finnicka. Jestem pod wrażeniem tego rozdziału, bo czytając go czułam te wszystkie emocje i łzy Finnicka.
OdpowiedzUsuńzhal986
Baaardzo się cieszę, że ten rozdział wywołał u Ciebie tak wiele emocji :)
Usuń